Rozpoczęliśmy nowy rok szkolny. Moja mała pierwszoklasistka była na
rozpoczęciu roku w szkole i ponownie hałas, harmider i gwar dzieci
wywołały u niej dobre emocje. Podnosiła głowę i rozglądała się. Przez
godzinę nie musiałam jej odsysać, co przy takim zamieszaniu nie jest
normalne. Często zbytni hałas denerwuje Agnieszkę i wówczas moja córcia
się buntuje. Jednak nie, kiedy słychać gwar dziecięcych głosów.
Oczywiście stałyśmy z tyłu, bo zakochani w swoich pociechach rodzice
szczelnie zasłonili jakikolwiek widok. Nawet same dzieci nie były w
stanie oglądać akademii, nie było szansy się tam dostać. Kąśliwa uwaga
Pani dyrektor była słuszna, „widząc taką ilość rodziców, trudno uwierzyć
w niż demograficzny”. Wywołało to jedynie salwę śmiechu u rodziców…
Trudno, Agnieszka i tak słyszała to co miała usłyszeć. Miasto
zakorkowane, więc niestety przyjechałyśmy niemal w ostatniej chwili.
Drogę pokonuję w maksymalnie 3-4 minuty samochodem. Tego dnia jechałam
jakieś 12-15 minut. Nawet czas, jaki wzięłam sobie na zakładkę, nie
starczył!
We wtorek porozmawiałyśmy sobie z Panią Haliną i
ustaliłyśmy szkic zajęć. W końcu te 10 godzin, to znacznie więcej od 4
jakie miała Agnieszka przydzielone poprzedniego roku. Tak więc w
poniedziałki, środy i piątki Agnieszka będzie pracowała intelektualnie,
znaczy jakieś prace plastyczne, faktury materiałów, kształty itp. We
wtorki i czwartki będziemy wykorzystywać materac, piosenki i lustro.
Zobaczymy jak to się będzie miało do rzeczywistości.
W pierwsze dwa
dni, znaczy się środę i czwartek, Agnieszka pracowała pięknie. Dzisiaj
moje dziecko ma kryzys. Może to skutek pogody, ja też mam dzisiaj
leniucha. Niebo zachmurzone i brak słońca nie nastraja nas
optymistycznie. Na szczęście, Agnieszka dzisiaj pracuje z mamą, bo
rehabilitacji nie ma kto zrobić w naszym Somicie. Braki kadrowe, damy
radę jednak same. Może to i lepiej, bo jak na nią dzisiaj patrzę, to mi
żal serce ściska.
Za to wczoraj Agniesia pozbyła się kolejnego ząbka.
To już piąty. Sposób jednak w jaki go straciła, powalił mnie na
łopatki. Tatuś zabrał Agnieszkę do kąpieli, z łazienki było tylko
słychać nerwy Agnieszki i nawoływania bezradnego ojca. Arek przyniósł
Agnieszkę do pokoju i woła mnie słowami: „Aniu, sprawdź, czy ona tam
miała ząb!” Otóż miała kochani, był tam nadal, ale leżał na czubku
języka. Tata obcierał buźkę ze ślinki podczas mycia i w przedziwny
sposób usunął też ząb. Ten ząbek, dolna lewa dwójka już się dosyć mocno
ruszał i pewnie Agnieszka w czasie tych nerwów sama sobie go rozruszała,
a tata dopełnił niechcący los mleczaka. Ząbek nie miał już wsparcia z
jednej strony i był bardzo narażony, nawet nie było krwi, znaczy nie
cierpiało moje dziecko podczas zabiegu.A podobno to mama jest brutal
Ciągle
się zastanawiam jaka byłaby Agnieszka, jakby była zdrowym dzieckiem.
Krąży to po mojej głowie i nie mogę się pozbyć tych myśli. Widząc
dziecko do 1,5 roku, porównuję je do mojej Agnieszki z tego czasu, a
potem, potem jest czarna dziura. Potem zaczyna się smutek i bezradność.
Czasami widzę jak wiele osiągnęliśmy z Agnieszką, widzę pracę jaka
została włożona w jej stan. Doceniam każdy gest, każdy maleńki
uśmieszek. Dziękuję za to, że jest zdrowa, że nie boli jej nic. Cieszę
się, że potrafię z nią pracować. Do tego akurat potrzebowałam odwagi,
ciągła niepewność i świadomość swojej niedoskonałości jest straszna.
Moim największym marzeniem jest znalezienie swojego miejsca na ziemi.
Chciałabym mieć swoje mieszkanie, skąd nas nikt nie wyprosi i nie
przywoła kolejnych trosk. Znalezienie mieszkanie w podobnym do tego jak
teraz mamy standardzie graniczy z cudem. Do tego kolejna przeprowadzka…
przeraża mnie już sama myśl. Jak Agniesia była zdrowa zapisaliśmy się na
zakup mieszkania, jednak nie zdążyliśmy podpisać umowy. Deweloper
zadzwonił do mnie jak ja nie miałam już pracy i zdrowego dziecka.
