Moje dziecko postanowiło sobie pooglądać świat nocą. Pół nocki nie
spałam, bo moja królewna ślepka szeroko otwarte i patrzy się w sufit i
rozgląda na boki. Jak tylko się położyłam, ta zaczyna charkać. Złośnica
mała.W końcu położyłam się koło niej, ale jak tylko mnie trochę
zmorzyło, zaraz mnie obudziła. Odessałam ją i poszłam na swoje wyrko.
Włączyłam jej wcześniej pozytywkę. Wtedy dopiero usnęła. Rano musiałam
jej podgrzać to mleczko, bo ono musi mieć temp pokojową, czyli wstawiam
do gorącej wody i muszę czekać, aż się podgrzeje.
Mama przyjechała
tak koło 10, a ja czekałam na to aż moja królewna postanowi nasiusiać do
woreczka. Na szczęście nie trwało to długo i udało się zawieźć próbkę
na badania do laboratorium. Małe zakupy w drodze powrotnej i do domku.
Asia przyjechała o 12 i zabrała się za przygotowywanie małej do
pionizatorka. Troszkę Agi walczyła z łuskami, ale Asia ma praktykę i
dała radę. Moja Agunia wpięta w pionizator trzymała tym razem głowę
odchyloną do tyłu. Nie było mocnych, żebym jej odgięła ją do przodu.
Pojeździłyśmy sobie po mieszkaniu, pościgałyśmy się, dokładnie tak jak
Agi to robiła na własnych nóżkach jeszcze rok temu… Podobało jej się,
nie nadążała oczkami wszystkiego oglądać. Wjechałyśmy też do kuchni pod
lodówkę, gdzie pozawieszane są magnesiki z dannonków Aguni. Bardzo była
poruszona! Po jakichś 20 minutach wypięłam ją z pionizatorka i
nakarmiłam. Łuski zostały jeszcze na godzinkę. Jak i z łusek ją
uwolniłam, zasnęła. Ja też. Wieczorem wykąpałam Agi i skoczyłam jeszcze
do mamy po blaszki i na zakupy, bo miałam troszkę do upieczenia na
piątek.
I tak z szybkiego wypadu zrobiły się prawie dwie godziny. W
Biedronce spotkałam bowiem Panią Irenkę z opieki. Chyba z godzinkę
rozmawiałyśmy. Pani Irenka przeziębiona i dlatego nie była, a pomimo
czytania bloga, miała wiele pytań o maludę. A tak na marginesie, to po
prostu świetnie się rozmawia z naszą Panią. A jakoś jestem wciąż
nienagadana. Zawsze mam dużo do powiedzenia. Czasem aż mi głupio, bo
plotę takie banialuki, że szok! Umówiłyśmy się, że jak będzie w naszej
okolicy to wstąpi do nas na momencik. Już się cieszę.
Dzisiejszą
nockę Agi spał trochę lepiej. Z tym, że dosyć często mnie budziła w
sprawie wydzielinki w gardełku. Taki los matek… Rano oczywiście
zaspałam. Obudziła mnie Agi godzinę później. Tym sposobem jedzonko
dostała spóźnione o godzinkę. Najgorsze jest jednak to, że od wczoraj
rozkłada mnie tak konkretnie przeziębienie. Moje ulubione migdały i
węzły chłonne. Do tego ogólne osłabienie i zimne poty. A co tam, jakoś
przeżyję. Zadzwoniłam jeszcze do Justyny, żeby uważała na Zośkę. Mam
nadzieję, ze jej nie zaraziłam. Nie darowałabym sobie. Ale Justynka
mówi, że na razie jest oki. Oby tak dalej!
W tak zwanym międzyczasie
upiekłam drożdżowy dla Dany. Obiecałam jej we wtorek. Agi próbowała
wtedy usnąć. Na chwilkę wjechali Marcin z mamą, przywieźli mi suszarkę
dla Justynki, i chusteczki dla Agi. Aginek wtedy smacznie spała a ja
skręciłam ser na sernik. Jak pojechali, została mi godzina do przyjścia
Asi i Dany. Zdążyłam ukręcić sernik i nakarmiłam Agnieszkę. Jak
skończyłam przyjechała Asia. i zabrała się do pracy.
Agunia miała
znowu wystawione bioderko i obydwa ramionka. Wspólnie z Danką, która
wkrótce z Mają nadciągnęła, znalazły miejsce, gdzie Agi miała uszkodzone
barki. Troszeczkę pocierpiała, ale dzięki ich rzetelnej pracy, moje
dziecko już nie boli. I tak kobietki pojechały w swoją stronę, a my
zostaliśmy w domku. Podczas zakładania sondy Agi mocno zwymiotowała i
trzeba było ją szybko wykąpać. Wykąpałam ją i zrobiłam jeszcze spód do
mazurka i snikersa. Niestety, śmietana się kwasi i góra od ciasta będzie
dopiero jutro.
Przyszło odpowiedź z następnej fundacji. Niestety,
znowu nie mogą nam pomóc. Będą jednak o nas pamiętać. To miło. Może
jestem naiwna, ale miło, że chociaż odsyłają nam odpowiedzi.
Przynajmniej wiem, że doszło.
Jutro kolejny dzień, znowu wszystko od
początku. Jakoś tak monotonnie się zrobiło. Nawet pieczenie, które
swojego czasu przynosiło mi odprężenie nie pomogło dzisiaj. Chyba jestem
po prostu trochę chora i stąd ten marny nastrój.
Wstań Aguś, to mama już zawsze będzie w dobrym nastroju!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz