Cały tydzień przeleciał, a ja nadal mam nie rozpakowane kartony. Ba,
część nawet jeszcze nie dojechała, nie mówiąc o kosiarce. No, ale
powolutku do wszytkiego dojdziemy. Dzisiaj była pierwsza spokojna
niedziela. Taka w naszym własnym gronie. Mogliśmy delektować się
mieszkaniem, balkonem i powiem, że bardzo nam się podobało. Mój prezent
urodzinowy wykorzystuje Agniesia. Leżak wystawiamy na balkon i maludo
sobie w nim leży. Nie powiem, bo mi też świetnie się w nim książkę
czytało.
Agniesia w piątek miała zrobiony wymaz z garła. Agniesia ostatnio za
często cierpi na zapalenia górnych dróg oddechowych, a do tego znowu ten
ropny zapach. Ledwo co skończyliśmy antybiotyk, a już boję się, że
znowu będzie chora. W końcu postanowiłyśmy sprawdzić, czy Agi nie ma
jakiejś bakterii i leczyć ją celowym antybiotykiem. Jednak mam też
obawy, czy to nie stany alergiczne. Liczę jednak na to, że nie.
Agniesia ostatnio ma kłopociki z PEGiem. Jeszcze w święta, foley
zrobił mi się jakiś taki krótki. Mniej więcej o 10 cm. Jasne udawało się
go wyciągnąć, ale niestety Agniesia „połykała” go spowrotem.
Postanowiłam wymienić wężyk. Po wyjęciu, wypłynęła żółć i było wszystko
dobrze. Do czasu. W środę przebierając Agi do spania,wyciągnęłam nie ten
koniec wężyka. Agi pęknęła balonik. No i znowu trzeba było wymieniać.
Swoją drogą muszę dokupić, bo mi chyba maksymalnie jeden został.
Rehabilitacja rozpoczęła się od wtorku i włącznie do soboty trwała.
Mamy za to wolny poniedziałek. W sobotę byłyśmy w aquaparku na
rehabilitacji, taki „spacerek” samochodem. Teraz mieszkamy spory kawałek
od centrum i każde wyjście kończy się niestety dosyć skomplikowaną
procedurą. Muszę znieść wózek, ssak, torbę i na końcu Agi. Później wyjąć
Agi, posadzić na przednim siedzeniu, złożyć wózek i wpiąć do niego Agi.
Zajęcie lepsze niż siłownia!
W środę zawiozłam do poradni psychologiczno-pedagogicznej papiery
Agniesi. W ciągu dwóch tygodni dostaniemy informację o terminie
spotkania z psychologiem. Pani neurolog sugerowała, że dla takich dzieci
jak Agi, powinni być ściągani profesjonaliści z Poznania. Pewnie marna
szansa na to jest. Popytam.
Teraz już wiem dlaczego na balkonowym oknie muszą wisieć firanki,
albo chociaż jakiś duży wyraźny x. W środowy ranek zaczęły rozwijać się
pąki drzewek bzów. Jedno drzewko białe, a drugie w moim ulubionym
kolorze. Ciemnego fioletu. Po odsłonięciu rolety chciałam sprawdzić, czy
na pewno na naszym ogródku rosną… Cóż,szyba twarda, pozostał tylko
niechlubny ślad, po nieudolnej próbie wyjścia na balkon. Śmiać się
zaczęłam dopiero jak upewniłam się, że krew się nie leje, nos i zęby
całe. Do teraz jak sobie pomyślę ogarnia mnie spazmatyczny śmiech.
Życzę Wam udanego i słonecznego tygonia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz