piątek, 13 lipca 2012

Lato ucieka… /13 lipca 2012/

Nawet nie zdawałam sobie sprawy jak długo tutaj nie zaglądałam. Ostatnio nawet niewiele przesiaduję przed komputerem. Siedzimy sobie z Agniesią i zajmujemy się sobą. Znaczy mama zajmuje się Agnieszką, a od czasu do czasu próbuje coś zrobić w domu.
Jak powiedziełam, od lipca masaż robi mama, i rehabilitacja jest tylko w poniedziałki, środy i piątki. Pozostałe dni mamusia musi zdać się na swoje marne umiejętności. Przyznam jednak, że nie jest najgorzej. Dzisiaj nawet nie trzeba było nastawiać kręgosłupa, co jest bardzo rzadkie. Tylko coś przy lewym kolanku już w środę miała i jeszcze dzisiaj ją bolało. Asia pokazała mi jak naciągnąć ścięgno i próbowałam rozluźnić obolały staw. Odrobinę ulżyłam Agniesi.
Nie nacieszyłyśmy się spacerkami, bo od soboty coś mnie złapało. Myślałam, że to początek jakiegoś przeziębienia, ale nie wyglądało na to. Byłam potwornie osłabiona, zimne poty na mnie biły, mdłości, szum w głowie i ogólne zmęczenie. Jakby ktoś ze mnie energię wypompował. Nawet siły mówić nie miałam. Na poniedziałek odwołałam rehabilitację, bo raz, nie chciałam zarazić nikogo, a dwa, nie miałam siły Agnieszki masować. Owszem poćwiczyłyśmy razem, ale jak się zebrałam w sobie. Dzisiaj jest już ok. Nie mam pojęcia co to było. Jakaś nowa grypa?? Agnieszka na szczęście nie podłapała, w sumie, nikt się nie zaraził. Może to zaległy udar po podróży do Warszawy?
W przyszłym tygodniu będę dzwoniła do Warszawy w sprawie Agnieszki wyników krwi, może będzie już vitamina D. Arek urlop zaczyna od 30 lipca, na razie nie ma widoków na najmniejszy wyjazd i raczej tak zostanie. Może chociaż pogoda dopisze i jakoś odpoczniemy od codzienności w domu.
Agnieszce rusza się coraz bardziej górna jedynka. Właśnie, muszę podaj jej flukonazol, bo jakiś brzydki biały nalot ma na dziąsłach. Pewnie pozostałość po antybiotyku wychodzi. Agniesia ma obiecany wyjazd na koniki. To będzie jej pierwszy kontakt z końmi. Do tej pory było to z daleka i żadnych możliwości dotknięcia zwierza. Teraz jest szansa posadzenia jej, albo chociaż położenia na koniu. Do tego takim do hipoterapii. Sama jestem ciekawa jak to będzie.
Życzę miłego weekendu. Mam nadzieję, że nasz też będzie udany. Niech wraca lato, bo mi pomidorki nie dojrzeją

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz