środa, 12 sierpnia 2015

Lato, ropień i hospicjum /12 sierpnia 2015/

Witajcie w tym upalnym czasie Mamy już niemal połowę sierpnia, a lato nadal nam dopisuje. Obecna temperatura za oknem, to 26 stopni, a mamy już wpół dziesiątej wieczorem. Lubię upały, ale chyba już trochę się nimi zmęczyłam. Z Agnieszką wychodzimy na dwór dopiero po 17. Dostaje deserek, czysty pamper i na podwórko, bo tylko tam możemy ustawić się w cieniu, a spacerując, ciężko znaleźć cień.
Jak Agnieszka znosi upały? Całkiem nieźle, aczkolwiek bywają dni, kiedy jest bardzo zmęczona tak wysoką temperaturą. Do tego odbudował się ropień i pękł w ostatnim dniu, chłodnym, przed upałami. Teraz Agniesia ma już zagojoną ranę, ale paskudztwo robi się od nowa Najgorsze jest to, że to ją boli. Ma taką paskudną ranę, że ją boli to. Na szczęście najbardziej cierpi, jak jej opatruję ją, przy zmianie pampersa. Kiedy siedzi, nie ma większego problemu. Tak, napisałam „na szczęście”, bo w ubiegłym roku cierpiała też przy siedzeniu.  Jak rozumiecie, tyle dobrego…
Z dobrych spraw, dostaliśmy z PFRON dofinansowanie do podjazdu! Wartość kosztorysu obniżona została przez rzeczoznawcę o 2 tysiące, ale to i tak dobrze. Dostaliśmy 80% wartości, czyli 11200 zł. Wiem, że brzmi to kosmicznie, ale podjazd ma ponad 22 metry, zgodnie z normami. Nachylenie podjazdu nie może być większe niż 6 stopni, chyba, że to podjazd zadaszony, wtedy 8 stopni. Tak więc, nie ma co się śmiać z dziwnie wyglądających konstrukcji. Takiemu, który nie rozumie czegoś, proponuję wziąć wózek dla niepełnosprawnych i spróbować wjechać podjazdem bardziej stromym. Uwierzcie mi, nie dacie rady wjechać podjazdem dla małych dzieci. No, chyba, że jesteście rosłym mężczyzną z dużą siłą Te konstrukcje są bezpieczne też, dla niepełnosprawnych, samodzielnie poruszających się na wózku. Winda w naszych warunkach kosztowałaby jakieś 30 do 50 tysięcy. Windy jednak nie chcę, wolę być uzależniona od swoich mięśni, niż maszyny! Pozostaje jeszcze sprawa łazienki, którą musimy przerobić jeszcze w tym roku. Jak, nie wiem. Mam nadzieję, że damy radę. Zdjęcia gotowego podjazdu z naszą gwiazdą z pewności wrzucę na bloga Podjazd musi być gotowy do końca września. Teraz czekamy na naszą zaufaną ekipę
Druga sprawa, to hospicjum domowe. Nie wiem, czy pamiętacie, ale jakoś w lipcu poszły papiery o ponowne przyjęcie Agnieszki w poczet podopiecznych hospicjum domowego. Chodzi o dokładnie to samo hospicjum, które nas wypisało tak niespodziewanie ponad 6 lat temu. Nie ma innego dla dzieci nie wentylowanych w naszym rejonie. Są trzy hospicja domowe, ale dwa mają wyłączność na dzieci z respiratorkami. Agniesia, na szczęście nie potrzebuje respiratora!!! Wczoraj przyjechała Pani doktor z Panią pielęgniarką na pierwszą wizytę. Myślałam, że będzie to coś w rodzaju wizyty patronackiej i potem będą decydowali, czy nas przyjąć, czy nie. Okazało się jednak, że jest to już oficjalna wizyta i Agnieszka jest podopieczną poznańskiego hospicjum. Jednak nastąpiły spore zmiany. Lekarz będzie przyjeżdżał raz w miesiącu, przy okazji będzie wypisywał wszelkie recepty na leki stałe i recepty do sklepu medycznego (cewniki i pampersy). Anestezjolog też będzie raz w misiącu, a pielęgniarka dwa razy w tygodniu. Do tego rehabilitacja z hospicjum. Poprzednio, lekarza widzieliśmy raz na kilka miesięcy, anestezjolog przyjeżdżał co 6-8 tygodni, a pielęgniarka była nasza – znaczy środowiskowa. O rehabilitacji tylko słyszałam, że kogoś szukają. Cóż, czasem zmiany są dobre
Dziwne to wszystko. Pani doktor była bardzo miła, zastanawiała się, ile to już czasu minęło od naszego „rozstania”. Pani pielęgniarka była przesympatyczna, też nas pamięta, była u nas kiedyś tam. Powinnam się cieszyć, po to złożyłam wniosek do hospicjum, żeby nas przyjęli. A ja czuję jakiś dziwny niepokój. Chyba jednak mam coś nie tak pod sufitem i tyle, albo boję się, że znowu coś nie wyjdzie… Trzymajcie kciuki!! Musi się udać, musimy jakoś zatrybić ten nowy system. W końcu to kolejne zobowiązania. Wizyty lekarzy, pielęgniarki. A poprzednio z tym był problem, bo ja nie wiedziałam, że jadą i kilka razy nie było nas w domu  Duchy przeszłości znowu się odzywają. Powinny odejść w niepamięć i tyle, prawda?
W przyszłym tygodniu muszę iść do szkoły i dowiedzieć się, co i jak z naszą Panią Małgosią. Jak nie, to trzeba będzie powalczyć. My chcemy Panią Małgosię i tyle. Nie widzę, żadnej alternatywy, ot wszystko na ten temat! Roberta nam raczej nie zabiorą, ale tutaj też jest podobna sytuacja, więc muszę nabierać sił, a Wy wesprzyjcie mnie duchem
Kochani moi, życzę Wam udanych tych ostatnich dni wakacyjnych! Cieszmy się nimi i nie narzekajmy na upały, już za chwilę zatęsknimy za ciepełkiem z nieba, za lekkimi ubraniami i japonkami Oznaki końca lata w ogrodzie widać gołym okiem. Jabłka sypią się z drzew, pomidory rumienią się na krzaczkach, aronia dojrzewa, a jaskółki gromadzą się coraz większymi stadami. Pozdrawiam Was serdecznie

1 komentarz:

  1. ~Fleur de Lys
    13 sierpnia 2015 o 20:26

    Zdecydowanie ja za upałami nigdy nie zatęsknię:)))Nastawiłam się na to,by przetrwać,w miarę możliwości bez pomocy medycznej:)))Z różnym skutkiem:))
    Cieszę się,że Agi znosi dzielnie upały,podziwiałam fotki z rehabilitacji,Dziewczyna ćwiczyła,aż miło,w czasie,kiedy ja zipałam na klimie:)A co do hospicjum…Jako specjalistka od wkręcania siebie i innych,tudzież od posiadania”w tyle głowy”masy lęków,powiem tak:kiedy miną dwa miesiące i będzie OK(a będzie)-znacznie się uspokoisz,za co trzymam kciuki:)))Ściskam Was obie***
    PS.To upały,ale nie pamiętam,czy napisałam na fb,że byłam zaskoczona wysokością Agnisi.Wydaje mi się wysoka,jak na swój wiek.No i te włosy…:)Dobra,rzęs Jej tym razem nie wypomnę:)))

    AnkaJ
    14 sierpnia 2015 o 20:41

    A tak, zdecydowanie urosła nam dziewczynka :) Swoja drogą włosy też jej bardzo urosły, spróbuję jej grzywkę zapuścić, bo mam ciągle problem z jej obcięciem. Zobaczymy jak to będzie wyglądało :)
    Dziękuję, mam nadzieję, że wszystko się ułoży i decyzja o powrocie do hospicjum, będzie bardzo korzystna dla nas!
    Buziaki, Liluś!

    ~okiem kobiety
    24 sierpnia 2015 o 17:06

    też już narzekałam na te upały, bo w ciągu dnia nawet w cieniu nie dało się wytrzymać a co dopiero w słońcu. Na szczęście my nad wodą, więc było się jak ochłodzić. Ale tyle czasu to męczące i nie dziwie się że Agnieszka też zmęczona.cały czas się zastanawiam kiedy zatęsknię za tymi upałami. Pozdrawiam gorąco na te ostatnie dni wakacji.

    ~Mama Calineczki
    24 sierpnia 2015 o 23:05

    Trzymam kciuki za to hospicjum, musi się udać, nie ma innej opcji. ;)

    OdpowiedzUsuń