No
i po turnusie! Jestem zaskoczona, jak to wszystko szybko przeminęło!
Jeszcze dwa tygodnie temu byłam przerażona tym co nas czeka i pełna obaw
i wątpliwości. Teraz wydaje mi się, że to była chwila a nie całe 11
pełnych zajęć dni. Tylko jeden dzień był wolny i mogliśmy trochę
odpocząć. W czwartek odbyło się
oficjalne zakończenie turnusu. Wszystkie dzieci otrzymały na zakończenie
dyplomy i prezenty. Przecudne maskotki – ku mojej radości pieski.
Agniesia rano jak zobaczyła psiaka z wielkimi oczami i ogromnym czarnym
nosem wybałuszyła swoje oczka i wpatrywała się zdziwiona w nowy nabytek.
Jak się załączy pieska, rozlega się piosenka i skowyt pieska. Fajniusi!
Najsympatyczniejsze było to, że dzieci nie uczestniczące czynnie w
turnusie (rodzeństwo) też otrzymały prezenty – owieczki.
Muszę
przyznać, że podczas oficjalnego zakończenia zrobiło mi się smutno i
tak jakoś niefajnie. Przyzwyczaiłam się do tych młodych ludzi
pracujących z moim dzieckiem. Wszyscy zawsze szeroko uśmiechnięci,
mający w zanadrzu ciepłe słowo do podopiecznych. Z niektórymi
wymieniliśmy się telefonami i meilami. Dziękuję Dorotce, Karolince,
Adrianie, Martynie, Kamilowi, Marcinowi i Pani Kasi! Było mi naprawdę
miło Was wszystkich poznać i dziękuję za wiedzę jaką mi przekazaliście!
Dziękuję też za cud jakiego dokonaliście u Aginka!
W
czwartek mieliśmy diagnozę odruchów u Pana Denisa. Taka diagnoza jest
robiona na początku i na końcu turnusu. Na początku ma na celu
opracowanie metod pracy z dzieckiem. Na końcu turnusu, sprawdzają czy i
jakie efekty dziecko osiągnęło. No i sam Pan Denis był zaskoczony
Agniesi postępami. Rączki, które były mocno zgięte rozluźniły się, to
samo paluszki, stopy są bardziej wiotkie i plastyczne, przy ścięgnach
musimy pracować, ale już jest minimalna poprawa. Do tego uniosła się
klatka piersiowa i mostek. Agniesia od wtorku ładnie się odkrztusza (a
ja muszę częściej czyścić okulary, bo siła odrzutu jest całkiem niezła),
oddycha już prawie wyłącznie klatką piersiową a nie brzuszkiem, no i
łopatki się podniosły. Można łatwiej wyczuć ich kontur. Ponadto, Agusia
ma jeszcze bardziej wyraźne spojrzenie. Dzisiaj Pani mi nie mogła
uwierzyć, że Agi jest w śpiączce czuwającej. Wodziła oczkami za mną i
obracała głowę.
Dzisiaj
byliśmy w końcu na spacerku. Jejku jak mi tego brakowało. Agniesia
miała wielkie ślepka i była trochę zła, bo trzęsło w wózku, no i śnieg
zaczynał padać. Jednak ponad godzinkę chodziliśmy. Przyjechali po nas
przyjaciele i dlatego zostaliśmy do niedzieli. Przyjechali w piątek koło
11, a ja wtedy lecę do pokoju karmić Agniesię. Na poprzednich zajęciach
Agniesia była spokojna. Jednak jak zobaczyła ciocię i wuja…szok!
Wszystkie pozostałe zajęcia przepłakane, duże napięcie i nie mogłam
sobie z nią poradzić. Dopiero przy obiedzie, jak ich zobaczyła było ok.
Wpatrzona w ciocię Żaklinę już była zupełnie wyciszona. Normalnie
zobaczyła swoich i poznała ich! A na spacerek wyskoczyliśmy autem.
