wtorek, 29 lipca 2008

Coraz bardziej tęsknię! /29 lipca 2008/

Witam Was serdecznie. Mam nadzieję, że wszyscy spędzacie miło czas nad jeziorkiem, albo w jakimś innym przyjemnym miejscu. Nam upał doskwiera strasznie. Ja to tam jeszcze przeżyję, ale moja Agi ledwo zipie. Mieszkanie na poddaszu z oknem dachowym od południa. Myślę, że działa to na wyobraźnię. Coś ostatnio nie mogę pozbierać myśli. To pewnie przez ten upał. Ciągle stresuje mnie sama myśl o tym co się przytrafiło mojej Agi. Nie siedze sama w domu, żeby pogrążać się tylko w takich czarnych myślach. To jakoś samo przychodzi… Dzisiaj miałyśmy dogoterapię. Biedna Majunia się namęczyła. Agi też specjalnie nie chciało się ćwiczyć. Za to nagadałam się dzisiaj za wszystkie czasy. Była Wieśka (bardzo dobra koleżanka, która dba o mnie jak o córkę), Małgosia – niania, Dana z Mają, Dagmara, Madzia, Danusia, Marcin. Dawno nie było tak tłoczno. To dobrze!. Przynajmniej mniej myślę.
Dziewczyny, Dana z Dagmarą, intensywnie myślą jak pomóc mamie Maćka. To są prawdziwie życzliwe kobiety. Nie widziały na oczy ani dziecka ani mamy a tyle robią! Szkoda, ze ja tak nie potrafię… Gamoń jestem i tyle! Ech, gdyby tak można parę rzeczy zmienić! Dzisiaj tak myślę, że gdybym została obdarzona takim darem, że mogłabym naprawić przeszłość, to jedynie ocaliłabym swoje dziecko. Znajomości chciałabym takie zostawić. Zdałam sobie sprawę, że Agi spowodowała, że poznałam wielu mądrych i wspaniałych ludzi. Staram sie od nich uczyć, ale wolniutko mi to idzie. Nauczyłam się chyba większej pokory do życia i cierpliwości przy słuchaniu czyjejś historii.
Marzę o tym, aby moja Agi się obudziła, i żebym nie musiała robić pewnych rzeczy. Przeraża mnie to. Jednak wiem, że tak nie będzie. moje zycie nie jest na tyle szczęśliwe, aby zdarzały się cuda. To tak jak w tej opowieści Madziu. Muszę cieszyć się z każdego dnia, który spędzam z córcią.
Brakuje mi tego jak w nocy mnie budziła skrabiąc się na mnie, żeby przytulić się do mamy. Dlaczego ja ją kladłam na poduszkę z powrotem? Mogłam ją więcej tulić i całować, czuć jej zapach…
Strasznie dzisiaj pokręcony ten wpis. Jest dokładnie taki jak moje ostatnie dni. Od śmiechu, przez zadumę, po skrajny smutek.
Wieśka ściga mnie, bo nie zaniosłam podania do urzędu miasta w sprawie mieszkania. Należy mi się poważna bura, bo miałam to zrobić już dawno temu. Nie mogę się zorganizować. Ostatnio mam jakiś taki kiepski czas. Muszę się zorganizować i wziąć za siebie. Tak dalej być nie może.
Dzwoniłam do ortopedy do Warszawy wczoraj. Pan powiedział mi, że w gabinecie prywatnym i tak nic nie zrobi. Więc nie ma sensu przyjeżdżać. Jedyną mozliwością jest szpital, ale to też nie ma sensu, bo w gipsie Agi zrobią się odparzenia. A teraz, rehabilitantka ma pomóc jakoś odciążyć bioderka. Jak będzie potrzeba skieruje nas do swoich lekarzy do Otwocka.
Jakoś tak dziwnie mi się pisze. Nie będę poprawiać formy. Niech to odda Wam jak bardzo mam skłębione myśli.
Strasznie chciałabym pomóc Maciusiowi…
A przede wszystkim tobie moja Agi!

2 komentarze:

  1. ~meg i Julka
    30 lipca 2008 o 11:17

    Smutek, ból, rozpacz, gniew, pytania dlaczego ja i moja Agi… To czuje dziś w Twoim poście Aniu. Jestem z Toba całym sercem. Wspieram codzienną modlitwą. Bądz dzielna. Buziaczki dla naszej Aguni papa

    OdpowiedzUsuń
  2. ~W
    30 lipca 2008 o 16:28

    przepraszam, że pytam ale śledze już jakis czas tego bloga i nasuwa mi się pytanie , jak Agi nie była jeszcze w śpiączce to co właściwie jej dolegało, wiem, że ma zdeformowaną prawą stronę twarzy , Agi rozijała się prawidłowo ?

    OdpowiedzUsuń