poniedziałek, 8 września 2014

Chirurg /8 września 2014/

Na wstępie muszę Was przeprosić. Nie wiem jak to się stało, ale upłynęły już dobre 3 tygodnie od ostatniego wpisu. Nawet nie zdawałam sobie sprawy, że czas nam tak uciekł. Nic nie zrobię, jednak już nadrabiam i piszę co u nas słychać.
W Pile byliśmy, pogoda nie należała już do tych najbardziej upalnych, ale codzienne spacerki były, w towarzystwie Agniesi kuzyna, Cezarego. Agnieszka uwielbia wizyty u cioci i wujka, nie wiem dlaczego, ale jest tam zawsze rozluźniona i nie musimy walczyć z jej atakami spastycznymi.
Po powrocie pojechaliśmy do Rogowa, do parku dinozaurów. Ciekawe miejsce, Agnieszce najbardziej podobała się wszechobecna zieleń. Była rozanielona, rozglądała się na wszystkie możliwe strony. W galerii już są wgrane fotki z naszej podróży. Pogoda była przyjemna, więc spędziliśmy tam sporo czasu.
Rok szkolny się rozpoczął bez naszej obecności w szkole, znowu. Pogoda nie sprzyjała, było mokro, zimno i padało. Nie odważyłam się iść tam z Agnieszką. Na szczęście zajęcia pozostały tak, jak w poprzednim roku i już od wtorku Pani Małgosia do nas dotarła. Robert nam się pochorował, więc musimy dać mu dojść do formy. Agnieszka łatwiej się dostosuje do większej ilości zajęć. Pierwszy dzień był bardzo dobry, w środę Agnieszka była senna, na koniec zajęć się zdenerwowała, a w czwartek, nie dało się już pracować. Okazało się, że niestety Agnieszka trochę się powystawiała. Nie wiem, ani jak, ani kiedy. Jeszcze ma na plecach tejpy naklejone. Ciocia Karolina ją naprawiła i pozaklejała. Córcia dostała ibum dwa razy i było już dobrze. Piątek, jak i cały weekend były piękne, więc spędziliśmy je na świeżym powietrzu, tak jak powinno być!
A teraz ropień. Drugi bąbel, który wtedy się wchłonął pękł zaledwie tydzień później, a 1,5 tygodnia później pękł jeszcze raz, na środku. Wyglądało to tak, jakby cała ropa się nie wysączyła i ta reszta się wydostała. Ja naiwna myślałam, że to już koniec… W ten czwartek Agnieszki pupcia już tak dobrze nie wyglądała i znowu pojawiła się groźba nowego ropnia. Zadzwoniłam do naszej lekarki. Pani doktor zasugerowała mi, żebym udała się do chirurga, może to otworzą, wyczyszczą… Pani doktor boi się, że zrobi nam się tam martwica. Wzięłam kartkę z adresami, które dostałam na Krysiewicza i zadzwoniłam do jednej z poradni w Poznaniu. Udało się nam umówić na poniedziałek, tak na dzisiaj. Wczoraj wyglądało to całkiem przyzwoicie i nawet rozważaliśmy odwołanie wizyty. Jednak jak się temu dokładnie przyjrzałam, to z jednej strony było różowe, ale z drugiej twarde i sine. Zdecydowałam, że pojedziemy i chociaż dowiemy się co i jak. Rano czekała na nas „niespodzianka”. Ropień się odbudował i to w całej okazałości!! Pan doktor najpierw nas wysłuchał, a jak zobaczył ropień na pupie był zaskoczony. Spodziewał się czegoś znacznie większego!! Uznał, że nie ma się czym martwić, mam kupić korę dębu i robić przymoczki, bo ona dobrze goi i ściąga. Dowiedziałam się, że ten ropień jest pierwsza klasa, bo leci krew. Lekarz wziął nożyczki, przeciął bąbel, oczyścił gazikiem i zakleił plastrem. Powiedział, że u „takich” dzieci to norma i że to będzie się cały czas odnawiało. Jest w fatalnym miejscu, ulega stałemu zabrudzeniu i nie ma tam dostępu tlenu. Na pocieszenie dostałam numer telefonu Pana doktora i zapewnienie, że jakby zrobił się jeszcze raz, mam dzwonić, przyjeżdżać, a on to oczyści. Tylko, że tyle, to ja sama potrafię zrobić. Robiłam to już 7 razy, to i kolejny raz dam radę, nie muszę jechać z dzieckiem 120 km.
Wiecie, lekarz był sympatyczny, miły… Tylko ja spodziewałam się usłyszeć, że to się zaraz zagoi, że za chwilkę będzie dobrze. Nie chcę słyszeć, że ktoś ma coś większego, gorszego i bardziej ropieje. Mnie nie pociesza nieszczęście innych, ja chcę wiedzieć, jak zaradzić chorobie mojego dziecka! Pan doktor kojarzył historię Agnieszki, prawdopodobnie, to on robił jej endoskopię i wyciągał parówkę. Nie będę pisała już, jak zareagował na martwicę fourniera. Stwierdził tylko, że dzieci tego nie mają, nie mógł pojąć, dlaczego skazano nas na tak daleką, bezsensowną podróż.
Za jedną drogą, jak umawiałam Agnieszkę do chirurga, umówiłam ją też do alergologa. Oczywiście w Poznaniu. Wizyta już 9 marca!!! Wygląda na to, że do tego czasu musi brać ten contrahist, bo teraz pyliła pokrzywa, bylica i grzyby, a Agnieszka ma wydzieliny strasznie dużo. Jednak nie choruje, boję się pomyśleć, co byłoby, gdybyśmy nie dawali jej tego leku. Zastanawiam się jak wiele jej antybiotyków byłoby niepotrzebnych, gdybym wcześniej na to wpadła. U mnie w rodzinie, nikt nie ma alergii, więc nie pomyślałam o tym. Żel do oczu doszedł do nas, tak jak Sylwia obiecała i wiecie co? Agnieszka jest na niego uczulona!!! Oczka jej spuchły, zrobiły się czerwone i przekrwione. Szybciutko przemyłam, tyle ile dałam radę. Zostaliśmy z tym, co mieliśmy wcześniej, a Agnieszka ma ostatnio bardzo przesuszone oczka.
Moi kochani, życzę Wam samych przyjemnych dni, które niestety, robią się coraz bardziej jesienne. Lato odchodzi, zaczynam za nim już tęsknić… Samych przyjemności!!!

