środa, 15 października 2008

Małymi kroczkami… /15 października 2008/

Wczorajszy dzionek upłynął pod znakiem dochodzenia do siebie. Agniesia miała przez prawie cały dzień taką szczęśliwą minę, jakby cieszyła się, ze jest w domu i nigdzie nie jedziemy! Bardzo mnie bawiła jej radość. Koło 14 przyjechała Dana z Majunią, Aguś troszkę się spięła, ale ciotunia ją wyciszyła. Asia z przyczyn niezależnych nie wyrobiła się na umówioną godzinę i wpadła na chwilkę. Umówiliśmy się na 17, bo mi bardzo zależało, żeby ją dokładnie obejrzała. Jak ćwiczyła Dana z Agi na piesku wpadła ciotka Żaklina na kawkę. Może uda nam się spotkać w niedzielę. Mam nadzieję. Oni zapracowani u nas też czasu brakuje, ja nie wiem co się dzieje! Żaklina poszła a my z Daną jeszcze sobie pogadałyśmy, zgodnie z moimi oczekiwaniami przywiozła mi książkę. Całe szczęście, bo poprzednią akurat skończyłam, a w bezsenne noce coś trzeba czytać.
Asia przyjechała i okazało się, że nieszczęsne kolanko znów Agi dokucza, a do tego prawy bark jej wyskoczył. Jak przyłożyłam rękę, czuć było jak klika. Asia ustawiła, i jest dobrze. Dzisiaj kupiłam maść końską, żeby jej ulżyć trochę w bólu. Moja kruszyna jest za mała na jakieś maści przeciwbólowe i to jest jedyna, która nie zaszkodzi, a jest szansa, że pomoże.
Dzisiaj znowu dzień pełen po brzegi. Wczoraj zadzwonili i poinformowali, ze jedzonko dla Aguni z Nutricji już jedzie i będzie w środę. No a my przecież z Agi na 11 do naszej Pani Bio. Poprosiłam mamę, żeby przyjechała trochę wcześniej i poczekała jak mnie nie będzie. Pojechałyśmy z Agi i powiem tylko tyle, nie jest najgorzej. Pojawia się coraz jaśniejsze światełko nadziei, że Agi wybierze, tą lepszą furtkę, w każdym razie dla nas. Z tego co Pani powiedziała, a my zaobserwowaliśmy, Agi na razie eksperymentuje. To by się zgadzało, trzeba widzieć jej spojrzenie jakie się pojawia od czasu do czasu i do tego coraz częściej. Oby tak zostało!
Jak wróciłam wyskoczyłam szybko do dziecięcego, miałam jechać do Budzynia, cewniki już są do odbioru, a obiecałam Justynce kupić butelki dla Zosieńki.
Biedna ciocia Sonia doznała stresu, jak weszła a tu nie ja, a moja mama siedzi. Też taka jakaś milcząca siedziała. Jeszcze w międzyczasie pan przywiózł dwa kartony z jedzonkiem dla Agi. Ciężkie to, że trudno mi było przepchnąć je na korytarzu, a on to wnosił na drugie piętro! Co się dziwić, 130 szklanych butelek o pojemności 200 ml i 4 puszki fantomaltu. Myślę, ze jadłospis na jakieś 6 tygodni. Dzisiaj damy wieczorem jej pierwszą dawkę.
W drodze do apteki rozmawiałam z Panią doktor o wynikach moczu i ustaliłyśmy, że jutro zrobię świeże wyniki i rano zawiozę do przychodni, a ona sobie wszystko odbierze. Może uda jej się podjechać do nas w piątek, ale ma kobieta tyle pacjentów, że nie może się wyrobić. Pewnie jak wyjdzie coś nie tak, to przyjedzie.
U Justynki też byłam. Zosieńka coraz większa! Ten mały skarb rośnie w oczach! Udało mi się nawet troszkę pobawić z małym smykiem. Podstawa, nie brać jej na ręce, bo wtedy zaczyna się płacz. Maluda, nawet coraz śmielej mnie zaczepiała! Tak bym chciała pomóc Justynce, ale nie dam rady. Ze wszystkich znajomych jakich ma tylko ja umiem odsysać i się nie boję tego robić. Jeszcze raz w tym tygodniu muszę podjechać, żeby zawieźć jej suszarkę do prania, ale dla mnie to przyjemność.
Zmęczenie wyłazi mi każdą częścią ciała. Dobrze, że jeszcze mnie jakieś choróbsko nie rozłożyło. Agunia też się dzielnie trzyma.

1 komentarz:

  1. ~Agnieszka - mama Kuby
    16 października 2008 o 09:15

    Podziwiam Cię Aniu, jesteś silną kobietą. Twoje dni praktycznie bez chwili wytchnienia. Zobaczysz te trudy zostaną wynagrodzone. Agi się obudzi i będzie się do Ciebie przytulac – do mamy, która tak ją kocha :-)Buziaki dla córeczki. Ciebie wirtualnie przytulam!

    ~Vika
    16 października 2008 o 09:21

    Kobieto, skąd Ty masz na to wszystko siłę i czas? Podziwiam Cię.

    ~kasia819
    16 października 2008 o 11:13

    Aniu Ty silna babka jestes, ale kiedy mozesz postaraj sie zwolnic bo Agi nie potrzebna schorowana mama:) łykaj cos na wzmocnienie, ja uzywalam kiedys citrosept, wyciag z pestek grejfruta i dobrze dzialalo:) to na ogolna odpornosc. Kochana tyle w Tobie sily ze po prostu nie moze Wam sie nie udać:) walczysz jak lwica o wszystko dla Agi i masz czas na inne rzeczy:)podziwiam Cie baaardzooo:) buziolki dla Was:)Agi pora wstać!mama czeka:) i my:):)

    ~Magdulenka
    16 października 2008 o 19:59

    oj i ja podziwiam Twoje działania i walkę o Agi inne matki mogą od ciebie brać przykład ! Nie poddajesz sie a jeszcze innym pomagasz to jest bardzo ważne !!!!! a że Agi już zaczyna was eksperymentować to super tylko się cieszyć jak was zawita i wesołym uśmiechem !!!! !!!ja na to jak i inne cioteczki czekamy z niecierpliwością !!!!! Buziaczki dla was dziewczyny !!!AGI MOŻE CZAS JUZ MAMĘ PRZYWITAĆ PORANNYM UŚMIECHEM CO ??

    ~Ola Daukszewicz
    16 października 2008 o 20:12

    Ja Was bardzo kocham!!!!!!!

    ~czarnyaniol
    17 października 2008 o 12:53

    Takie dobre wiadomości od Was to jak balsam na duszę, ale wciąż czekam na tę jedną – o wybudzeniu Aguni i wiem że w końcu sie doczekam. Ściskam mocno

    OdpowiedzUsuń