Ząbki się ruszają, jeszcze żaden nie opuścił swojego miejsca. Staram się
delikatnie nimi ruszać. Obstawiam dolną jedynkę jako pierwszą zdobycz
Zębowej Wróżki
W
końcu udało mi się upiec taki prawdziwy chlebek na zakwasie. W tym celu
kupiłam sobie okazyjnie książkę o wypieku chleba. Korzystając z jej
cennych rad, zrobiłam zakwas. Miałam co prawda niezły problem, bo zakwas
musi być w ciepłym, a my jeszcze nie grzejemy w dzień, jednak
wykorzystałam mój patent na drożdżowe. Wstawiałam słoik do gorącej wody
kilka razy dziennie i wieczorem. No i wyrósł. Drugi problem, to mój
nienajlepszej jakości piekarnik. Trzymając się jednak zasady „dla
chcącego nic trudnego”, dałam radę upiec pełnoziarnisty chleb na
zakwasie :))) Dałam radę nawet go wyrobić, choć prawdę mówiąc byłam
mokra, moje ręce są niestety słabe i robi mi się gorąco jak tylko je
nadwyrężę. Ale co tam, ważne, że wyszedł! Ten zapach pieczonego chleba w
domu, powala na kolana. Swoją drogą smak też. Niektórzy mówią, że to
moda na pieczenie chleba. Uważam jednak, że od niedawna dopiero ogólnie
dostępna jest mąka do jego wypieku, w przystępnej cenie. Mam tylko
problem z zakupem mąki bez otrębów i płatków. Agnieszce takiego nie
podam, bo nie przejdzie przez strzykawkę. Na razie kupuję mąkę z
Lubelli, szukam też innej, razowej, żytniej, pszennej, orkiszowej. Będę
kombinowała A poza tym, chleb w sklepie, czasami jest naprawdę nie do zjedzenia.
Wczoraj
upiekłam chlebek na drożdżach. Trochę mnie stresowało, że chleb był
ciągle mokry w środku, ale smak…genialny. Arek pół bochenka zjadł na
kolację (smacznego). Dzisiaj Agniesia też dostanie na śniadanko chlebek
pieczony przez mamusię. W końcu po to tego upiekłam. Jutro zacznę robić
nowy zakwas, bo sobie gapa, nie odłożyłam na następny chleb. I w
niedzielę upiekę kolejny :)))
Agniesia dzielnie protestuje każdego
ranka przy podawaniu jej Ismigenu. Opanowała do perfekcji wylewanie
nadmiaru śliny z buzi, co też czyni z lekarstwem. Normalnie
profesjonalistka… Lekcji jak się okazało w poniedziałek nie było, bo
szkoła miała wolne. Mamy za to w środę i czwartek, bo w zeszłym tygodniu
Pani Halinka się rozchorowała i musimy odrobić. Każdego ranka nachodzi
mnie refleksja, przy ubieraniu Thera-Togsa, gdyby ten kombinezon tak
łatwo się zakładało jak się zdejmuje, życie byłoby prostsze. Prawda ze
twórcza myśl
~~~~~~~~~~~~~~~~
Dzisiaj
Wszystkich Świętych. Będziemy odwiedzać groby naszych drogich zmarłych,
wspominać ich, palić znicze, ustawiać kwiaty. Ja też jadę z rodzeństwem
do Murowanej Gośliny, jak co roku, na grób ojca, a potem na grób
dziadków w Wągrowcu. Agnieszka z tatkiem będą się tulić w domu. Jest tak
tłoczno na cmentarzach, że nie zabieram jej tam w ten dzień.
Jak co
roku, zapalę znicze na grobach, do których nikt nie zdołał dotrzeć. I
jak co roku, łączę się myślami z rodzicami, którzy pożegnali swoje
maleńkie serduszka i właśnie dzisiaj odwiedzają je, wspominając i
płacząc. Bądźcie nadal silni moi kochani, Wasze Aniołki by tego chciały!
~Liv
OdpowiedzUsuń1 listopada 2011 o 18:35
Wiesz, póki wraz z Rodzeństwem idziecie razem na grób Taty, to nie będzie smutne święto…Na taki chlebek już mi płynie ślinka do ust:)
~AnkaJ
1 listopada 2011 o 22:43
Masz rację Liv. Dobrze mieć wsparcie w smutnych chwilach. Zawsze jest z kim pogadać i znaleźć zrozumienie.A na chlebek…zapraszam :))))Pozdrawiam kochana!