wtorek, 20 września 2011

Dzwoneczki /20 września 2011/

Dzisiaj rano przypomniał mi się mój dziadek. Zwyczajnie się zastanawiałam, co się stało z tym całym wrześniem, dzisiaj rano. Jego słowa, które wówczas nas rozwaliło „czym jest godzina do wieczności”. Jutro pojadę na cmentarz, zapalę świeczki na grobie dziadków.
Agniesia po raz kolejny zaliczyła biegunkę. Fakt, nie była tak intensywna jak dwa tygodnie temu, ale mnie to zaniepokoiło. Po raz kolejny w weekend, jednak w niedzielę już jej przechodziło. Koło południa zafundowaliśmy maludzie kąpiel w wannie. Ostatnio ciągle ma prysznic, więc postanowiliśmy ją wykąpać. Arek ustawił w odpowiedniej pozycji leżaczek i nalał wody. Agniecha była zadowolona. Pupcia też obszczypana była, więc dobrze jej to zrobiło. Pod wieczór wiatr się uspokoił i zrobiliśmy sobie jeszcze króciutki spacerek.
Musze przeanalizować nasze zajęcia z rehabilitacji. Już rozmawiałam z Karoliną i pierwsze zmiany w tym tygodniu będą. Mirek przyjdzie z Karoliną się podszkolić, a z tego co się dzisiaj dowiedziałam, Tomek jutro z Asią. Znaczy się, Panie wzięły się za Panów ;))) Zobaczę jak to będzie wyglądało i jeżeli nic się nie zmieni, zacznę wybiórczo podchodzić do rehabilitacji. W ostateczności zaczniemy ciąć godziny i sama zajmę się częścią ćwiczeń. Niestety nie umiem nastawić w tak profesjonalny sposób ani bioder, ani kręgosłupa. Trochę się to porozłaziło wszystko i czas się za to zabrać. Mam nadzieję, że to tylko kwestia ostatnich tygodni i mały kryzys  firmie.
Tak jak Agnieszce wzmocnił się odrobinkę kręgosłup, tak teraz osłabiły się bioderka. Nie wiem jak to rozumieć, coś kosztem czegoś, czy jak?
Nasze lekcje z Panią Halinką nadal trwają. Agniesia rano trochę zła na mnie, że wkładam ją do wózka, ale tak jest i Agnieszce i Pani Halince najwygodniej. Konsekwentnie ciocia wita się z Agniesią i jej częściami ciała, doszły do tego też włoski, bo urzekły Panią Halinkę. Po chwili ciepłych słów w stronę Agi, moja dziewczynka się rozluźnia i skupia na cioci. Mama może wtedy nieistnieć. No chyba, że najdzie ją mały głód W tym tygodniu nasze Panie kołysały się do piosenek przedszkolaków. Pani Halinka przyniosła płytę, na której śpiewają dzieci, sadzam jej Agiś na kolanach i tak sobie podrygują. Na zakończenia mama bierze Agiś na kolana, a ciocia dzwoni dzwoneczkami. Zauważyłam, że Agniesia to polubiła. Dzisiaj prawie Pani Halinka zapomniała o dzwonkach, i Agnieszka zrobiła się niespokojna. Na szczęście mama pamiętała i ciocia już od drzwi się cofnęła. Jak zadzwoniła nad uszkiem, Agi się rozluźniła. Ciekawe, czy faktycznie czekała na te dzwoneczki?
W poniedziałek będzie w użyciu kisiel i budyń. Może być ciekawie… Muszę pamiętać, żeby rano ugotować, przestygnie do przyjścia nauczycielki. Jednak Agniesia wtedy musi wsiąść w pionizator. Tylko gdzie jest ta półeczka??? No nic, trzeba poszukać. Jak to moja siostrunia mówi, jak nie wiadomo gdzie coś jest, to na pewno u nich. I tak mój wiekowy malakser miałam przywieźć i Agusiną lampę Solux. Lato i ciepełko się skończyło, więc można naświetlać i rozgrzewać przed masażem Agulinka znowu. Jak jutro pojadę na cmentarz, to i do mamy podjadę. Pozabieram następne rzeczy, może nawet uda nam się większość w końcu pozabierać?
Oczywiście moje kochane dziecko nie zapomniało jak się wciąga foleya do brzuszka. Już trzy razy musiałam jej wyciągać wodę z balonika, żeby wyjąć wciągniętą rurkę. Za to G-Tube służy jako zestaw pokazowy dla naszych rehabilitantów. Ponieważ balonik nie jest pęknięty, mam możliwość pokazania im, jak to wygląda w praktyce. Owijam ręcznikiem pęknięte miejsce i pompuję strzykawką do balonika wodę. Jakie szczęście w ich oczach, jak w końcu rozumieją, o co mi chodzi z tym balonikiem. Przy okazji tłumaczę jak wyglądają te zakładane endoskopowo. Normalnie kasować zacznę za pokazy
Kochani, miłego tygodnia. Chwytajcie ostanie ciepłe promienie słońca i do słoiczków, na smutne jesienne chwile.

5 komentarzy:

  1. ~Liv
    21 września 2011 o 12:23

    Dzieciaczki generalnie lubią rutynę, więc pewnie Agi przyzwyczaiła się już do dzwoneczków i zaniepokoiła ich brakiem… Niesamowite podejście ma ta Pani Halinka i ciekawe pomysły na pracę z Agi. Myślę, że Agi sporo zyska na lekcjach.Wiesz, ja też dzisiaj zerknęłam na kalendarz, zobaczyłam, że jest 21 września i poczułam się zaskoczona jak rzadko. Jak to? Już?Chyba w ostatnich tygodniach doba ma po prostu 12 godzin i stąd to wszystko:)

    ~lika11@poczta.onet.pl
    21 września 2011 o 13:48

    Aniu nie ma dnia żebym Cię nie podziwiała. Internetowa ciocia Agi, Angelika

    ~lika11@poczta.onet.pl
    21 września 2011 o 13:48

    Aniu nie ma dnia żebym Cię nie podziwiała. Internetowa ciocia Agi, Angelika

    ~obiektywna
    22 września 2011 o 14:42

    Dla mnie to niepojęte opłacać nauczyciela plus jego dojazd żeby pobawić się z dzieckiem na kolankach. to jakieś nieporozumienie. ten nauczyciel mógłby w tym czasie uczyć!!!!!!!! ponad 20 innych dzieci. Przecież to dziecko nigdy nie będzie normalne ba nawet świadome tej nauki,. Matka( mądra i kochająca ) chce swojemu dziecku stworzyć normalność i za to jej nie obwiniam. Ona myśli sercem a nie rozumem. Ale my wszyscy inni ludzie obiektywnie patrząc mówmy wprost po co temu dziecku wykwalifikowany nauczyciel. czy trzymanie na kolanach dziecka i zabawianie go w kosi-kosi łapki wymaga nauczyciela!


    ~siostrzyczka
    22 września 2011 o 15:14

    Droga Pani Obiektywna. A jaki jest sens uczenia dzieci, którym nauka przychodzi z trudem? Po co poświęcać im cenny czas nauczycieli skoro można skoncentrować się na nauce dzieci uzdolnionych? Pojęcia zielonego nie masz o nauczaniu, czy dzieci zdrowych czy chorych. Dla Ciebie to tylko bezsensowne kołysanie na kolanach i śpiewanie piosenek. Nie zamierzam w ogóle tłumaczyć Ci na czym takie zajęcia polegają i czemu mają służyć, szkoda moich nerwów i czasu. I tak nie zrozumiesz i z uporem maniaka będziesz wywnętrzniać się że nauka dzieci niepełnosprawnych w ogóle nie powinna istnieć, bo i tak nic z takich dzieci nie wyrośnie. Żal mi Ciebie ponieważ masz strasznie ograniczony światopogląd. Pozdrawiam

    ~AnkaJ
    22 września 2011 o 15:25

    Moja droga Pani, proponuję poczytać przepisy. Każde dziecko, podkreślam KAŻDE ma obowiązek edukacji. To nie jest moje widzi mi się. Ja również wolałabym te pieniądze otrzymać na rehabilitację, bądź turnus. Jednak tak stanowi konstytucja i nie zamierzam z tej nauki rezygnować (pomijam karę jaką nałożyło by na mnie państwo), bo kilka osób uważa, że moje dziecko jest „roślinką” i marnuję na nie pieniądze podatników. Ponadto, jak pisałam we wcześniejszych wpisach stymulacja zmysłów, to też nauka. Państwa wpisy o powyższej treści świadczą o braku tolerancji i wiedzy. Uważacie, że nasze dzieci nie zasługują na nic, tak jak ich rodziny. Na szczęście jest to odsetek tylko i mamy prawdziwych przyjaciół i ludzi rozumiejących na czym ma polegać nauczanie naszych pociech. A niech mi Pani powie, jaki sens jest wydawać pieniądze na dziecko, które notorycznie wagaruje, nie uczy się, rozrabia i nie rokuje na to, że w ogóle zakończy szkołę podstawową? Przecież takie dziecko powinno się w tym momencie wypisać ze szkoły i nie marnować pieniędzy podatników. Tylko, ze moje dziecko ma 4 godziny tygodniowo, a tamto jakieś 25 – 30 godzin lekcyjnych.Pozdrawiam serdecznie i życzę również miłego dnia.

    OdpowiedzUsuń
  2. ~Madzia
    22 września 2011 o 19:46

    hmm za to że się chce dobrze dla własnego dziecka dostaje się po głowie…. dziwne ale jednak prawdziwe!!!to jestem ciekawa jakie cięgi musieliby przejść rodzice chorych dzieci gdyby nic nie robili….i tak na marginesie nie wiem czy to Pani kiedyś zauważyła ale każdy 5-latek czy to zdrowy czy to chory jest szczęśliwy kiedy może pograć „kosi kosi łapki”:)mam do Pani prośbę gdyby była Pani tak uprzejma i wytłumaczyła mi jak Pani rozumie określenie „normalne dziecko” bo ja czytając Pani komentarz mam wrażenie że normalności na tym świecie brak!!!!Pozdrawiam i oczekuję że uzyskam odpowiedz na nurtujące mnie pytanie.


    ~zlebek
    22 września 2011 o 20:21

    Pani Obiektywna pewnie ma swoje wychuchane dzieciaczki”wiecznie pokrzywdzone ” w szkole:-) a Maluchom należy sie jak najbardziej i to”kołysanie ,śpiewanie” stymuluje mózg, układ przedsionkowy,nerw błędny-a także przytulanie pozwala integrować trzy poziomy pietra mózgowego m.in. piętro społeczne a jak Pani Obiektywna nie wie o czym mowa to niech sobie poczyta neuroanatomię i neurofizjologię!!!!Anusiu ciesze sie ze „trafiła” sie Wam z Agulkiem cudowna pani Halinka -nie wszystkie Moje Maluchy mają szczęście do Pan nauczycielek:-) pozdrawiam serdecznie


    ~obiektywna
    23 września 2011 o 10:05

    kochane panie ja nie twierdze ze dzieciom niepełnosprawnym nic się nie należny. To są kochane dzieci i są częścią naszego świata. Nie w tym problem. Nie twierdze ze Agusi nie należny się ” nauka” mówię tylko ze to takiej nauki( typu kosi kosi łapki) nie potrzeba nauczyciela. Bo to przerost formy nad treścią . To wszystko.

    ~AnkaJ
    23 września 2011 o 10:13

    Dzieci w przedszkolu i zerówce robią to samo – z nauczycielem. Rytmika to się chyba nazywa, prawda? A Agnieszka zaczęła właśnie zerówkę.Pozdrawiam

    ~obiektywna
    23 września 2011 o 11:05

    ale w przedszkolu jest jedna Pani i cała grupa dzieci. Pozdrawiam

    ~ela82
    23 września 2011 o 17:30

    a nauczanie indywidualne? tez tylko jeden uczen – nie nalezy sie? strata czasu? a dziecko chore na bialaczke – swiadome, ale umierajace – nalezy sie czy nie?

    OdpowiedzUsuń
  3. ~monika
    23 września 2011 o 11:33

    Pani obiektywna normalnie noz sie w kieszeni otwiera jak sie pania czyta.Nigdy nie zrozumiem takich ludzi jak pani.!Agusi i jej rodzicom zycze wszystkiego co najlepsze.

