piątek, 10 lutego 2012

Choruszek /10 lutego 2012/

No i pochorowała mi się Maleńka. Tak długo było dobrze, już ze dwa miesiące od ostatniego antybiotyku, do tego w inhalacji. Jak widać nie ma tak dobrze. Po cichu sobie liczyłam, że przetrwamy tą zimę i jakoś nie damy się chorobie.
W środę na rehabilitacji Agnieszka miała potworny (uwierzcie mi na słowo) ból w lewej nodze. Nerw biegnący od bioderka, przodem do kolana, chyba kulszowy. Każdy ucisk i dotyk powodował podrażnienie, na tyle bolesne, że Agutek podskakiwał na materacu, a na kolanach przy wałku, prostowała się. Ciocia Asia rozmasowała delikatnie i zatejpowała. Jeszcze w trakcie zajęć podałam Agusi Ibum, po południu musiałam powtórzyć. A już było całkiem spokojnie, drobne nastawienia kręgosłupa i w sumie to wszystko. W nocy Aguś dostała gorączki, nie byłam pewna czy to nie od tego bólu w nóżce. Dostała lek i po półtorej godzinie się wyciszyła i zasnęła. O 6 historia się powtórzyła. Liczyłam na to, że w dzień będzie już dobrze. Niestety, znowu to samo i ewidentny ból gardła. Z Panią doktor umówiłam się na wieczór, przyjmowała do 18, więc pod koniec mieliśmy podjechać. Gardło czerwone, gorączka blisko 39… Skończyło się Dalacinem C, na szczęście nie zastrzykami.
Dzisiaj rano przypomniało mi się, dlaczego tego leku już nie chciałam dla Agi. Jakoś dziwnym zbiegiem okoliczności po tym antybiotyku, Agnieszki PEG „wjeżdża” do brzuszka. Rano już był krótszy. No trudno, mam nadzieję, że to się nie powtórzy. Po nocy z gorączką Aguś śpi, bledziutka i słabiutka. Dobrze, że zasnęła, bo ostatnie dwie noce i wczorajszy dzień były prawie bezsenne. Nawet jak zeszła jej gorączka nie zmrużyła oczu. No może takie krótkie drzemki. Dlatego mogę pozwolić sobie na napisanie kilku słów.
Śniegu napadało, myślałam sobie, że może uda się pojechać na trochę na sanki z Agusią, a tu nic z tego. Zajęcia na przyszły tydzień muszę odwołać, bo myszka będzie za słaba. Biedne to moje dziecko.
Mamusia za to zapisała się na sobotę na rehabilitację do Asi, ostatni raz w listopadzie chyba byłam… Już nie pamiętam, a krzyże zaczęły mi doskwierać w tym tygodniu znacząco. No i postanowiłam sobie zaszaleć, zapisałam się do fryzjera! Muszę odświeżyć te moje kłaczki, bo z rok już ich nie podcinałam, farbę sobie daruję. Moja grzywka woła o naprawienie, po tym, jak sama się okaleczyłam i ją ścięłam. Później chciałam sobie rękę obciąć, za własną głupotę, ale co tam, trochę odrosła i się wyrównała
Lecę moje maleństwo nakarmić. Troszkę zupki delikatnej dostanie, bo leki muszę jej w obiadku podać. Dzięki rurce, nie mam problemu z karmieniem, dostaje troszkę mniej i delikatniejsze posiłki, ale dostaje. Więcej płynów trzeba podawać, ale to chyba wiadomo.
Miłej zabawy na śniegu z dzieciaczkami i zdrowia przede wszystkim :)))

1 komentarz:

  1. ~Edyta S
    11 lutego 2012 o 09:11

    No to życzymy zdrowia dziewczyny.U nas zaczeły się ferie a zimno takie że nawet głowy z pod kołdry się nie chce wystawiać.O mnie fryzjer też się prosi-hehhehehehehehJa dzielnie udaję że nie widzę moich 10 centymetrowych odrostów-hehehhehe.Może po feriach się uda i matka zaszaleje.Narazie czapka na głoew i jest ok;Pozdrawiam was dziewczyny gorąco.Pocieszające jest to że już niedługo wiosna.Edyta S.

    Liv___
    11 lutego 2012 o 10:53

    Przesyłam mnóstwo ciepłych myśli i pozytywnej energii, żeby odpędzić od Aginka to choróbsko wstrętne!!! Niech sobie idzie i najlepiej nie wraca…Zimno jest strasznie, ale podobno powoli ma być lepiej – oby!Wspaniale zrobiłaś, że poszłaś do fryzjera! To Ci się chwali – bardzo mocno!!!Buziaki, moje Dzielniaczki!!!!

    ~iwona
    12 lutego 2012 o 20:47

    Ojej, to zdrowiejcie!!! sciskam

    OdpowiedzUsuń