niedziela, 1 maja 2011

Foley i te firanki… /1 maja 2011/

Cały tydzień przeleciał, a ja nadal mam nie rozpakowane kartony. Ba, część nawet jeszcze nie dojechała, nie mówiąc o kosiarce. No, ale powolutku do wszytkiego dojdziemy. Dzisiaj była pierwsza spokojna niedziela. Taka w naszym własnym gronie. Mogliśmy delektować się mieszkaniem, balkonem i powiem, że bardzo nam się podobało. Mój prezent urodzinowy wykorzystuje Agniesia. Leżak wystawiamy na balkon i maludo sobie w nim leży. Nie powiem, bo mi też świetnie się w nim książkę czytało.
Agniesia w piątek miała zrobiony wymaz z garła. Agniesia ostatnio za często cierpi na zapalenia górnych dróg oddechowych, a do tego znowu ten ropny zapach. Ledwo co skończyliśmy antybiotyk, a już boję się, że znowu będzie chora. W końcu postanowiłyśmy sprawdzić, czy Agi nie ma jakiejś bakterii i leczyć ją celowym antybiotykiem. Jednak mam też obawy, czy to nie stany alergiczne. Liczę jednak na to, że nie.
Agniesia ostatnio ma kłopociki z PEGiem. Jeszcze w święta, foley zrobił mi się jakiś taki krótki. Mniej więcej o 10 cm. Jasne udawało się go wyciągnąć, ale niestety Agniesia „połykała” go spowrotem. Postanowiłam wymienić wężyk. Po wyjęciu, wypłynęła żółć i było wszystko dobrze. Do czasu. W środę przebierając Agi do spania,wyciągnęłam nie ten koniec wężyka. Agi pęknęła balonik. No i znowu trzeba było wymieniać. Swoją drogą muszę dokupić, bo mi chyba maksymalnie jeden został.
Rehabilitacja rozpoczęła się od wtorku i włącznie do soboty trwała. Mamy za to wolny poniedziałek. W sobotę byłyśmy w aquaparku na rehabilitacji, taki „spacerek” samochodem. Teraz mieszkamy spory kawałek od centrum i każde wyjście kończy się niestety dosyć skomplikowaną procedurą. Muszę znieść wózek, ssak, torbę i na końcu Agi. Później wyjąć Agi, posadzić na przednim siedzeniu, złożyć wózek i wpiąć do niego Agi. Zajęcie lepsze niż siłownia!
W środę zawiozłam do poradni psychologiczno-pedagogicznej papiery Agniesi. W ciągu dwóch tygodni dostaniemy informację o terminie spotkania z psychologiem. Pani neurolog sugerowała, że dla takich dzieci jak Agi, powinni być ściągani profesjonaliści z Poznania. Pewnie marna szansa na to jest. Popytam.
Teraz już wiem dlaczego na balkonowym oknie muszą wisieć firanki, albo chociaż jakiś duży wyraźny x. W środowy ranek zaczęły rozwijać się pąki drzewek bzów. Jedno drzewko białe, a drugie w moim ulubionym kolorze. Ciemnego fioletu. Po odsłonięciu rolety chciałam sprawdzić, czy na pewno na naszym ogródku rosną… Cóż,szyba twarda, pozostał tylko niechlubny ślad, po nieudolnej próbie wyjścia na balkon. Śmiać się zaczęłam dopiero jak upewniłam się, że krew się nie leje, nos i zęby całe. Do teraz jak sobie pomyślę ogarnia mnie spazmatyczny śmiech.
Życzę Wam udanego i słonecznego tygonia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz