Dzisiaj dzień leniuchowania. No prawie. Wczoraj zdążyłam wyprać dwie
pralki, dzisiaj trzy. A łazienki nadal nie widać. Jeszcze muszę
mieszkanie wysprzątać. Jest co robić. Ten tydzień nie mamy
rehabilitacji, jedziemy tylko dwa razy do Piły na rezonans. Powolutku
sobie wszystko porobię. Jestem teraz trochę uziemniona, bo nie mam
samochodu i ciężko mi na zakupy iść. Jutro jednak brat pożyczy mi swój,
bo do pracy będzie jeździł z kolegą. Jakoś damy radę. We wtorek pojadę
samochodem Danki do Piły, jest większy. Będzie nam wygodniej. Agniesia
dzisiaj nadal na wszystko reaguje szeroko otwartymi oczami i rozgląda
się po domu, jakby nie mogła uwierzyć, że już wróciła. Pogoda paskudna i
nie dało rady iść na dwór. Cały dzień padał deszcz. A szkoda! Mam
nadzieję, ze jutro się przejaśni. Przyzwyczaiłam się do ruchu na
świerzym powietrzu.
Mam nadzieję, że dostanę na meila zdjęcia z zakończenia turnusu, bo
ja za dużo nie mam zrobionych. Sama muszę porozsyłać do dziewczyn.
Nie napisałam Wam jak rozliczyłam się za turnus. Otórz dostałam 2000
zł z Polsatu, 2500 zł zostało mi na subkoncie, a pozostałe 2500 zł musze
wyłożyć i czekać na wpływ na subkonto z 1%. Jedna wpłata się pojawiła.
Podejrzewam, po wysokości kwoty, zostały puszczone PIT-y 28. Mam taką
nadzieję. Bo z tego co wiem, urzędy maja przelać pieniądze do 31
sierpnia. Strasznie chciałabym jechac jeszcze raz na turnus w
październiku. Jednak nie wiem jak będzie wyglądać moja sytuacja
finansowa. Zapisać się, zapiszę. Martwić się będę później. TVN odpisał,
że niestet będzie rozpatrywał wnioski w drugiej połowie roku, czyli
pewnie od września. A ja nie mam środków na bieżącą rehabilitację
naszych kochanych Somitków.
Oglądam zdjęcia z pobytu w Mielnie i wydaje mi się snem, to że tam
byłyśmy! Takie oderwanie od rzeczywistości, szum morza, uśmiechnięci
ludzie na każdym kroku… Nie, ja nie mówię, że było lekko. Generalnie
skazana na siebie, o wszystkim muszę pamiętać, wszystko zrobić sama,
dźwigać Agi, wszędzie biegiem… Czyli prawie jak w domu.
Śmiałam się, że nauczona wyjazdów do szpitali z Agi i podróży do
Piły, mam opracowane, co musze ze sobą zabrać. Czajnik, specjalnie
kupiłam mały, żeby zabierał niewiele miejsca. Farelka, bo nawet w domu
nagrzewam łazienke do kąpania Aguni (a i ja dzięki temu skorzystałam),
podgrzewacz do jedzonka, blender i cały sprzęcior związany z rurkami
Agi. Kończy się to tym, że mój bagażnik wypchany jest po brzegi. Furorę
wśród rodziców robił nasz leżaczek kąpielowy. Wiem, że niektóre mamy
pozabierały baseniki dmuchane. Łazienka wyposażona była w prysznic,
zasłonięty folią,a w ramach brodzika – plastikowa kratka. Fakt, dzieci
większe mogły usiąść na specjalnym krzesełku, wmontowanym w ścianę.
Nasz pokój na parterze ze wspaniałym widokiem na drugi ośrodek… Jakoś
tak czułam, więc mnie to nie zdziwiło. Morze i tak widziałyśmy na
każdym spacerku. Udało się nawet zamoczyć na chwilkę. Agniesi bardzo
służył ten klimat. Wystarczyło otworzyć drzwi na taras, a Agniesia już
oczekiwała wyjścia na spacerek. W pokoju przez cały pobyt było potwornie
zimno. W nocy wkradałam sie do Agi do łóżka, bo zwyczajnie marzłam.
Moja kluseczka była okryta grubym polarowym kocykiem i kołdrą. Było jej
więc ciepło. Ogrzewanie włączyli w poniedziałek, ale rozkręcone na maksa
kaloryfery były zaledwie letnie. Na wyższych piętrach było cieplej, bo
pokoje wyłożone były dywanami, a u nas były wszędzie kafelki.
Książka skończyła się po tygodniu i dobrze, że otwarli stoisko z
książkami. Mogłam kupić sobie drugą! Agniesia dostała od mamusi dwa
aniołki i wiatraczek na wózek. Kupiłam sobie też serduszko z bursztynu.
Niestety, nie miałam możliwości spacerów brzegiem morza i znalezienia
samemj bursztynka. Trzeba więc było sobie kupić
Może przyniesie mi szczęścia trochę? Ostatnio zaczął się mroczny
czas. Chciałabym wyjść w końcu na słońce i się nim już zawsze cieszyć!
Aguniu, dziękuję Ci za Twoją cierpliwość na turnusie i wyrozumialość dla mamusi! Kocham Cię skarbeńku!!
~Beata
OdpowiedzUsuń31 maja 2010 o 11:12
Aguniu, ślicznie wyglądasz! Super, że jesteś taka pracowita, wiele tym osiągniesz.Aniu, bez samochodu to faktycznie ciężko, właśnie w sobotę zepsuł mi się, koszmar jak trzeba sobie życie inaczej organizować. Chwała Bogu, że nic Wam się nie stało!!! Dobrze, że masz takie rodzeństwo i przyjaciół, na których zawsze możesz liczyć. Gorąco pozdrawiam!
~AnkaJ
31 maja 2010 o 11:30
Tak Beatko, mam szczęście!!!! Buziaczki!!!!
~sasecia
31 maja 2010 o 11:15
Aginek szczęśliwy z pobytu
~LONGINA
1 czerwca 2010 o 16:51
AGNIESIU TY MOJA KSIĘŻNICZKO JAK CUDNIE WYGLĄDASZ W OPASCE NA WŁOSKACH. BOSKO!!!!W dniu twojego święta chcę ci podarowaćkawałeczek ziemi, byś mógł wyhodować,słodyczowe drzewko, pełne cukiereczków,tych małych i dużych i z dziurką w środeczku,by rosły też na nim lody w różnym smakui świeże truskawki w czekoladowym fraku,ale nie mogę dac ci tego,lecz mogę ci życzyć wszystkiego dobrego! WSZYSTKIEGO NAJ NAJ DLA WAS WSZYSTKICH- BO W KOŃCU KAŻDY MA COŚ Z DZIECKA. :)