sobota, 13 marca 2010

Było minęło…ech… /13 marca 2010/

No i po turnusie! Jestem zaskoczona, jak to wszystko szybko przeminęło! Jeszcze dwa tygodnie temu byłam przerażona tym co nas czeka i pełna obaw i wątpliwości. Teraz wydaje mi się, że to była chwila a nie całe 11 pełnych zajęć dni. Tylko jeden dzień był wolny i mogliśmy trochę odpocząć.  W czwartek odbyło się oficjalne zakończenie turnusu. Wszystkie dzieci otrzymały na zakończenie dyplomy i prezenty. Przecudne maskotki – ku mojej radości pieski. Agniesia rano jak zobaczyła psiaka z wielkimi oczami i ogromnym czarnym nosem wybałuszyła swoje oczka i wpatrywała się zdziwiona w nowy nabytek. Jak się załączy pieska, rozlega się piosenka i skowyt pieska. Fajniusi! Najsympatyczniejsze było to, że dzieci nie uczestniczące czynnie w turnusie (rodzeństwo) też otrzymały prezenty – owieczki.
Muszę przyznać, że podczas oficjalnego zakończenia zrobiło mi się smutno i tak jakoś niefajnie. Przyzwyczaiłam się do tych młodych ludzi pracujących z moim dzieckiem. Wszyscy zawsze szeroko uśmiechnięci, mający w zanadrzu ciepłe słowo do podopiecznych. Z niektórymi wymieniliśmy się telefonami i meilami. Dziękuję Dorotce, Karolince, Adrianie, Martynie, Kamilowi, Marcinowi i Pani Kasi! Było mi naprawdę miło Was wszystkich poznać i dziękuję za wiedzę jaką mi przekazaliście! Dziękuję też za cud jakiego dokonaliście u Aginka!
W czwartek mieliśmy diagnozę odruchów u Pana Denisa. Taka diagnoza jest robiona na początku i na końcu turnusu. Na początku ma na celu opracowanie metod pracy z dzieckiem. Na końcu turnusu, sprawdzają czy i jakie efekty dziecko osiągnęło. No i sam Pan Denis był zaskoczony Agniesi postępami. Rączki, które były mocno zgięte rozluźniły się, to samo paluszki, stopy są bardziej wiotkie i plastyczne, przy ścięgnach musimy pracować, ale już jest minimalna poprawa. Do tego uniosła się klatka piersiowa i mostek. Agniesia od wtorku ładnie się odkrztusza (a ja muszę częściej czyścić okulary, bo siła odrzutu jest całkiem niezła), oddycha już prawie wyłącznie klatką piersiową a nie brzuszkiem, no i łopatki się podniosły. Można łatwiej wyczuć ich kontur. Ponadto, Agusia ma jeszcze bardziej wyraźne spojrzenie. Dzisiaj Pani mi nie mogła uwierzyć, że Agi jest w śpiączce czuwającej. Wodziła oczkami za mną i obracała głowę.
Dzisiaj byliśmy w końcu na spacerku. Jejku jak mi tego brakowało. Agniesia miała wielkie ślepka i była trochę zła, bo trzęsło w wózku, no i śnieg zaczynał padać. Jednak ponad godzinkę chodziliśmy. Przyjechali po nas przyjaciele i dlatego zostaliśmy do niedzieli. Przyjechali w piątek koło 11, a ja wtedy lecę do pokoju karmić Agniesię. Na poprzednich zajęciach Agniesia była spokojna. Jednak jak zobaczyła ciocię i wuja…szok! Wszystkie pozostałe zajęcia przepłakane, duże napięcie i nie mogłam sobie z nią poradzić. Dopiero przy obiedzie, jak ich zobaczyła było ok. Wpatrzona w ciocię Żaklinę już była zupełnie wyciszona. Normalnie zobaczyła swoich i poznała ich! A na spacerek wyskoczyliśmy autem. Krzysztof włożył wózek do samochodu i zjechaliśmy na dół autkiem, a na mieście pochodziliśmy pieszo. Tym sposobem nie było potrzeby pchać wózka pod górę.
