Mamy listopad, ten przerażająco smutny miesiąc. Nigdy już nie będę
lubiła tego miesiąca. Budzi on we mnie najgorsze wspomnienia, ale
mieszają się one z tymi pięknymi. W listopadzie Agunia zaczęła już
całkiem samodzielnie chodzić. W ogóle stawała się coraz bardziej
samodzielna. A tu nagle taki cios!
W piątek podczas rehabilitacji z
trudem powstrzymywałam się od płaczu. Okazało się, że Aguni lewe
bioderko jest strasznie wysoko wystawione. Asia starała się jak mogła,
żeby mnie nie przerazić, ale moja wyobraźnia już działa i łzy kapią na
każdym kroku. Nie mogę się pozbierać. Znowu pewnie panikuję, ale tak już
mam. W czwartek po powrocie z Budzynia Arek zdejmując Agi kurtkę,
poczuł i usłyszał przeskoczenie w łokciu. Wystraszył się nie na żarty,
że złamał jej rękę, tak to mocno przeskoczyło. Ale Aguś nawet nie
wzdrygnęła się ani nie spuchło. Znaczy nie bolało jej to. Asia
następnego dnia stwierdziła, ze przez przypadek Arek rękę jej nastawił.
Po spastyce łokieć miała bowiem wywalony, a teraz i można odrobinę zgiąć
i rękę podnieść wyżej. Ojcu ulżyło, bo męczyło go to nieludzko.
Niestety, choćby nie wiem jak uważać, podczas ubierania, rozbierania,
Agunia się napina i jest łatwo coś uszkodzić. Jest to dla nas w jakimś
stopniu stresujące. Zanim po południu przyszła Dana z Mają, musiałam
szybko lecieć do kwiaciarni po wiązankę. Jak wróciłam zajęcia już trwały
i Agunia nieziemsko zestresowana. Skończyło się tym, że musiałam ją
wziąć na ręce i utulić. Wtedy Danuś mogła dopiero ćwiczyć.
W sobotę
skoczyłyśmy z Danusią do Budzynia wycałować Zosię na jej urodzinki. Na
szczęście zamówione prezenty przyszły na czas. Opowiadający Kubuś dostał
w paszczę od Zośki :)), za to Gąsiennica gawędziara wywołała radość na
buźce Zośki. Są to zabawki kupione z myślą o pobycie Zośki w szpitalu,
żeby się mniej stresowała. A poza tym fajne do wykorzystania jak prądu
nie ma.
Aguś też ma Kubusia i dzisiaj tatuś jej włączał i miała taka
radosną minkę, jak jej śpiewał. Opowiem wam, jak Agnieszka weszła w
posiadanie tego misia. To było latem zeszłego roku. Pojechałyśmy z
Danusią zrobić na Spornej w Poznaniu EEG Agi. Niestety, po
traumatycznych wspomnieniach z poprzedniego szpitala, gdzie prawie 3
godziny próbowałyśmy jej zrobić badanie, nic z tego nie wyszło. Agunia
była tylko przerażona i strasznie płakała. Po pół godzinie poddałam się i
poszłyśmy do cioci. Ciocia na widok zapłakanej Aguni, obiecała kupić
jej co tylko będzie chciała. Pojechałyśmy do Plazy, do zabawek. Tam
Aguni w oko wpadł właśnie Kubuś. Kubuś jak mówi, to rusza buzią i
pierwsze co robiła Aguś, to wkładała mu tam paluszek (a z czasem
petiberki). Ciotka już leciała do kasy, ale zaprotestowałam, bo to tanie
nie było. Chwyciłam małą za rączkę i poszłyśmy dalej, jednak tak trochę
ciężko mi się szło. Okazało się że jak w wierszu Tuwima o rzepce… Ja
Agusię a Agunia misia i ciągnie go za sobą. Poddałam się i ku radości
cioci, Agi dostała swojego Kubusia! Mała cwaniara!!
Wczoraj
pojechałam do mamy, i poszłam na cmentarz. Zapaliłam dziadkom i wujowi
znicze. Nie zapomniałam także o małych Aniołkach. Wybraliśmy 4 malutkie
dzieci i zapaliłam tam też znicze. To dla naszych Aniołków, o których
ostatnio pisałam.
Ten tydzień zapowiada się bardzo pracowicie. Ja
natomiast najchętniej uciekłabym do mysiej dziurki i sobie tam troszkę
posiedziała!
Aguś, Angelika ma dla ciebie Lessiego!!
~niezapominajka
OdpowiedzUsuń2 listopada 2008 o 21:11
Pani Anno jestem pelna podziwu..ile w Pani sily..cierpliwosci,milosci..wstyd mi bo ja borykam sie wydawaloby sie z zwyczajnym zyciem tyle,ze samotnie wychowuje malutka coreczke..ale czasami nie mam sily..Jest Pani niesamowita osoba i pomodle sie o Pani sliczna coreczke…wierze,ze DOBRY BOG czuwa..musi byc dobrze Ona napewno wroci..pozdrawiam…
~Ola Daukszewicz.
3 listopada 2008 o 14:13
„Nadzieja”Zawsze można się pozbieraćBo nadzieja nie umieraAgunia chce tylko nabrać siłBy wrócić tu i pięknie żyć…Ona jeszcze będzie się śmiaćBędzie dobrocią wzbogacać światOna już teraz daje innym wiarę w lepsze dniOna spełni niejedne ludzkie sny…Ona jest jak Dobra WróżkaA jej Mama to Magiczna RóżczkaKtóra ma w sobie taką mocŻe rozproszy najciemniejszy mrok…Dla Aguni i jej Mamy – Ola Daukszewicz.
~Elwi
3 listopada 2008 o 22:19
Kruszynka kochana malutka! Zauważyłam, że dzieciaki jakoś strasznie tego Kubusia lubią, nie wiem czemu, bo mnie się książka zupełnie nie podobała.