Tak więc, Pani doktor dotarła. Agnieszka wczoraj nie gorączkowała,
bolał ją brzuszek. Dzisiaj naszło jej zaledwie 37,2 i nic ponad to. Masa
wydzieliny, dużo nerwów i ogólne osłabienie. Pani doktor obejrzała
Gucię i orzekła, że ma całą masę zalegań na oskrzelach. Samego zapalenia
jeszcze nie ma, ale jest blisko. Tak więc kolejny antybiotyk, kolejne
zwiększone inhalacje, do których oprócz Pulmicortu doszedł jeszcze
Berodual i Mucosolwan. Będzie mi się dziecko zalewało. Ciekawe jak w
nocy, bo te leki na nią silnie działają, nawet, ja ostatnia inhalacja
jest przed 17.
Jak to Pani doktor powiedziała, woli kiedy to gardło jest paskudne,
niż oskrzela. To jest jednak niebezpieczne, do zapalenia płuc mały krok.
Na szczęście jesteśmy już zaopatrzeni! Mam nadzieję, że teraz już z
górki.
Tak jak mówiłam zadzwoniłam dzisiaj do orzecznictwa. Rozmowa
wytrąciła mnie z równowagi na cały dzień. Jednak po kolei. Pani uznała,
że w piśmie nie ma nic o tym, że mam zabrać jakieś kartoteki.
Stwierdziła, że to jest ich szablonowy druk i gdyby chcieli, żebym coś
zabrała, byłoby to wyszczególnione. Cóż, w piśmie wymienione jest, że
należy dostarczyć:
1. Dokument potwierdzający tożsamość przedstawiciela ustawowego
2. Odpis aktu urodzenia dziecka
3. Dokumentację medyczną
Najwidoczniej nie umiem czytać ze zrozumieniem
Z rozmowy wynikło, że Agnieszka jest w śpiączce. Pani na chwilę zamilkła, po czym zapytała:
-To Pani dziecko jest w śpiączce?
-No tak, teraz już czuwającej, ale tak
-To po co Pani karta parkingowa? Jak Pani jeździ z tym dzieckiem?
Teraz jak to piszę i o tym myślę, nasuwają mi się setki odpowiedzi,
ciętych odpowiedzi. Jednak w tamtej chwili, ciśnienie skoczyło mi chyba
do 200, do tego zabrakło mi języka w gębie, jak nic! Z perspektywy
czasu, to jest nawet zabawne, o ile ignorancja może być zabawna. Myślę,
że każdy z lekarzy, do których jeździmy, siedzi przy telefonie i czeka,
aż do niego zadzwonimy. Zarówno neurolog, chirurg, okulista, alergolog,
izba przyjęć z Poznania, poradnia żywienia… To Ci, u których ostatnio
byliśmy, oni wszyscy przyjadą do nas bardzo chętnie, jak i do każdego
pacjenta. Druga sprawa, to fakt, że Pani jawnie zasugerowała, że
nadużywam karty parkingowej! Nie nadużywam, bo nie stać mnie na mandaty.
Poza tym, nie chciałabym, żeby ktoś kiedyś zajął mi właśnie w ten
sposób miejsce, kiedy ja, bym go potrzebowała. To nieuczciwe!
Wiecie, tak sobie myślę, że te Panie tam w biurze, naprawdę myślą, że
te karty parkingowe są nam potrzebne, żeby znaleźć dobre miejsce
parkingowe w galeriach czy pod marketem. A z ręką na sercu, jeszcze nie
widziałam nikogo z rodziców, parkujących ze swoim dzieckiem pod
marketem. Wszyscy staramy się załatwić jak najwięcej bez udziału
dzieciaczków, żeby ich nie męczyć. Mam nogi, to sobie dojdę do sklepu,
to miejsce jest dla osób, które go potrzebują! Tera zeszło mi już
ciśnienie, ale poważnie, byłam tak zdenerwowana, że jeszcze długo nie
będę mogła o tym zapomnieć.
Zobaczymy jak Agnieszki choroba się rozwinie do niedzieli. Nie wiem
czy już w poniedziałek będziemy mogli rozpocząć zajęcia. Liczę na to, bo
Agnieszki plecy są w fatalnym stanie. Kifoza powiększa się w oczach, a
ja nic nie mogę zrobić. Jutro przyjcie ciotka Karolka naprawić matkę, to
może rzuci okiem na dziecko. Może da się coś naprawić? Ach, bo ja się
popsułam, wczorajszej nocy coś mi przeskoczyło w odcinku piersiowym, oj
boli, aż prąd po ręce idzie. Starość, nie radość
~okiem kobiety
OdpowiedzUsuń12 listopada 2014 o 21:19
mam nadzieję że Agnieszka wyjdzie z tego chorowania i nie dojdzie do zapalenia płuc. Trzymam za nią kciuki.
Co do rozmowy to brak słów na takie babsztyle, które nie rozumieją, że potrzebujesz przecież dojechać do lekarzy, poradni. Niektórzy myślą szablonowo – niestety. Zapomnij o tym bo nie warto się przejmować.
Pozdrawiam i szybkiego powrotu do zdrowia dla Agniesi :)
AnkaJ
12 listopada 2014 o 22:41
Wierzę, że to już ostatni antybiotyk w tym roku!
