poniedziałek, 18 października 2010

W domku /18 października 2010/

Już jesteśmy w domku. Pranie prawie skończone. W każdym razie podłogę w łazience już widać. Agniesia jak zobaczyła tatę i ciocię w Mielnie, niemal wyskoczyła z wózka. Wielkie oczy i przez cały czas nie odrywała oczu od taty. Ewidentnie matka się jej opatrzyła. W końcu to największe zło przez dwa tygodnie wyrządzała jej mama. To mama wyciągała od świtu z wyrka. To mama zaprowadzała na wszystkie zajęcia. Jednocześnie to mama szła na spacerek ze swoją królewną. Pożegnanie na stołówce trwało i trwało. Jakoś z każdym kilka słów trzeba było zamienić, wyściskać i wziąć meila i telefon. Odwiedziliśmy jeszcze z Arkiem Wojtka i jego mamę. To 16-letni chłopak w śpiączce. Rok temu topił się w jeziorze. Dzięki terapeutom, nawiązałam kontakt z Beatą, mamą Wojtka. Wojtas obdarzył mnie pięknym uśmiechem w niedzielę. Jejku, jakie fajne uczucie. Chyba słyszy co się do niego mówi i ewidentnie rozumie. Mam nadzieję, że z Beatą pozostaniemy nadal w kontakcie. Bardzo ciepła i miła osoba. Ponieważ Wojciech ma zarówno PEG-a i rurkę tracheo, mamy wspólne tematy dotyczące naszych dzieci.
Poszliśmy na ostatni spacer nad morze. Ponieważ piasek jest twardszy niż w sezonie letnim, wspólnymi siłami wciągneliśmy na plażę Agniesię z wózkiem. Fale tego dnia były przepiękne. Morze pokazywało swoją potęgę. Słońce świeciło na błękitnym niebie. A jeszcze nocą deszcz padał. Mewy siedziały na falochronie, całkowicie ignorując spacerujących. Agniesia wpatrzona w niebo, fale, piasek. Ten widok, morza pełnego wzburzonych fal z białymi grzywami, robią na mnie takie wrażenie… Jeszcze niedawno marzyłam o tym, żeby jechać nad morze. Ten rok udowodnił, że marzenia się spełniają. Trzy razy byliśmy nad morzem. Fakt dwa wyjazdy były bardzo pracowite, ale wakacje też udało nam się sobie sprawić. Cudnie prawda?
Danka z Arkiem wszamali sobie obiadek i po zapakowaniu samochodu wyruszyliśmy w drogę powrotną. Oczywiście nie bylibyśmy sobą, gdyby podróż odbyła się bez przygód. Otóż nie zdążyliśmy jeszcze dojechać do Koszalina, a tutaj trąbią samochody. Zaskoczeni nie wiedzieliśmy o co chodzi. Wkrótce sprawa się wydała.Okazało się, że jechaliśmy na ręcznym hamulcu. Z tylnych kół już niezły dym szedł, a smród przy tym nie z tej ziemi. Dobrze, ze ktoś uprzejmie dał nam znać. Jak wspominałam, samochód był u blacharza jak byłam na turnusie. Panowie mieli też dospawać pod siedzeniem kierowcy jeden pręt. Jakoś tak im to poszło, że odłączyli bezpiecznik od ręcznego hamulca i nie zaświeciła się lampka kontrolna. Do tego zaskoczyło mnie, że ruszył na ręcznym. Do tej pory nie chciał wystartować na hamulcu ręcznym. Ruszyliśmy dalej, bo podobno wted szybciej się schłodzi. Na szczęście z krótką przerwą na małą kawę dojechaliśmy o wpół dziewiątej wieczorem. Arek zaniósł Aginka do domu, posadził na sofie, a ona rozpłakała się. Spała w drodze i obudziła się niedawno. Była całkowicie zdezorientowana i wystrasona. Moja królewna się tak bardzo rozpłakała, ze zwyczajnie szlochała. Musiałam wziąć na ręce i utulić maludę. Wtuliła się w mamę i po chwili był już spokój. W nocy się obudziła i wielkimi oczami patrzyła na wszystko co jest w pokoju. Kwiat na parapecie, pluszaki na póleczkach przed nią, szafa. To wszystko jej, w jej pokoiku. Teraz jest już dobrze. Dzisiaj byłyśmy się przejść na spacerek, bo grzechem nie skorzystać z takiej pogody. Agiesia przez dobre dwie godziny nie potrzebowała odsysania. Dzielna dziewczynka!! Delektowała się słoneczkiem i rześkim, jesiennym powietrzem. Mam nadzieję, że jutro też uda nam się wyjść na spacerek. Rano jakieś pranie i potem się przejść przed obiadkiem.
Jak w końcu założą nam internet, wkleję kilka fotek do albumu. Po raz kolejny miałam dzisiaj telefon z … TPSA!!! Pani znowu się pytała czy chcemy założyć neostradę… piiiiiii Zwyczajnie się wkurzę i zrezygnuję z tego internetu i przerzucę się na radiówkę!!!!
Ach, no i w końcu zrobiłam sobie ten ząbek! Opatrunek już prawie w całości wyleciał. Jednak Pani dentystka była i tak zaskoczona, że przetrzymała taka duża część.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

CHCIAŁABYM W IMIENIU MOJEJ CÓRECZKI GORĄCO WSZYSTKIM PODZIĘKOWAĆ ZA PRZEKAZANIE 1%. DZIĘKI WASZEJ POMOCY MAMY PIENIĄŻKI NA LEKI I REHABILITACJE. JESTEM PRZEKONANA, ŻE SKORZYSTAMY Z KOLEJNEGO TURNUSU NA WIOSNĘ. DZIĘKUJĘ – MOŻE TO NIEWIELE, ALE WIEM, ŻE DOBRO POWRACA!!!!

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Jeszcze tylko odpowiedź na zaproszenie do zabawy,do której zaprosiła mnie Lonia. Mam podać 10 swoich ulubionych rzeczy.
No to zaczynamy!
1. Kocham morze - jego szum, fale, potęgę i bezkres.
2. Kocham spacery – szczególnie te w dobrym towarzystwie, ale też mam potrzebę powłóczenia się sama ze sobą i swoimi myślami.
3. Kocham poranną kawę pitą w samotności, przy dobrym programie, albo ciekawej książce.
4. Kocham zakupy (niestety)
5. Uwielbiam internet.
6. Lubię poznawać ludzi i rozmawiać z nimi.
7. Kocham dzielić się swoją wiedzą i pomagać – niestety niewiele mogę.
8. No i te małe grzechy – kocham dobre jedzenie i słodycze.
9. Uwielbiam książki
10. Moje ulubione zespoły od zawsze to Hey i Perfect.
Do zabawy zapraszam Madzię i Olkę Daukszewicz!
Buziaki!!!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz