Witajcie
po przymusowej przerwie. Otóż od piątkowego wieczora nie mamy
Internetu. W końcu zadzwoniłam dzisiaj i niestety, całe urządzenie jest
spalone i brakuje części. W związku z dzisiejszym świętem, nadal nie ma
widoków na naprawę, chociaż termin naprawy zmieniano już kilkakrotnie.
Najbliższy widnieje na 16.08 na godzinę 22. Oficjalnie nie dosłano
części i dlatego nie można było wczoraj naprawić awarii. Ja, w swoim
małym rozumku wydedukowałam, że serwisanci zrobili sobie również długi
weekend. Tym sposobem netu nie ma! Pozostało czekać i korzystać z
bezprzewodowego w laptopie Danki.
Wracając
do spraw najaktualniejszych. Agniesia już kończy swój antybiotyk.
Jednak długo bałam się, że nie zadziała. Do czwartku włącznie miała
temperaturę. Jakby nie patrzeć, była to nasza 4 doba. Jednak między 13 a
14 dostała gorączki i nie mogłam jej zbić blisko dwie godziny. Jak
schodziła o 0,5-1 stopień, po chwili wracała spowrotem. Widać było, że
organizm walczy, ale ile można. Masaż limfatyczni powodował chwilowe
obniżenie gorączki, jak przestawałam, wracała i tak w kółko! Oszaleć
można. Zaczęłam pogrążać się w depresji, coraz głębszej. Nie chciało już
mi się śmiać, rozmawiać, ani wychodzić. A ja nadal byłam w trakcie
załatwiania karetki na wtorek. Zwyczajnie, nie mogę mieć czegoś tak bez
dodatkowych telefonów i nerwów. Trzeba się napocić i powalczyć. W
czwartek zadzwoniła do mnie nasza Pani doktor, z pytaniem, gdzie mam
zlecenie na karetkę, tę z czerwca!!!! No jak gdzie mam? W domu!!!
Okazało się, że trzeba było to zlecenie wysłać do nich również pocztą…
Dobrze wiedzieć! Pan, który to załatwiał był tak zajęty narzekaniem na
swój biedny los urzędnika, że zapomniał mi o tym powiedzieć. Jakby
chcieli, to, to zlecenie ze stycznia 2009 też mogę wysłać. Zawiozłam po
południu do przychodni i Pani pielęgniarka wysłała.
Noc
z czwartku na piątek była „rewelacyjna”!!! Muszę dawać Agiś antybiotyk
co 8 godzin, i ta ósma godzina przypada m.in. o 24. Nie ma wyjścia muszę
czekać, bo jak zasnę, nie wiem czy się dobudzę. Tej nocy jednak poszłam
spać grubo po 1. Już wieczorem zauważyłam, że coś nie tak jest z
Agnieszki gastrostomią. Jest jakby krótsza… coś mi tu śmierdziało. W
nocy podałam Agi delikatnie lek, żeby jej nie obudzić, ale jak zawsze
ślepka otworzyła, więc postanowiłam ją przewrócić na drugi bok. A tu
niespodzianka. Bluzeczka cała mokra. Okazało się, że z dziurki w
brzuszku wypłynęły wszystkie płyny!!! Cała w nerwach zabrałam się za
wymianę G-Tube na Foleya. Naszykowałam sobie wszystko i zaczęłam
wyciągać wodę z balonika. Jednak nie mogłam wyciągnąć końcówki PEG-a
przez otwór, pojawiła się krew. Agnieszka przy każdym pociągnięciu
reagowała bólem i nerwami, starałam się być delikatna, jedna nie zawsze
udaje się uniknąć bólu. Po ilości płynu wyciągniętego z balonika,
wiedziałam, że nie był uszkodzony. Ponieważ i tak we wtorek jedziemy do
Warszawy, postanowiłam poczekać i sprawdzić, czy przetrwamy jeszcze z
tym co mamy. Włożyłam spowrotem gastrostomię, napompowałam balonik i
sprawdziłam, czy faktycznie jest w żołądku. Na szczęście był. Podałam
Agulce jeszcze trochę kaszki z mlekiem i ułożyłam do spania. Ja jednak
nie mogłam zasnąć. Rano znowu temperatura o 5, na szczęcie tym razem
lekko powyżej 37 stopni. Nie wiedziałam jednak czy nie było to
spowodowane naszą walką nocną. Podałam jej nurofen i picie. Po godzinie
nerwów i walki zasnęła, ja też położyłam się powrotem, do 8 zostało
jeszcze trochę czasu. Byłam zmęczona fizycznie i psychicznie.
No
i kolejny telefon z NFZ, Pani poinformowała mnie, że karetka oczywiście
jest przyznana i informacja jest już w pogotowiu. Jednak nie ma lekko.
Okazało się, że w końcu zauważyli, że Warszawa, to nie jest najbliższy
nam oddział Żywienia. Przecież ja to wiem. Dlatego w każdym wniosku
zaznaczam, że należymy do programu żywienia enteralnego. Na co
oczywiście nikt pewnie nie zwraca uwagi. Generalnie mam wrażeni e, że
nie czytają tego co ja piszę. Pani z życzliwości zadzwoniła, żeby mnie
poinformować, że może w końcu dojść do tego, że będę musiała dopłacać
różnicę w kilometrach!! Spróbuję załatwić z poradni w CZD zaświadczenie,
że znajdujemy się pod ich stałą kontrolą i opieką. Mimo wszystko
dziękuję za ostrzeżenie.
Wczoraj
Agniesia od rana sobie coś tam wystawiła. Rano rozbolał ją brzuszek i
spięła się tak gwałtownie, że sama słyszałam jak coś chrupnęło. U taty
na kolanach leżała cała zdenerwowana i czujna. Przy każdym ruchu
pojawiało się przerażone spojrzenie i łzy. W końcu zabrałam ją na stół i
zaczęłam oglądać jej ciałko. Najpierw delikatne rozmasowanie, potem
delikatne wygięcia na boczkach i nic. W końcu położyłam ją na brzuszku i
zaczęłam bardzo delikatnie uciskać kręgosłup. W końcu przy odcinku
lędźwiowym coś nieprzyjemnie chrupnęło, jak nadusiłam na pupkę ściągając
ją w dół, tym samym rozciągając kręgosłup. Ciarki mnie przeszły, nie
lubię tego dźwięku, zwłaszcza jak wiem, że to ja zrobiłam.
Porozciągałam
ją jeszcze troszkę, starając się rozluźnić jej kark. W jakimś stopniu
się udało, ale myślę, że to jeszcze mało. Dla odmiany mamusi dzisiaj
wyskoczyły kręgi piersiowe. A jutro podróż w mało komfortowych warunkach
do stolicy, czeka nas 12 godzin w karetce. Chyba umrę z bólu, a dzisiaj
Aquapark nieczynny i nie mogę iść na rehabilitację awaryjną. Muszę
pokombinować trochę, może sobie coś poprawię.
Kochana
Beatko, dziękuję za przemiłe odwiedziny! Przyjemnie było się spotkać i
pogadać. Mam nadzieję, że spotkamy się przy Twojej najbliższej wizycie w
Kiedrowie!!! Buziaki!!!!
~zlebek
OdpowiedzUsuń15 sierpnia 2011 o 21:45
Dacie rade dziewczyny!!!nie poddawaj sie Aniu w walce z NFZ trzeba miec duuuzo cierpliwosci i nerwy na wodzy ale załatwic można!Nie pozwól by ich było na wierzchu.Pozdrawiam serdecznie i słonecznie-szybkiej i bezbolesnej wizyty w stolicy życze!
~Longina
16 sierpnia 2011 o 22:45
Oj to dlatego Cię kochana nie mogłam złapać na gg i nie odpisałaś na wiadomości. Mam nadzieję, że zrobią Wam w końcu ten internet. Kurcze zawsze gdy czytam takie posty jak dziś to nie mogę wyjść z podziwu jaka Ty jesteś odważna w tych wymianach a Agniesia jaka dzielna, choć wiadomo, że trochę ją boli. buziaki :)
~babcia gosia
17 sierpnia 2011 o 20:12
Boże..jest Pani niesamowita…Wiem, co to znaczy nagły przypływ adrenaliny, kiedy trzeba samemu podjąć działanie natychmiast. Siły przychodzą pewnie wprost z Nieba..bo inaczej tego wytłumaczyć nie potrafię. Cztery długie lata stałam u boku MAMY przykutej do łóżka…i z czasem nawet problem z cewnikiem stał się taki oczywisty do rozwiązania, wkłucie , podanie leku natychmiast. To jest POTĘGA MIŁOŚCI …Moja była do MATKI, PANI DO DZIECKA…Przytulam bardzo, bardzo mocno – ogromny buziak dla AGUSI od babci Gosi…Ślę tony sił i WIELKI SZACUNEK dla PANI.
~Beata
22 sierpnia 2011 o 19:14
Też się cieszę z naszego spotkania! Na pewno wpadnę i zawsze o Was pamiętam :) Trzymajcie się i uważajcie na swoje kręgosłupy :) Pozdrawiam
~natii
23 sierpnia 2011 o 19:42
Głusi też potrafią śpiewać !! Kołysanka w języku migowym :)http://www.youtube.com/watch?v=MyP9Vw2cG8Q
~natii
23 sierpnia 2011 o 19:42
Głusi też potrafią śpiewać !! Kołysanka w języku migowym :)http://www.youtube.com/watch?v=MyP9Vw2cG8Q