czwartek, 14 października 2010

Jutro wracamy /14 października 2010/

Turnus dobiega końca. Jutro mamy jeszcze tylko dwa zajęcia i koniec. Czekamy na samochód z naszymi kochanymi. Jak to strasznie szybko przeminęło. Cały turnus muszę uznać za udany. Poznałam wspaniałych ludzi, nasłuchałam się pochwał pod adresem Agnieszki. Turnus należał do trudnych. Mieliśmy naprawdę dużo godzin. 11 dni po 7 godzin zabiegów. My, jako rodzice padaliśmy na twarz. Nasze dzieci były jak zawsze dzielniejsze od nas. Jednak znowu było wiele sukcesów. Madziula była spokojniejsza. Fakt, kilka razy udało mi się uratować telefon i aparat, ale już nie ma tej prędkości. Rozgadała się, potrafi poprosić, podziękować, powiedzieć co lubi i jak mają na imię rodzice. Antoś pięknie współpracuje. Jasne, trzeba z nim pracować w różnych dziwnych pozycjach i miejscach, ale świetnie skupia się w coraz dłuższych okresach czasu na jednym zajęciu. A jeszcze pół roku temu był jeden wielki krzyk i bunt.
A Agniesia…cóż. Moja córcia wyprostowała rączki w nadgarstkach, znowu rozluźniła dłonie. Pozbyła się odruchu strachu paraliżującego. Stopy coraz wolniej wracają do „wadliwej” pozycji. Dzisiaj przez dobre 3 minuty trzymała główkę siedząc na piłce i śledziła postępy Natalki w chodzeniu. Podczas obrotów śrubowych na materacu, zaczęła podciągać główkę też i w lewą stronę. To jest mały sukces, bo Agulek ze względu na swoją budowę twarzy, częściej skręca buzię w prawą stronę. Ramionek nie spina tak często, a nawet nie podnosi ich już w ten sam sposób, chowając się w nich. Doprowadzało to do bolesnych skurczy ramion. Możliwe, że to skutek codziennych zajęć z neurostrukturalnej. Agulek rozluźniła buźkę. Chyba po raz pierwszy udało mi się umyć jej ząbki od środka, bez fukania i plucia. Cudnie wodzi oczkami za przedmiotami i zamyka jak zbliża się coś za szybko.
Wiecie, może powiecie, że to małe kroczki. Jednak dla nas to bardzo wiele. Pani doktor powiedziała, że Aginek za jakieś półtora roku rozluźni rączki w łokciach i zacznie je samodzielnie zginać i panować nad nimi. Może teraz wydaje się to bardzo odległym czasem. Jednak już blisko 3 lata walczymy o lepsze życie dla naszej małej królewny. Czym jest 18 miesięcy? To naprawdę niewiele, a jednak wydaje się tak abstrakcyjne. Chciałabym wszystko już, teraz, zaraz i natychmiast. Jednak cudów nikt nie potrafi dokonać.
Dzisiaj odbyło się oficjalne zakończenie turnusu. Powiem Wam, że to było coś pięknego. Praktycznie wszystkie dzieci miały swój mały występ. Tym razem to dzieci w podziękowaniu za terapie miały przestawić coś dla wszystkich. Wiecie co? Nie było ważne, czy dziecko było w stanie powiedzieć przygotowany wiersz, zaśpiewać wyuczoną piosenkę. Nieważne, że rozpłakało się ze strachu i nerwów. Serce tych dzieciaków włożone w samo wyjście na scenę, wzbudzało uśmiech i rzęsiste brawa nie tylko rodziców, terapeutów. Z ciekawością zaglądali do nas ludzie będący na turnusie w ośrodku.
Agniesia i Natalka miały połączony występ. Natalka to dziewczynka jeżdżąca na wózku i ucząca się prawidłowej postawy i chodzenia. Dziewczynki przebrałyśmy za Panią Jesień (właściwie były dwie Panie). Natalka na własnych nóżkach szła pchając Agniesi wózek na środek sali. W tle grała piosenka „Jarzębina”. Nawet Pani doktor podeszła do Agniesi, bo łezki jej popłynęły i moja kruszynka bezgłośnie śpiewała. Po oklaskach, Natalka odwiozła Agniesię na miejsce! Każda z przedstawionych przez dzieci scenek, była wyjątkowa. Kaczka dziwaczka, Samochwała, Marynarz, Pirat, Papuga, Batman, Małpka, Krówka, Strażak, Kotek, no i nasz senior. Pan Czesław i jego piosenka „Żołnierz drogą maszerował”, śpiewana przez całą salę.
Na zakończenie wygłosiłam kilka słów podziękowania za udany turnus (a zarzekałam się…ech…), wraz z jednym tatą. Rozdaliśmy drobne upominki i dalej na terapie.
Udało mi się dzisiaj spotkać z Sylwią. Miałam jedno okienko i przyjechała na godzinkę z Maciusiem. Chwilkę sobie pogadałyśmy, a Maciek wyszalał się w basenie z piłkami i na sali przy Agi rehabilitacji.
Zakończenie dnia było przecudne. Rodzice małej Lenki zaprosili nas na pośpiewanie kilku piosenek. Była czwórka dzieciaczków i śpiewaliśmy sobie kołysanki, na życzenie mamy Antosia. Pod ich drzwiami bowiem sobie usiedliśmy (były tam fotele). Agniesia najpierw dzielnie towarzyszyła nam w śpiewaniu, a później zasnęła wtulona w mamę. Małgosia tylko sprawdzała czy Agi śpi, czy oszukuje ;)Tatuś Lenki gra na gitarze i wszyscy przechodzący uśmiechali się z zachwytem. Muszę przyznać, że faktycznie był to cudny widok. Śpiewaliśmy po cichutku, wystarczyło nam jakieś 15-20 minut. Dziękuję Wam! Chyba tego potrzebowałam.

1 komentarz:

  1. ~morena
    15 października 2010 o 21:30

    witam! tak sobie podczytuję Panią od jakiegoś czasu i… widzę, że Agunia ma najlepszą mamę pod słońcem! wierzę gorąco, że ten ogromny wysiłek jaki Pani wkłada w opiekę nad Agunią i Pani matczyna miłość spowodują, że córcia do Pani „wróci”. i wierzę, w to, że Agusia dokładnie zdaje sobie sprawę z tego, ile Pani serca wkłada w jej powrót do zdrowia i na pewno chciałaby by jej mamusia była szczęśliwa. życzę ogromnie dużo siły, cierpliwości, wiary w sukces, zdrowia i dalszych postępów, bo z tego , co czytam to są i to bardzo duże. gratulacje!!! i mam nadzieję, że Pani wie, iż to co się stało nie było absolutnie Pani winą. i że jest pani WSPANIAŁĄ MAMĄ I KOBIETĄ! I ma Pani prawo do szczęścia! Pozdrawiam serdecznie!
    Odpowiedz
    ~Beata z rodzinką
    17 października 2010 o 09:23

    Aniu tak się cieszymy z postępów Aguni i Jej wytrwałości w ćwiczeniach mimo bólu. Jesteście WIELKIE!!! :):):) Super, że turnus udany. Pogoda chyba też nie najgorsza. Gratuluję i życzę dużo energii i słońca (zwłaszcza tego wewnętrznego) na jesienne dni. Gorąco Was pozdrawiamy!!!!!!:):):) :):):) :):):) :):):)
    Odpowiedz
    ~Sasecik
    18 października 2010 o 19:21

    super że :) będzie ok

    OdpowiedzUsuń