wtorek, 1 listopada 2011

Chlebek i smutne święto /1 listopada 2011/

Ząbki się ruszają, jeszcze żaden nie opuścił swojego miejsca. Staram się delikatnie nimi ruszać. Obstawiam dolną jedynkę jako pierwszą zdobycz Zębowej Wróżki
W końcu udało mi się upiec taki prawdziwy chlebek na zakwasie. W tym celu kupiłam sobie okazyjnie książkę o wypieku chleba. Korzystając z jej cennych rad, zrobiłam zakwas. Miałam co prawda niezły problem, bo zakwas musi być w ciepłym, a my jeszcze nie grzejemy w dzień, jednak wykorzystałam mój patent na drożdżowe. Wstawiałam słoik do gorącej wody kilka razy dziennie i wieczorem. No i wyrósł. Drugi problem, to mój nienajlepszej jakości piekarnik. Trzymając się jednak zasady „dla chcącego nic trudnego”, dałam radę upiec pełnoziarnisty chleb na zakwasie :))) Dałam radę nawet go wyrobić, choć prawdę mówiąc byłam mokra, moje ręce są niestety słabe i robi mi się gorąco jak tylko je nadwyrężę. Ale co tam, ważne, że wyszedł! Ten zapach pieczonego chleba w domu, powala na kolana. Swoją drogą smak też. Niektórzy mówią, że to moda na pieczenie chleba. Uważam jednak, że od niedawna dopiero ogólnie dostępna jest mąka do jego wypieku, w przystępnej cenie. Mam tylko problem z zakupem mąki bez otrębów i płatków. Agnieszce takiego nie podam, bo nie przejdzie przez strzykawkę. Na razie kupuję mąkę z Lubelli, szukam też innej, razowej, żytniej, pszennej, orkiszowej. Będę kombinowała A poza tym, chleb w sklepie, czasami jest naprawdę nie do zjedzenia.
Wczoraj upiekłam chlebek na drożdżach. Trochę mnie stresowało, że chleb był ciągle mokry w środku, ale smak…genialny. Arek pół bochenka zjadł na kolację (smacznego). Dzisiaj Agniesia też dostanie na śniadanko chlebek pieczony przez mamusię. W końcu po to tego upiekłam. Jutro zacznę robić nowy zakwas, bo sobie gapa, nie odłożyłam na następny chleb. I w niedzielę upiekę kolejny :)))
Agniesia dzielnie protestuje każdego ranka przy podawaniu jej Ismigenu. Opanowała do perfekcji wylewanie nadmiaru śliny z buzi, co też czyni z lekarstwem. Normalnie profesjonalistka… Lekcji jak się okazało w poniedziałek nie było, bo szkoła miała wolne. Mamy za to w środę i czwartek, bo w zeszłym tygodniu Pani Halinka się rozchorowała i musimy odrobić. Każdego ranka nachodzi mnie refleksja, przy ubieraniu Thera-Togsa, gdyby ten kombinezon tak łatwo się zakładało jak się zdejmuje, życie byłoby prostsze. Prawda ze twórcza myśl
~~~~~~~~~~~~~~~~
Dzisiaj Wszystkich Świętych. Będziemy odwiedzać groby naszych drogich zmarłych, wspominać ich, palić znicze, ustawiać kwiaty. Ja też jadę z rodzeństwem do Murowanej Gośliny, jak co roku, na grób ojca, a potem na grób dziadków w Wągrowcu. Agnieszka z tatkiem będą się tulić w domu. Jest tak tłoczno na cmentarzach, że nie zabieram jej tam w ten dzień.
Jak co roku, zapalę znicze na grobach, do których nikt nie zdołał dotrzeć. I jak co roku, łączę się myślami z rodzicami, którzy pożegnali swoje maleńkie serduszka i właśnie dzisiaj odwiedzają je, wspominając i płacząc. Bądźcie nadal silni moi kochani, Wasze Aniołki by tego chciały!

1 komentarz:

  1. ~Liv
    1 listopada 2011 o 18:35

    Wiesz, póki wraz z Rodzeństwem idziecie razem na grób Taty, to nie będzie smutne święto…Na taki chlebek już mi płynie ślinka do ust:)

    ~AnkaJ
    1 listopada 2011 o 22:43

    Masz rację Liv. Dobrze mieć wsparcie w smutnych chwilach. Zawsze jest z kim pogadać i znaleźć zrozumienie.A na chlebek…zapraszam :))))Pozdrawiam kochana!

    OdpowiedzUsuń