Krzysztof włożył wózek do samochodu i zjechaliśmy na dół autkiem, a na
mieście pochodziliśmy pieszo. Tym sposobem nie było potrzeby pchać wózka
pod górę.
No
i cóż, koniec tego dobrego, wracamy jutro rano do domu! Muszę przyznać,
że pomimo zmęczenia, szybko przyzwyczaiłabym się do takiego życia.
Jedzonko podane, w pokoju posprzątane, z tego co wiem, to i pranie można
sobie wykupić, no a do tego winda! Nie, no dobra, przyznaję się. Lubię
gotować i nie dałabym rady tak długo. A zapach chloru mnie zabija na
miejscu. Jednak było miło i będę dobrze wspominać ten Ośrodek. Teraz
jednak wracamy do rzeczywistości. Trzeba wspomóc budżet Państwa, bo
podobno przyszło jakieś zdjęcie z moim autem z gminy Mykanów… Mam
nadzieję, że więcej takich fotek nie ma, bo przecież autko takie
niefotogeniczne. Straty jednak muszą być!
Dużo
spraw do załatwienia na mnie czeka i tak trochę nie chce mi się do tego
wracać. Muszę zamówić rurki tracheo, dowiedzieć się jak stoi sprawa ze
ssakiem, napisać wnioski o dofinansowanie turnusu i rehabilitacji… No a
najgorsze, że po powrocie muszę wymienić Agi rurkę. To już 4 tygodnie, a
tak do końca nie wiem jak to zrobię. Może sama wymienię… Zobaczę, jak
będzie trzeba to pojadę po prośbie do naszego szpitala i poproszę
anestezjologa o asystę. Poznań mi się nie uśmiecha, to ostateczność.
A,
no i oczywiście Agniesia pękła balonik! Bez tego by się nie obyło! W
czwartek po zakończeniu wymieniałam jej foleya. Jednak żeby było
bardziej kolorowo, dzisiaj też jej wymieniałam! Balonik pękł w strzępy.
Dobrze, że zabrałam większą ilość, bo byłby niezły problem. Z reguły
zabieram jednego, awaryjnie!
Jutro
czeka nas długa droga. Trzymajcie kciuki za szczęśliwy powrót. Mam
nadzieję, że Agniesia będzie grzecznie siedziała w foteliku i nie będzie
żadnych numerów robiła. Jutro, życzymy sobie słoneczko na całą drogę i
zero opadów. Ma być mały ruch i odśnieżone, przejezdne drogi.
Agniesiu,
dziękuję Ci za pomoc, za Twoją cierpliwość i wytrwałość! Jutro już
będziesz w domku i będzie znowu wszystko na swoim miejscu! Kocham Cię
mój Ty skowronku!
~siostrzyczka
OdpowiedzUsuń14 marca 2010 o 11:25
Bardzo, bardzo mocno się za Wami stęskniłam!!! Cieszę się że turnus okazał się strzałem w dziesiątkę. Trzymam kciuki za bezpieczną drogę do domu (bez zdjęć). Już się nie mogę doczekać aż przytulę królewnę. Buziaki dla Was.
~LONGINA
14 marca 2010 o 12:38
Szczęśliwego POWROTU KOCHANE MOJE DZIEWCZYNY. BARDZO BARDZO SIĘ CIESZĘ Z POSTĘPÓW AGINKA. BUZIAKI
~Monia
15 marca 2010 o 10:56
Mam nadzieję na dużo zdjęć!! Trzymałam bardzo kciuki za Aginka i myślałam o Was.
~mamaOli
15 marca 2010 o 12:40
BRAWO! BRAWO! BRAWO!
~Sasecia
25 marca 2010 o 16:09
Wszystko co dobre szybko się kończy. Jedna rzecz mnie cieszy ze mi sie szkoła kończy w maju a w lipcu utulę moją maleńką niunię.