poniedziałek, 6 czerwca 2011

G-tube czyli znowu grzybek! /6 czerwca 2011/

Wyjazd do Warszawy już za nami. Jak zawsze wieźli nas wspaniali Panowie. Ponieważ widok przez Wisłę z Pałacem Kultury i Nauki w tle jest cudny, a do tego po drugiej stronie stoi już okazały stadion piłkarski, przejechaliśmy przez most dwa razy. Ubawiłam się tym faktem, bo każda ekipa karetki ma inne pomysły. Jedna z ekip, która nas wiozła robiła zdjęcia stolicy komórką przez przednią szybę w czasie jazdy, inna zahaczyła o Sochaczew, żeby sobie obejrzeć widniejący w dali pałacyk. Zajmuje to kilka minut więcej, a nam jest wesoło. Pierwszy raz się zdarzyło, żebyśmy tak szybko wrócili, w domu byliśmy koło 17. Wyjechaliśmy jednak przynajmniej godzinę wcześniej, bo karetka podjechała już przed 4 rano. Na miejscu byliśmy przed 9. Poszliśmy na oddział i po jakiejś pół godzinie w końcu wymieniono Agi foleja na G-tube jak to się fachowo nazywa, a popularnie nazwane jest grzybkiem. Nie jestem zadowolona, bo prosiłam o założenie zwykłego flocare. Wydaje mi się jednak, że dzieci z programu żywieniowego, posiadające garstrostomię mają zakładane G-tube z marszu. Już jak byliśmy we wrześniu, wszyscy byli kierowani do poradni. Teraz było dokładnie to samo. Niestety gastrostomia tego typu nie jest najszczęśliwiej zrobiona. Wężyk na zewnątrz jest sztywny i króciutki. Nie pozwala to na jego swobodne ułożenie pod ubraniem. Jutro zobaczymy jak będzie się zachowywał w czasie rehabilitacji i czy nie będzie Agniesi uwierał jak położą ją na brzuszku. W ostateczności, będę musiała dokupić małą poduszeczkę ze styropianem i dziurką w środku. To są chyba przeciw odleżynom na stopach. Musze się przyzwyczaić do nowego „urządzenia” w brzuszku. Praktyczne to, to raczej nie jest. Następna wizyta w poradni żywienia 16 sierpnia. Mamy 2 miesiące spokoju.
W piątek odebrałyśmy z Agi moje autko. Zrobili mi te wahacze, były z jednej strony wyrwane, więc trzeba było. Po drodze weszłyśmy do warsztatu zapytać się o nabicie klimy. Okazało się, że mogę mieć nieszczelną, skoro mi tak kiepsko chłodzi. To już jednak zrobię chyba po wypłacie. W końcu wczoraj umyłam tego mojego brudasa, bo wstyd było jeździć. A dzisiaj starałam się po południu doprowadzić ogródek do ładnego wyglądu. Agniesia leżała sobie na leżaczku pod parasolem, a mama dopieszczała nasz zielony azyl. Tata zamontował w końcu jakiś wąż, poskładany z resztek znalezionych u mojej mamy i teraz podlewanie jest łatwiejsze. Moje pomidorki pięknie rosną, kwiatki sprawiają, że jest kolorowo. Róże przepięknie zakwitły, muszę tylko jutro jeszcze na mszyce znowu popryskać. Mrówki skutecznie sobie je hodują, a same są odporne na wszystko. Mam w ogródku piękną jukę. Wypuściła wielką łodygę z kwiatem, niestety mrówki zaczęły ją podjadać i wypijać sok. Serce się kroi.
Agniesia, zgodnie z zaleceniem Pani doktor jest cały czas inhalowana. Paznokieć jeszcze nie zrósł, ale w jednym miejscu niemal się znowu wrósł. Muszę co drugi dzień podważać go i sprawdzać, czy nie ma podrażnień. Mój skarb jest dzielny, ale paluszek zabiera mi jak tylko chwytam za nóżkę. W tym tygodniu musimy wymienić rurę tracheo, już czwarty tydzień idzie. Tak bardzo nie mogłam doczekać się ciepłych dni, a boję się, że znowu przelecą, nim zdążę się nacieszyć.
Kochani uciekam do spania. kolejny długo tydzień przed nami. Życzę spokoju i życzliwości :)))

1 komentarz:

  1. ~zlebek
    6 czerwca 2011 o 07:39

    Kochane-życze by nowy „grzybek” nie był udręka dnia codziennego i by upały dały miłe ogródkowe odpoczywanie a nie zmeczenie-buziaki na dłuugi tydzień :-)

    ~gosia
    6 czerwca 2011 o 08:38

    a na mrówki polecam posypać ziemię proszkiem do pieczenia – moja mama mówi, że działa :)


    ~AnkaJ
    6 czerwca 2011 o 09:09

    Już próbowałam kochanie, „moje” mrówki są odporne!!! Kupiłam nawet środek, który podobno niszczy królową i nic!!! :(Dziękuję za radę, pozdrawiam!


    ~roxanna1336
    6 czerwca 2011 o 08:42

    Czytam Was i kibicuje :)pozdrawiam Roxanna1336

    OdpowiedzUsuń