2 komentarze:

  1. ~nitka82
    9 września 2014 o 16:34

    Z tą alergią to może mieć Pani rację. Nie było wiosny żeby moja Daria ją nie przechorowała,Kwiecień, maj , czerwiec to były miesiące w których najczęściej lądowałyśmy w szpitalu. Aż sama zaczęłam podejrzewać alergię a testy ją potwierdziły. Teraz od początku marca już zaczynam małej podawać zyrtec no i jest poprawa.
    Dużo zdrowia życzę :)

    AnkaJ
    9 września 2014 o 18:18

    Tak, tylko Agnieszka ma niemal cały rok takie ataki alergiczne. Jedyny okres, to styczeń, a luty. Wtedy jakby spokojniej było, ale głównie przy dużych mrozach. Najgorzej jak jest wiatr i wilgoć, tak jak teraz. Agnieszka dzisiaj ma opuchnięte oczka i musiałam jej kupić krople do oczu na alergię. Wieczorem zakropię i zobaczę jaki będzie skutek!
    Serdecznie pozdrawiam i życzę dużo zdrowia :)

    ~nitka82
    9 września 2014 o 18:44

    Taaak jak wiatr to Daria też łzawi i ślini się niemiłosiernie ale wilgoć już łagodzi objawy. Może to kurz, roztocza, pleśnie …. testy pokarzą tylko ten termin to masakra jakaś
    Daria też ma uczulenie na żele do oczu ( nawet Vita pos) tylko krople są ok

    AnkaJ
    10 września 2014 o 07:45

    Kurczę, o kurzu nie pomyślałam… Pozostaje na m czekać do wiosny, na badania i testy. Na krople, Opatanol, Agnieszka uczulona nie jest!! Juuupiiii!!!
    Pozdrawiam gorąco!!

    ~Lila Liv
    9 września 2014 o 20:14

    Bardzo współczuję Agnisi.Ja miałam dwa razy ropień,w odstępie około dwóch lat,za każdym razem na jednej z rąk,niemal w tym samym miejscu.Jeden pękł,drugi trzeba było przeciąć i wyczyścić…Ale to było wieki temu,sama byłam niewiele starsza od Agnisi.I goiło się szybko jak dotąd bez odnawiania się.Ale to ręka-raz było lato,drugim razem wczesna wiosna,ale w domu ciepło,można było krótki rękaw nosić.Masz rację,sama Jej oczyścisz rankę,bez chirurga,ale diagnoza trochę przygnębiająca.Ja jestem okresowo umiarkowaną alergiczką(czerwiec jest dla mnie makabraiczny,reszta roku jakoś mniej).Nie wiem,na co może być uczulona nasza Królewna,skoro cały rok jest uczulona.I do tego jeszcze na lek odczulający,to brzmi jak czarna komedia…Trzymajcie się,Dziewczynki,myślę o Was non-stop.Całuski***

    AnkaJ
    10 września 2014 o 08:00

    Ten bepanthen nie jest przeciwalergiczny, ale nawilżający i miał zapobiec przesuszaniu gałki ocznej. Możliwe, że źle coś przedstawiłam, ten post taki trochę chaotyczny, ale tak zwykle jest, jak zbyt wiele chce się przekazać ;)Teraz kupiłam krople do oczu Opatanol, to typowo na alergię, Gucia nie jest uczulona!!! Do tego dostała krople do nosa. Zabezpieczona na całości, ale test będzie jak wyjdziemy na dwór. Wczoraj Agnieszka miała bardzo zapuchnięte oczy i dzwoniłam do lekarki po receptę na te właśnie krople.
    Lekarz mnie rozczarował, może to głupie z mojej strony, ale poczułam się jak intruz w jego gabinecie… Poczekam na wizytę w poradni żywienia, tam mają do czynienia z najróżniejszymi przypadkami, może pomogą nam i w tej dziedzinie. A skoro chirurg orzekł, że to i tak będzie się odnawiało, to nie ma co się spieszyć.
    Przytulam Liluś i pozdrawiam!!

    ~Lila Liv
    10 września 2014 o 14:42

    Ja też czytam jednym tchem i może czegoś nie łapię:)Poczucie,że jest się intruzem w gabinecie lekarza jest mi znane…I wiem,jakie jest okropne.Współczuję.Dobrze,wobec tego,że Agnisia nie jest uczulona na lek odczulający i ‚trafiłaś’w krople,które Jej pomagają.Trzymam kciuki za to,co będzie na dworze:)))Buziak***

    AnkaJ
    11 września 2014 o 20:12

    Dziękuję Liluś! Oczka i nosek są czyste. Tylko z tej buzi i rurki leci jak z kranu.
    Przytulam!!

    OdpowiedzUsuń
  2. ~Longina
    11 września 2014 o 18:34

    Przyznam, że mnie załamałaś opinią lekarza co do ropnia Gusi. Kurde jak to norma?! Jak to będzie się odnawiało?!
    Powiedz, że żartujesz z tą wizytą w marcu, przecież nawet jeszcze połowy września nie ma. Ja pierdziu. Miejmy nadzieję, że gdy przyjdzie jesień i zima to ta alergia da jej spokój. buziak :*

    AnkaJ
    11 września 2014 o 20:15

    Wiem, też się załamałam. Łaziłam jak zbity pies całe popołudnie. Nie dosyć, że ta podróż do Poznania mnie zawsze stresuje, to jeszcze lekarz… dziwny jakiś. Będę próbowała się jeszcze czegoś dowiedzieć, może w poradni żywienia nam pomogą. Jeżdżenie i szukanie w ciemno, to takie trochę bez celu. Zobaczymy co z tą jej alergią będzie, ale przyznam, że tak źle jeszcze nie było. Mam też nadzieję, że może zadzwonią z poradni, może coś się zwolni wcześniej.
    Przytulam kochana!!! Buziak!! :*

    ~Aga-krk
    24 września 2014 o 09:28

    Pewnie lekarz miał na myśli, że dzieciaki leżące, z pieluchami mają skłonności do ropni na pupie. Ja co prawda nie jestem leżąca, tylko siedząca na wózku inwalidzkim, ale też z pampersem. I szczerze mówiąc przez 26 lat mojego życia, tylko ze 2 razy miałam jakiś ropień na pupie. Ale jak już pękł i wszystko wylazło to się pięknie goił. No i do tej pory mam spokój
    No cóż…. różni są lekarze na tym świecie…. szkoda tylko, że tak bezmyślnie generalizują i tak chętnie stwierdzają coś „na pewno”….

    AnkaJ
    24 września 2014 o 14:35

    Masz rację, lekarzowi chodziło t dzieci pampersowane, leżące. Jednak mam wrażenie, że ropień potraktował jak odleżynę. Na tym właśnie problem polega, że taki ropień pojawia się u dziecka z pampersem, jak i zdrowej osoby. Pojawia się, goi i nie wychodzi, czy to na pupie, ręce, plecach, czy twarzy. A u Agnieszki od 5 miesięcy wraca i wraca. Myślałam, że dowiem się od czego to się robi, co jest powodem jego tworzenia się, a tu nic, zero informacji. Smutne to :(
    Dziękuję, że jesteś i życzę wszystkiego dobrego!! :)

    ~Anna
    11 września 2014 o 21:39

    Aneczko, Twoje wpisy mimo trudnych sytuacji są pozytywne, zdróweczka Kochane

    AnkaJ
    12 września 2014 o 11:03

    No nie wiem, ja mam wrażenie, że się stale użalam. Uwierz mi jednak, że ja już nie wiem co robić z tym ropniem, do tego teraz ta alergia… Żadnego roku nie było tak źle jak teraz, dlatego przyszła mi na myśl ta alergia. Z ropniem to już zrobiło się tak, że pokazuję go rehabilitantom, bo mam wrażenie, że ludzie mi nie uwierzą, że ja ściemniam… Głupie nie?
    Przytulam, Anuś!!!

    ~okiem kobiety
    12 września 2014 o 17:37

    fakt, że długo nie pisałaś, już się o Was martwiłam. Nie fajnie, że ten ropień będzie się odnawiał, biedna Agnieszka.
    Też żałuję, że lato już się kończy.
    Dużo zdrówka dla Was!

    AnkaJ
    18 września 2014 o 09:14

    Przepraszam kochana, ale przegapiłam Twój komentarz w meilach. Cieszę się, że jesteś,bo myślałam, że coś się dzieje u Was niedobrego!!! Sama nie byłam u Was patrzeć, a przecież Wy do szpitala szłyście!! Już nadrabiam!!!
    Buziaki!!

    OdpowiedzUsuń