No i cóż, koniec tego dobrego, wracamy jutro rano do domu! Muszę przyznać, że pomimo zmęczenia, szybko przyzwyczaiłabym się do takiego życia. Jedzonko podane, w pokoju posprzątane, z tego co wiem, to i pranie można sobie wykupić, no a do tego winda! Nie, no dobra, przyznaję się. Lubię gotować i nie dałabym rady tak długo. A zapach chloru mnie zabija na miejscu. Jednak było miło i będę dobrze wspominać ten Ośrodek. Teraz jednak wracamy do rzeczywistości. Trzeba wspomóc budżet Państwa, bo podobno przyszło jakieś zdjęcie z moim autem z gminy Mykanów… Mam nadzieję, że więcej takich fotek nie ma, bo przecież autko takie niefotogeniczne. Straty jednak muszą być!
Dużo spraw do załatwienia na mnie czeka i tak trochę nie chce mi się do tego wracać. Muszę zamówić rurki tracheo, dowiedzieć się jak stoi sprawa ze ssakiem, napisać wnioski o dofinansowanie turnusu i rehabilitacji… No a najgorsze, że po powrocie muszę wymienić Agi rurkę. To już 4 tygodnie, a tak do końca nie wiem jak to zrobię. Może sama wymienię… Zobaczę, jak będzie trzeba to pojadę po prośbie do naszego szpitala i poproszę anestezjologa o asystę. Poznań mi się nie uśmiecha, to ostateczność.
A, no i oczywiście Agniesia pękła balonik! Bez tego by się nie obyło! W czwartek po zakończeniu wymieniałam jej foleya. Jednak żeby było bardziej kolorowo, dzisiaj też jej wymieniałam! Balonik pękł w strzępy. Dobrze, że zabrałam większą ilość, bo byłby niezły problem. Z reguły zabieram jednego, awaryjnie!
Jutro czeka nas długa droga. Trzymajcie kciuki za szczęśliwy powrót. Mam nadzieję, że Agniesia będzie grzecznie siedziała w foteliku i nie będzie żadnych numerów robiła. Jutro, życzymy sobie słoneczko na całą drogę i zero opadów. Ma być mały ruch i odśnieżone, przejezdne drogi.
Agniesiu, dziękuję Ci za pomoc, za Twoją cierpliwość i wytrwałość! Jutro już będziesz w domku i będzie znowu wszystko na swoim miejscu! Kocham Cię mój Ty skowronku!

1 komentarz:

  1. ~siostrzyczka
    14 marca 2010 o 11:25

    Bardzo, bardzo mocno się za Wami stęskniłam!!! Cieszę się że turnus okazał się strzałem w dziesiątkę. Trzymam kciuki za bezpieczną drogę do domu (bez zdjęć). Już się nie mogę doczekać aż przytulę królewnę. Buziaki dla Was.

    ~LONGINA
    14 marca 2010 o 12:38

    Szczęśliwego POWROTU KOCHANE MOJE DZIEWCZYNY. BARDZO BARDZO SIĘ CIESZĘ Z POSTĘPÓW AGINKA. BUZIAKI

    ~Monia
    15 marca 2010 o 10:56

    Mam nadzieję na dużo zdjęć!! Trzymałam bardzo kciuki za Aginka i myślałam o Was.

    ~mamaOli
    15 marca 2010 o 12:40

    BRAWO! BRAWO! BRAWO!

    ~Sasecia
    25 marca 2010 o 16:09

    Wszystko co dobre szybko się kończy. Jedna rzecz mnie cieszy ze mi sie szkoła kończy w maju a w lipcu utulę moją maleńką niunię.

    OdpowiedzUsuń