    ~babcia gosia
    23 września 2011 o 18:44

    Pani Aniu – jest Pani wzorem Matki o SERCU większym, niż dzwon Zygmunta…WIARA CZYNI CUDA- to takie oczywiste. Matka , Ojciec przeszyty miłością do swojego dziecka będzie przy nim trwał zawsze..Nawet, jak to dziecko będzie miało 50 lat…Nikt nie pojmie emocji, kto „INNOŚĆ” wyklucza ze swoich uczuć..Pani przybrała przepiękną opcję dawania dziecku wszystkiego, co mieć powinno na każdym etapie rozwoju. I nigdy w życiu z tej drogi nie schodzić…Bo wszystko w tej pielgrzymce ma swój sens..A brak tolerancji ???? Wszystkim proponuję…szanuj ją – to wartość, o którą zawsze sam możesz „żebrać”…Los zmiennym bywa, nieszczęścia hulają wśród tych, którzy nigdy nie sądzili, że ich problem zdrowotny swój, bliskich może dotknąć. Niekiedy sekunda zaważy i zdrowe szczęście runie jak domek z kart..Zdecydowanie lżej zniesie dramat ten, który był blisko ” INNYCH” …on już to przerabiał…Mniej wrażliwy może się szybko załamać….Tolerancja, uwrażliwianie na nią – to motto mojej książki…Oczywiście z dedykacją na Pani ręce z przyjemnością ją przekażę…do 15 grudnia ma ujrzeć światło dzienne.Przytulam baaaaaaaaardzo mocno . Ogromny buziak od babci Gosi dla Agusi…

    ~Liv
    23 września 2011 o 22:27

    Wszyscy wiemy, że Ania jest wspaniałą Mamą:) Mnie też się to i owo ciśnie na klawiaturę, ale proponuję nie karmić trolli:) Oni wiedzą swoje, a jak nie wiedzą, to i tak uważają, że wiedzą i to najlepiej:)

    ~nieżalezna
    24 września 2011 o 11:17

    przeczytałam wszystkie komentarze i niestety stwierdzam ,że jak ktoś ma inne poglądy czy tez zdanie na pewne sprawy to od razu jest nazwany trollem. proponuje zrobić cenzurę i wtedy problem trolli odpadnie a pozostanie tylko kółko wzajemnej adoracji. pozdrawiam serdecznie. I żeby było jasne- nie jestem po żadnej stronie. jestem zupełnie poza tym. pozdrawiam serdecznie i może czasem warto poczytać trochę inne opinie choć czasem bolesne i niewygodne. Te opinie nie zawsze są prawdziwe- to fakt. Ale tak jest już w życiu ze nic nie jest ani białe ani czarne. ps. A pani ( matce) dałbym Nobel to za mało.

    ~troll
    24 września 2011 o 12:26

    Też mi się tak wydaje… że każdy ma prawo wyrażać swoje zdanie… ale to nie jest obiektywne miejsce, do Hyde Park’u mu daleko, to jest kącik samouwielbienia – reszta do spamu…


    ~XYZ
    24 września 2011 o 12:47

    A mnie się wydaje, że jest to miejsce na wsparcie dla rodzin których dotknęło nieszczęście.

    ~niezależna
    24 września 2011 o 14:38

    wsparcie…., oszukiwanie ludzi ,ze wszystko będzie dobrze, że wymyśla cudowny lek po którym aga się obudzi i będzie piękna i mądra ..to jest wsparcie ..taka paplanina..Nic nie będzie dobrze i chyba lepiej mówić matce prawdę niż ja utwierdzać w kłamstwie. dla mnie to takie puste poklepywanie ..wszyscy pocieszają tylko nikt w to nie wierzy

