Dowiedziałam się w końcu jak ma wyglądać Agnieszki nauka. Okazało się,
że zmian nauczyciela nie ma. Pani sekretarka była zdziwiona moim
telefonem, no ale skoro miałam dzwonić, to zadzwoniłam. Właściwie dobrze
się złożyło, bo okazało się, że przybyło nam godzin. Mieliśmy do tej
pory 4 godziny, teraz wszystkie dzieci mają przyznane po…10 godzin!!!
Strasznie dużo, jeżeli weźmie się pod uwagę niepełnosprawność dziecka.
Możliwe, że dramatyzuję, ale słabo to widzę. Dla Agnieszki już te 3
zajęcia po 60 minut było dużym wysiłkiem, tym bardziej, że jeszcze
półtora do dwóch godzin rehabilitacji codziennie. Z zajęć
rehabilitacyjnych rezygnować nie będę, to poprawia jej zdrowie. Oj,
dobrze, zobaczymy jak to będzie. Jedno wiem, teraz Pani musi wykazać się
niezłą kreatywnością, żeby znaleźć zajęcia na każdy dzień.
Jeżeli
dopisze nam pogoda, to w poniedziałek na 9 stawimy się w naszej szkole
na uroczystość rozpoczęcia roku szkolnego. Na chwilę obecną wygląda na
to, że będzie ładnie. Skończą się nasze spokojne poranki i wstawanie o
8, no trudno.
Oczko się wygoiło już następnego dnia, jednak nadal
puchnie jej na zmianę raz lewe, raz prawe. Są mniej przekrwione oczy,
ale nadal mi się coś nie podoba.
Rehabilitacja przebiega wzorowo, a
co! Odkryłam, co mnie zachwyciło, że przy prawej stopie rozluźniło się
ścięgno achillesa. Lewa stopa jest w gorszym stanie, bo niestety zawsze
coś ją osłabiało. A to nieszczęsny paznokieć, a to biodro, kolanko…
Ciągle coś. Na szczęście, i oby tak zostało, teraz nie ma większych
problemów. Nawet ostatnio nie dokucza nam prawy łokieć, ten co to niby
pękł „zawias”. Jak ja lubię jak moje dziecko nic nie boli. Agniesia jest
wtedy bardziej komunikatywna. Ofuka ciotkę przychodzącą na
rehabilitację, uśmiechnie się do mamy na swój własny sposób, domaga się
włączenia misia, który wzdycha, podnosi łapki, śmieje się i chrapie. Nie
wiem co w nim takiego jest, ale go uwielbia. Codziennie patrzy na niego
podnosi ręce do góry i wzdycha. Uspokaja się jak jej włączymy misia.
Zbyt często się to zdarza, żeby uznać to za przypadek.
Na moim
ogródku pomidorki dojrzewają jak szalone. Słoneczniki przerosły balkon,
za chwilkę można będzie się nimi zajadać. Ku mojemu zdziwieniu ozdobne
słoneczniki mają blisko 2 metry! Astry zaczynają kwitnąć, pająki jak
oszalałe plotą pajęczyny. Gdzie się nie ruszę, tam w jakąś się zaplączę.
Jednego pająka mam odchowanego. Dzięki temu nie mam już tyle much w
kuchni. W lipcu myłam okna i wyrzuciłam go na dwór. Ten jednak podczepił
się i zadomowił w oknie. Pajęczynę ma na pół okna i co rusz nową
zdobycz. Zwyczajnie diety nie pilnuje!! Upasł się potwornie. Nie wiem co
z nim zrobić, bo teraz to już nie wygląda na miłego pajączka, a muszę
okna umyć… Czas na eksmisję!!!
No to ostatni wakacyjny weekend i zaczynamy od nowa! Byle do wiosny :))) Miłego odpoczynku!!!!
~Anka Aniola
OdpowiedzUsuń31 sierpnia 2012 o 02:45
Dobrze, ze Aga nie ma bóli i ma swojego misia :-), a co do pająków nie pobijesz mnie- brr – okna na las i nawet drzwi tarasowe codziennie omiatam i to samo :-(, ale już chyba dam im spokój- szczęśliwy dom gdzie pająki są ;-)dobrej nocy
~AnkaJ
1 września 2012 o 10:52
Fakt, nie pobiję Cię :) Jednak ja Aneczko mieszkam na osiedlu a nie przy lesie, i uwierz mi, pająków jest tutaj całkiem sporo! W sumie to jest zadziwiające, bo niby osiedle, całkiem spore, a ptaków i owadów jak w jakimś zacisznym miejscu, właśnie przy lesie.Pozdrawiam!!!
~ratka
31 sierpnia 2012 o 22:06
Z tymi oczkami nie ma żartów. Moja dwuletnia córka miała wirusowe zapalenie oczu, objawy to opuchlizna i zaczerwienienie. Walczyliśmy z tym 3 tygodnie, nawet gorączka się pojawiła. Okulista mówiła, że w tym roku ma plagę pacjentów z tym wrednym wirusem.Pozdrawiam.
~AnkaJ
1 września 2012 o 10:48
Dziękuję, na szczęście mamy maści z antybiotykiem i mogę w miarę szybko zareagować. Teraz jakoś lepiej się zrobiło, ale na oczka uważam szczególnie, w końcu jedno już nam pękło…Pozdrawiam serdecznie!
~Longina
1 września 2012 o 22:13
Faktycznie dość sporo Agniesi dołożyli godzin ale Anuś nie ma się co martwić na zapas, może akurat Agi da radę. Pająki- brrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrr. Aż mam ciary na plecach! Faktycznie sporo ich w tym roku. Gdzie nie idę to wejdę w pajęczynę. Szczególnie upodobały sobie u nas choinki. Cieszę się niesamowicie że naszą małą żabulkę nic nie boli, oby tak dalej. buziolki :)
~AnkaJ
2 września 2012 o 11:10
Wiesz Loniu, ja to taka panikara trochę jestem. Ma to też swoje uzasadnienie, bo znam możliwości swojego dziecka i wiem, że po 2 tygodniach padnie. A co do pająków, to wkurzają mnie te pajęczyny w które co rusz się zaplątuję. Pająki jakoś mnie nie stresują, no chyba, że urosną jak ten w oknie….brrrr Korpus ma średnicę ponad 1,5 cm, a to już robi wrażenie ;)Buziaczki kochana!