O tej Pani, nie chce mi się już nawet myśleć. Napisałam o tym, bo to zabolało, osoba pracująca tam, gdzie niepełnosprawnych dużo się przewija, wykazuje się taką znieczulicą. No ale są ludzie i parapety!
Przytulam!
~Lila Liv
13 listopada 2014 o 00:53
Nie,nie jeździsz ‚z tym dzieckiem’-latacie na odkurzaczu.Zaraz chyba zacznę bluźnić,a staram się tego nie robić…
A swoją drogą-może ja jakaś nienormalna jestem-ale co złego,w parkowaniu z przywilejami po marketem?Przecież czasem jest i taka konieczność.Myślę,że to duży dyskomfort dla Dziecka i Rodzica,ale czasem nie ma wyjścia.I co?Przysługuje karta,to się z niej korzysta.Dla mnie oczywiste,ja mogę zaparkować dużo dalej,albo dojść.Zawsze mnie szlag trafia,kiedy widzę pod marketem dużo wolnych miejsc na parkingu,ale miejsca dla inwalidów zajęte,przez bynajmniej nieoznakowane samochody.Nie ma powodu,żeby przepraszać,że się żyje:)
Zdrówka,Dziewczynki,ja też wierzę,że już z górki…
AnkaJ
13 listopada 2014 o 09:32
Myślę, że każdy by się zdenerwował, na tak dalece idący brak profesjonalizmu. Zero empatii na stanowisku, który tego wymaga. Nie mówię, że mają się nad nami rozpływać, ale odrobina taktu, byłaby wskazana.
Tak, ja wiem doskonale, że na zakupy z dzieckiem też trzeba jechać. W końcu naszym dzieciakom też od życia coś się należy. Sama byłam parę razy w galeriach z Agnieszką i korzystałam z miejsca uprzywilejowanego. Niestety, wiele osób nadużywa karty i albo zwyczajnie korzysta z miejsca, bez niej. Później wszyscy generalizują i każdy rodzic niepełnosprawnego to oszust, który wykorzystuje swoje dziecko i żyje z jego pieniędzy i uprawnień. To przykre i smutne :(
Przytulam Liluś!
~Lila Liv
13 listopada 2014 o 15:59
Anuś,ja wiem,że łatwo powiedzieć’nie przejmuj się’,ale przynajmniej się postaraj nie przejmować…Opiekunowie chorych Ludzi-Dzieci i Rodziców są godni najwyższego szacunku,a chorzy i niepełnosprawni są pełnoprawnymi członkami społeczeństwa.Ja się zajmowałam obłożnie chorą Matką niecałe dwa miesiące i myślałam,że odejdę pierwsza…Zajmowanie się Chorym 24/24 przez 364 dni do roku to miłość heroiczna,godna najwyższego szacunku.
AnkaJ
14 listopada 2014 o 09:55
Oj tak, Liluś, pamiętam dokładnie przez co przeszłaś! To był trudny czas dla Ciebie! Taka jest jednak prawda, może brutalna, ale tak jest. Do puki dziecko małe, wszystko jakoś się układa. Im starsze dziecko, tym trudniej. Dzieci nabierają sił, a my je tracimy. Coraz trudniej pozyskać środki na rehabilitację, coraz trudniej znaleźć pomoc. Jestem tego wszystkiego świadoma. Wiesz, z resztą o tym doskonale. Pisałam o tym w jednym z komentarzy u Ciebie kochana.
Pozdrawiam gorąco!!
~ak
OdpowiedzUsuń13 listopada 2014 o 09:44
Ja nauczyłam się jednego. O wszystko proszę na piśmie. Gdy Pani mówi nie a według mnie powinno być tak od razu mówię, że chcę aby mi to przesłała na piśmie lub w mailu. Albo na maila kieruję odpowiednie zapytanie. Jeśli nie przychodzi odpowiedź, to piszę pismo drogą służbową. Muszą się ustosunkować… Wiele spraw nie do załatwienia udało się bardzo szybko doprowadzić do końca. Bo bardzo łatwo jest przez telefon powiedzieć nie, bo mi się nie chce, ale znaleźć uzasadnienie na nie to już trudniejsza sprawa. Powodzenia!
AnkaJ
13 listopada 2014 o 12:35
Masz rację, Najlepiej załatwiać wszystko pisemnie, to mnie tez uratowało przed źle liczoną stawką rehabilitacji, za wysoka cena była, ja na piśmie miałam co innego :)
Nie wszystko jednak da się załatwić pisemnie, a wiesz doskonale, że urzędnicy niechętnie pisemnie się określają :)
Pozdrawiam!!
~nitka82
13 listopada 2014 o 20:01
Nie, nie jeździsz z tym dzieckiem, trzymasz je zazwyczaj w szafie .
Masakrajakaś.
My też na komisję stawiliśmy się z całą masą ksero wypisów ze szpitala i nawet na to nie zerknęli .
Zdrowiejcie szybko
AnkaJ
14 listopada 2014 o 09:56
Mam nadzieję, że i u nas tak będzie. Liczę, że trafimy na kompetentnego lekarza w komisji ;)
Przytulam!