Wszystko się zmieniło, nasze plany, nasze życie… Muszę spróbować złożyć
kolejny wniosek do TBS, może w końcu się uda… Mieszkania socjalne są
poza naszym zasięgiem, musieliby wyrzucić nas na bruk, albo musielibyśmy
głodem przymierać, może wówczas jakieś miejsce na liście by się
znalazło. Dodatkowym problemem jest to, że socjalne mieszkania to
mieszkania w starych, rozpadających się kamienicach, a my mamy
wymagania. Potrzebujemy parteru i niezagrzybionego mieszkania. Mam
nadzieję, jednak, że nie będę musiała szukać na szybko nowego lokum i
chociaż do wiosny się tutaj utrzymamy. Mam doła od kiedy właściciel
oznajmił nam, że sprzedaje mieszkanie. Ciężko mi się stąd wyprowadzić,
do tego nie wiem ile mamy jeszcze czasu. Miało być minimum 5 lat, a tu
proszę, zmieniło się…
Koniec narzekania! Od jutra mamy weekend i
zamierzam odpocząć od pracowitego tygodnia! Upiekę jakieś dobre ciacho,
myślę, że karpatka będzie dobrym pomysłem. Jutro też upiekę chlebuś.
Zrobię porządki na ogródku i jak pogoda pozwoli pójdziemy na fajny
spacer.
Miłego i ciepłego weekendu dla wszystkich :)))
~babcia gosia
OdpowiedzUsuń11 września 2012 o 12:35
Aniu, ANIELE MÓJ KOCHANY !!!!!!!! Zaglądam na blogi biorące udział w Konkursie i tak RODZINNIE< PIĘKNIE zaczyna być. Moje dzieciaczki i ich losy..Wielu poznaję dopiero…Czekam na banerek konkursowy zamieszczony na Twoim blogu. Jezu, klikam , co dnia na każdy blog chorego dzieciaczka…Wszak nie o wygrane tutaj chodzi, a chwilkę zatrzymania zdrowych czytelników , poznanie losu tych, którzy muszą żyć INACZEJ…Pisałam, że Was bardzo mocno kocham?? To nic…będę pisała jeszcze milion razy !!!!!!!Przytulam z całych sił…
~AnkaJ
14 września 2012 o 09:22
Kochana Babciu Gosiu, już wszystko działa!! Nie mogłam wstawić linku na blogu. Walczyłam od poniedziałku, ale udało się!!! Dziękuję!!! Uwielbiam Panią :))))
Liv___
11 września 2012 o 15:30
Popłakałam się…Myślę, że w jakiś sposób Cię rozumiem… I ja kiedy patrzę na dziewczyny w wieku ok. 18 lat nie mogę opanować jakiegoś dławienia w gardle. Tak samo, gdy patrzę na niespełna półtorarocznych chłopców… /nie wiem, dlaczego akurat czuję, że to był chłopiec, bo że dziewczynka miała być pierwsza, to wiem/. Mam jednak świadomość istnienia Nastki… I dlatego jest mi łatwiej.Daję znak, że wracam do wirtualnego życia, ale nie wiem, jak to się potoczy…Bardzo Ci dziękuję za maile i za pamięć. Ściskam Was, Dziewczyny, najmocniej, jak potrafię.
~AnkaJ
11 września 2012 o 15:54
Liv, skarbie, jak ja się o Ciebie martwiłam!! Jak dobrze, że jesteś!!!! Dzisiaj o Tobie myślałam, o kolejnym meilu…Dobrze, że wracasz!!!!!
Odpowiedz
~Edyta -mama Krystianka
12 września 2012 o 22:30
Dziewczyny-przytulam WAS mocno.Ps.nie wiem czy to jakis błąd onetu ale za nic nie moge zamieścić u was komentarza-ten to już chyba 10.!
AnkaJ
14 września 2012 o 10:00
Wiem Edytko!!!!!! Jestem już blisko założenia bloga na boogerze!!!!!!!!!! Nie będę używać słów jakie mi się cisną na usta, bo są niecenzuralne ale SZAŁU DOSTAJĘ JAK PRÓBUJĘ COŚ TUTAJ ZROBIĆ!!!!!!!!!!!!!!!!!!!Buźka!!
~Monika
13 września 2012 o 17:43
Jestes bardzo dzielna, podziwiam Cie juz od dawna:) Wyobrazam sobie przez co przechodzisz, jak sie zmagasz z myslami? Czy moge zadac pytanie? Prosze nie odpowiadaj jesli czujesz, ze jest nie na miejscu, zbyt prywatne. Za co z gory przepraszam. CZy nie mysleliscie o jeszcze jednym dziecku? ja wiem, ze jest Wam ciezko, dochodzi sprawa mieszkania, pracy przy Agniesi masz sporo. Mysle jednak, ze byloby to lekarstwo na Twoje „utyrane” mysli, Twoja psychike. Takie przemyslenia, o jakich nam wlasnie dzis napisalas. Miedzy innymi. Zycze pozytywnego dla Was rozstrzygniecia sprawy mieszkania. I mocno sciskam Was.
~AnkaJ
14 września 2012 o 09:20
Droga Moniko, sprawa kolejnego dziecka przewija się co jakiś czas w komentarzach. To cudowny pomysł, jednak sama zauważyłaś ile rzeczy mówi nie. Kochana, myśmy z mężem zastanawiali się nad pomocą dzieciom, które nie mają spokojnego dzieciństwa. Jednak i to nie wchodzi w grę. Wszystkiemu winny jest brak własnego mieszkania. Moje serce jest w stanie pomieścić jeszcze przynajmniej kilkoro dzieci, jednak ja zawsze byłam realistką i może dlatego właśnie Agnieszka pojawiła się tak późno w naszym życiu. Wiem, i rozumiem co chcesz mi przekazać. Dziękuję za ciepła słowa i pozdrawiam serdecznie!!