Poniedziałek nie należał do najprzyjemniejszych. Dołek jakoś sam sobie
nie poszedł. Do tego wszystkiego musieliśmy jeszcze jechać do Poznania.
Trzeba było zawieźć Agi na kontrolę do okulisty. Jak mi się nie chciało!
Ale co robić, mus to mus. Na szczęście Danusia mogła z nami jechać, bo
sama kiepsko bym się czuła za kierownicą! W ciągu dnia Marcin z mama
odebrali mi lekarstwa z apteki, bo już był czas najwyższy, a ja nie
miałam jak jechać, bo sezon urlopowy i apteka do 16. Do tego przyszła
Żaklina i sobie trochę pogadałyśmy. Nie widzieliśmy się już chyba z trzy
tygodnie. Będzie trzeba coś upiec i zaprosić towarzycho na kawkę!
Okulista
był bardzo zadowolony z Agi oczek. Prawe rewelacyjnie się goi, a lewe
bardzo dobrze reaguje na światło. Zapisał tylko Oxykort A do smarowania
powiek, bo miała mocno zaczerwienione. Teraz znowu za 3 tygodnie.
Dzisiaj
natomiast dzień obfitujący w sympatycznych gości. Jednak, że chandra
nie do końca mnie zostawiła samą sobie, postanowiłam zrobić coś co
najlepiej mnie odstresowuje. Korzystając z okazji, że moje dziecko
zrobiło sobie drzemkę, upiekłam placek. Później zarobiłam ciasto na
naleśniki i farsz, i obiadek prawie gotowy. Zanim przyszła Dana z Mają
naleśniki były usmażone, placek upieczony. A Majucha przywitała się z
Agi i ze mną (zawsze w tej kolejności), po czym usadowiła się z nosem
przy drzwiach od kuchni. A Dana zastanawiała sie dlaczego. Skubana,
wyczuła wypieki!
Agunia dzisiaj szczęśliwa, zrelaksowana i
zadowolona. Leżała na Mai, ciocia masowała jej plecy, potem stopy i
pełnia szczęścia. Łokcie coraz bardziej zaczęła wyginać jak należy,
nadgarstki rozluźniła całkowicie. O dziwo, pomimo ciężkiej pogody, była
skłonna do pełnej współpracy. Nawet na chwilę się nie spięła i tylko raz
musiałam ją odsysać.
Przyszła jeszcze Dagmara i pogadałyśmy sobie
tak po babsku. Znaczy one gadały, a ja jakoś nie mogłam się włączyć.
Poczułam się tak jakbym śniła, dziwne uczucie. Pewnie ciśnienie spadało.
Sama nie wiem. Tak się cieszyłam na to spotkanie, a nie potrafiłam
załapać tematu. W końcu przyszedł mąż i przepłoszył towarzycho,
paskudnik jeden.
Brat oczywiście z nosem wyczuwającym na odległość
moje wypieki, zjawił się na kawę. Obgadali system malowania siostry
pokoju, a ja pojechałam do Madzi. Coś kobitka sobie ostatnio nie radzi.
Pogadałyśmy sobie jakieś trzy godzinki. Pewnie niewiele jej pomogłam,
ale zawsze co się wygadała to jej. Oczywiście, gamoń jeden, zapomniałam
wykupić recepty, i musiałam pół miasta objechać w poszukiwaniu tej na
dyżurze.
Ach zapomniałabym! Dana mówiła, że Madzi mąż Sławek,
doprowadził do łez Panie z Nivei. Pamiętacie, oni dali im około 300
kosmetyków na loterię. Sławek pojechał z podziękowaniami. Tylko nie dał
Pani Kasi, do której wysyłali e-meila, listu z podziękowaniami, tylko
bukiet kwiatów!!! To się im jeszcze nie zdarzyło, a często pomagają
ofiarując kosmetyki. Jestem dumna, ze mam takich przyjaciół!
Co to
ostatnio się dzieje, ze wszyscy z kim bym nie rozmawiała jest w dołku!
Fatum jakieś czy co? W końcu jest lato, ciepło, słońce. No tak a za
chwilę wiatr, chmury i deszcz!! Pewnie to od tego to wszystko!
Agi obudź się, mama wtedy nie będzie miała powodu do dołka!
~Ania i Zuzia
OdpowiedzUsuń13 sierpnia 2008 o 09:27
http://www.nto.pl/apps/pbcs.dll/article?AID=/20080808/REPORTAZ/643985938Aniu, masz tu cos na poprawienie humorku :)Pozdrawiam i przesyłam buziaczki dla Agusi!!!
~AgaP
13 sierpnia 2008 o 11:08
Aniu…szukaj pomocy gdzie tylko się da i w konwencjonalnych i niekonwencjonalnych metodach leczenia, cierpliwość i wytrwałość popłaca, miej oczy i uszy szeroko otwarte, bo nie po to Bozia dała jej drugą szansę żeby ją znów straciła, tylko po to żeby powiedziała kiedyś MAMO!!! czytałam na wątku o Mai o bioenergoterapeutach….no cóż a ja jestem tego zdania że to Bóg daje pewne dary ludziom aby je potrafili wykorzystywać i pomagać, a wróżki te prawdziwe są i jeżeli widziały Twoją córkę zdrową to ona wyjdzie z tego, a co do Bibli …że nie znacie dnia ani godziny, bądżcie czujni… to cała prawda…Bóg stwierdził fakt, który dotyczy nas wszystkich…a wróżka nie powiedziała dokładnie kiedy..ale powiedziała że to nastąpi….a dla przeciwników a zkąd wiecie że to nie Bóg przez słowa wróżki dał Ani nadzieję, napiszę pewną historyjkę pewnie znacie ale….Była powódź, ewakułowali całą wioskę, został tylko jeden człowiek , który nie chciał zostawić swojego dobytku, chcieli go zabrać ze sobą ale on powiedział „Boże tak mocno wierzę w Ciebie i wiem że mnie uratujesz”. Woda podchodziła coraz wyżej, była już do pasa, przypłynęła po niego łódź ratunkowa, ale on nadal nie chciał opóścić dobytku i mówił „Boże tak mocno wierzę w Ciebie i wiem że mnie uratujesz”. Woda była już po szyję i historia się powtórzyła , łódź ratunkowa przypłynęła a on znowu „Boże tak mocno wierzę w Ciebie i wiem że mnie uratujesz”, …i w końcu się utopił….stoi przed Bogiem w niebie i mówi do niego” Boże tak bardzo Cię kocham i wierzyłem w to że mnie uratujesz, a ty pozwoliłeś mi się utopić” a na to Bóg ” Człowieku byłem u Ciebie trzy razy a Ty nie chciałeś wsiąść do łodzi”Więc Aniu korzystaj z każdej pomocy, rozmawiaj z ludźmi, może nawiąż kontakt z mamami które już usłyszały to upragnione mamo, niech napiszą Ci z jakiej pomocy korzystały….i musisz mieć siłę przetrwać te najtrudniejsze dni, bo po nich jestem tego pewna zaświeci piękne słońce w oczach Agi, mojej imienniczki……..bo to nie tylko modlitwa czyni cuda ale i działanie. Pozdrawiam gorąco będę do Was zaglądać.