No i pochorowała mi się Maleńka. Tak długo było dobrze, już ze dwa
miesiące od ostatniego antybiotyku, do tego w inhalacji. Jak widać nie
ma tak dobrze. Po cichu sobie liczyłam, że przetrwamy tą zimę i jakoś
nie damy się chorobie.
W środę na rehabilitacji Agnieszka miała
potworny (uwierzcie mi na słowo) ból w lewej nodze. Nerw biegnący od
bioderka, przodem do kolana, chyba kulszowy. Każdy ucisk i dotyk
powodował podrażnienie, na tyle bolesne, że Agutek podskakiwał na
materacu, a na kolanach przy wałku, prostowała się. Ciocia Asia
rozmasowała delikatnie i zatejpowała. Jeszcze w trakcie zajęć podałam
Agusi Ibum, po południu musiałam powtórzyć. A już było całkiem
spokojnie, drobne nastawienia kręgosłupa i w sumie to wszystko. W nocy
Aguś dostała gorączki, nie byłam pewna czy to nie od tego bólu w nóżce.
Dostała lek i po półtorej godzinie się wyciszyła i zasnęła. O 6 historia
się powtórzyła. Liczyłam na to, że w dzień będzie już dobrze. Niestety,
znowu to samo i ewidentny ból gardła. Z Panią doktor umówiłam się na
wieczór, przyjmowała do 18, więc pod koniec mieliśmy podjechać. Gardło
czerwone, gorączka blisko 39… Skończyło się Dalacinem C, na szczęście
nie zastrzykami.
Dzisiaj rano przypomniało mi się, dlaczego tego leku
już nie chciałam dla Agi. Jakoś dziwnym zbiegiem okoliczności po tym
antybiotyku, Agnieszki PEG „wjeżdża” do brzuszka. Rano już był krótszy.
No trudno, mam nadzieję, że to się nie powtórzy. Po nocy z gorączką Aguś
śpi, bledziutka i słabiutka. Dobrze, że zasnęła, bo ostatnie dwie noce i
wczorajszy dzień były prawie bezsenne. Nawet jak zeszła jej gorączka
nie zmrużyła oczu. No może takie krótkie drzemki. Dlatego mogę pozwolić
sobie na napisanie kilku słów.
Śniegu napadało, myślałam sobie, że
może uda się pojechać na trochę na sanki z Agusią, a tu nic z tego.
Zajęcia na przyszły tydzień muszę odwołać, bo myszka będzie za słaba.
Biedne to moje dziecko.
Mamusia za to zapisała się na sobotę na
rehabilitację do Asi, ostatni raz w listopadzie chyba byłam… Już nie
pamiętam, a krzyże zaczęły mi doskwierać w tym tygodniu znacząco. No i
postanowiłam sobie zaszaleć, zapisałam się do fryzjera! Muszę odświeżyć
te moje kłaczki, bo z rok już ich nie podcinałam, farbę sobie daruję.
Moja grzywka woła o naprawienie, po tym, jak sama się okaleczyłam i ją
ścięłam. Później chciałam sobie rękę obciąć, za własną głupotę, ale co
tam, trochę odrosła i się wyrównała
Lecę
moje maleństwo nakarmić. Troszkę zupki delikatnej dostanie, bo leki
muszę jej w obiadku podać. Dzięki rurce, nie mam problemu z karmieniem,
dostaje troszkę mniej i delikatniejsze posiłki, ale dostaje. Więcej
płynów trzeba podawać, ale to chyba wiadomo.
Miłej zabawy na śniegu z dzieciaczkami i zdrowia przede wszystkim :)))
~Edyta S
OdpowiedzUsuń11 lutego 2012 o 09:11
No to życzymy zdrowia dziewczyny.U nas zaczeły się ferie a zimno takie że nawet głowy z pod kołdry się nie chce wystawiać.O mnie fryzjer też się prosi-hehhehehehehehJa dzielnie udaję że nie widzę moich 10 centymetrowych odrostów-hehehhehe.Może po feriach się uda i matka zaszaleje.Narazie czapka na głoew i jest ok;Pozdrawiam was dziewczyny gorąco.Pocieszające jest to że już niedługo wiosna.Edyta S.
Liv___
11 lutego 2012 o 10:53
Przesyłam mnóstwo ciepłych myśli i pozytywnej energii, żeby odpędzić od Aginka to choróbsko wstrętne!!! Niech sobie idzie i najlepiej nie wraca…Zimno jest strasznie, ale podobno powoli ma być lepiej – oby!Wspaniale zrobiłaś, że poszłaś do fryzjera! To Ci się chwali – bardzo mocno!!!Buziaki, moje Dzielniaczki!!!!
~iwona
12 lutego 2012 o 20:47
Ojej, to zdrowiejcie!!! sciskam