    OdpowiedzUsuń
  4. ~Gabi
    25 września 2011 o 20:32

    Czy ktoś wierzy czy nie, nie Tobie to oceniać. Jest takie mądre powiedzenie- „Nadzieja umiera ostatnia”. Możesz człowieka pozbawić domu, pieniędzy i wszystkich innych dóbr, ale nie ma podlejszej rzeczy na świecie niż odebrać komuś nadzieję. Ania ma dość problemów na co dzień. Nikt nie musi jej dodawać kolejnych. Według mnie to właśnie jest blog na którym matce, która ma takie problemy powinno się dodawać otuchy, a nie dawać kopniaki. Myślisz, że Ania jest głupia i nie wie jakie postępy może na dziś zrobić jej córka? Na dziś, bo zawsze jest nadzieja, że „jutro” może ktoś odkryć lek, sposób rehabilitacji, który pomoże bardziej niż dzisiejsza medycyna. Ania i wielu rodziców niepełnosprawnych dzieci martwi się, co by się stało z ich pociechami, gdyby rodziców zabrakło. Mają już teraz oddać dzieci do domów opieki i „zrobić’ sobie nowe, zdrowe? Znam taką matkę. Wykształcone, dobrze sytuowane małżeństwo. Niepełnosprawne /dziecięce porażenie mózgowe/ dziecko to był dla nich wstyd. Zajmowała się nim opiekunka. Kiedy urodziło im się zdrowe dziecko, niepełnosprawną córkę oddali do domu opieki i już ich więcej nie interesowała. Mała miała wtedy około 3 lat. Staram się ich nie oceniać, ale do dziś, a minęło już wiele lat- nie mam ochoty z nimi rozmawiać. Nawet nie chcę myśleć co czuła wtedy ta mała dziewczynka. Była już na tym blogi pani, która dość podobne rozwiązanie Ani sugerowała. Gdybym nawet miała zdanie podobne do Twojego to prędzej odgryzłabym sobie język, lub w tym przypadku- rozwaliła klawiaturę, niż napisała cokolwiek by dowalić osobie, która każdego dnia drży nie tylko o zdrowie, ale o życie własnego dziecka. Mam nadzieję, że nie masz w śród bliskich poważnie chorej osoby, bo mogłaby usłyszeć- nie lecz się, to nic nie da i tak umrzesz. Skoro uważasz, że nie należy oszukiwać ludzi, to napiszę Ci prawdę- nie jesteś dobrym człowiekiem i cieszę się, że Cię nie znam.

    OdpowiedzUsuń
  5. ~niezależna
    24 września 2011 o 14:38

    wsparcie…., oszukiwanie ludzi ,ze wszystko będzie dobrze, że wymyśla cudowny lek po którym aga się obudzi i będzie piękna i mądra ..to jest wsparcie ..taka paplanina..Nic nie będzie dobrze i chyba lepiej mówić matce prawdę niż ja utwierdzać w kłamstwie. dla mnie to takie puste poklepywanie ..wszyscy pocieszają tylko nikt w to nie wierzy

    ~zlebek
    24 września 2011 o 20:26

    Pani Niezależna-od 19 lat jestem wykfalifikowaną fizjoterapeutką-pracuję z maluszkami od momentu urodzenia (czasem i 850 gr maluszkami) i nigdy nie klepie nikogo po plecach mówiąc ze będzie dobrze-mówię prawdę-o cięzkiej ,trudnej pracy wymagającej wiele wysiłku i poświęcenia-chylę czoła przed wszystkimi MATKAMI które podejmują walkę o swoje Maluchy. Pani Obiektywna myli się mówiąc ze do „kosi kosi” nie potrzeba nauczycielki-potrzeba wysoko wyspecjalizowanej nauczycielki,która ma skończona oligofrenopedagogikę i ma doskonałe podejście do dzieci-życze by te Dwie Panie nigdy w życiu nie musiały stawać przed takimi zadaniami jak opieka nad własnym niepełnosprawnym dzieckiem 24 h/dobę. Aniu jesteś WIELKA!!!pozdrawiam i ucałowania dla Agulka


    ~mielcus
    24 września 2011 o 14:51

    Szacun dla takich ludzi jak pani zapraszam do siebie. http://marcinmielcarek.bloog.pl

    ~Tola
    26 września 2011 o 19:22

    Ania !!Rób swoje , zlewaj obiektywnych , niezależnych itp. To oni są niepełnosprawni pisząc te swoje chore spostrzeżenia, poglądy. mam dla nich propozycje – może potrzebna wam praca , daję od reki opieka nad moim synem , bez żadnych dobrych rokowań, bez wiary na cud tzw. „Roślina” naucze wszystkiego co trzeba, wy macie mieć tylko siłę w rękach i kręgosłupie, cierpliwość i mile widzany choć minimalny pokład dobroci. Chyba nie duże wymagania mam, przecież to tylko roślina ….. jak dacie radę to po takim doświadczeniu , możemy się spotkać tu na blogu i wówczas będziecie pełnowartościowymi komentatorami. Pozdrawiam


    AnkaJ
    26 września 2011 o 23:46

    Tolu, chylę czoła!!!!Pozdrawiam gorąco!!!!!

    OdpowiedzUsuń