niedziela, 13 lipca 2008

Maciuś. /13 lipca 2008/

4 lipca zadzwoniła moja mama spanikowana, bo podobno woda jest skażona w Wągrowcu. Fajnie, nie wiadomo czym, nie wiadomo od kiedy. Mam nadzieję, że po przegotowaniu jest dobra. Na stronie miasta nic nie ma.
Zgodnie z planami poszłyśmy z Agunią pod wskazany adres. Znalazłyśmy bez trudu. Pani Magda jest mamą szóstki ślicznych dzieciaczków. Najmłodszy Maciuś ma 3 latka i ma chore serduszko. Okazało się, że zbierają na operację synka, która ma się odbyć w Monahium. Potrzebna kwota to około 60 000 zł. Bagatela, co to jest. Ciekawe tylko, na co my płaciły nasze składki zdrowotne i społeczne??? Jestem kadrową od paru lat, więc wiem, jak tak ogromne pieniądze płaci się do ZUS i US, a my nadal musimy kombinować, żeby znaleźć pieniądze na leczenie i ratowanie życia naszych małych skarbów!!!
Od Magdy dostałam masę namiarów na najróżniejsze fundacje i instrukcje jak pisać apele o wpłaty na konto. Dodatkowo dostałam namiar na forum, gdzie zajmują się organizowaniem aukcji charytatywnych. Porozmawiałyśmy sobie i poszłam.
W końcu trochę się wyjaśniło na temat wody. Pokazało się, ze woda skażona jest bakterią e-coli. Do tego dowiedziałam się, ze to skażenie jest w wodzie co najmniej od wtorku, wtedy bowiem pobrano próbkę do badania i nie dało się tego przyspieszyć, tylko, ze niektórzy wiedzieli o skażeniu już wcześniej. Zadzwoniłam jeszcze wcześniej do męża, żeby po drodze z pracy przywiózł wodę do picia. W Wągrowcu bowiem nie było już śladu po wodzie w sklepach.
W sobotę przyszła Pani Joasia. Agi znowu poczyniła postępy, podniosła się bez wielkiej pomocy na kolanka!. Na zdjęciu wygląda prześlicznie. Niektórzy twierdzą, ze wcale nie widać, że jest w śpiączce.
Z forum BabyBoom weszłam na blog Maćka i tam dowiedziałam się o loterii w Wągrowcu, z której dochód ma być przeznaczony dla Maćka. Poszliśmy z mężem i Agi. Byłam naprawdę zaskoczona brakiem zainteresowania i współczucia jakiegokolwiek na los małego, chorego dziecka. Ludzie woleli kupić sobie hamburgera, niż wydać 5 zł, i tym samym przyczynić się do uratowania życia małego chłopca. Było tak mało chętnych, że nikt nie wylosował głównych nagród. Do tego brak jest informacji na mieście o takiej loterii. MDK niby wydaje zgodę, obiecuje pomoc w organizacji… Tylko, ze na słowach się kończy. Nie ma ogłoszeń i w czasie trwania imprezy w amfiteatrze nikt nie zapowiada i nie przypomina o trwającej loterii! To skąd ci ludzie mają wiedzieć. Trzeba dać szansę tym, którzy chcą pomóc! Mam nadzieję, ze jeżeli nam przyjdzie kiedyś coś podobnego organizować, lepiej to pójdzie. Obiecałam Magdzie pomoc przy następnej loterii. Jeżeli się uda to przyjedzie ze mną moja siostra i też pomoże.

2 komentarze:

  1. Kochana Aniu! my rodzice dzieci chorych nie mozemy byc osamotnieni.Jestesmy przyjaciolmi,laczy nas cierpienie.Zyjemy miloscia zrozumieniem i nadzieja.Nasze dzieci sa chore.Lecz nasza walka laczy Nas.twoj bol jest moim bolem,twoja nadzieja -moja nadzieja.Pochodzimy z roznych srodowisk,mamy rozne zawody.Jestesmy rodzina wyjatkowa i bogata.Bo nie ma wsrod nas barier wiary ani rasy,sa wsrod nas mlodzi i starzy.Niektorzy sa bezradni i nie widza dla siebie nadzieji.Niektorzy znalezli oparcie w wierze i to im dodaje sil.Inni nadal rozpaczliwie szukaja odpowiedzi,sa zbuntowani i pelni gniewu.Inni borykaja sie z poczuciem winy lub ulegaja depresji.Roznie przezywamy bol.Dziekuje ze wspominasz na swoim blogu o nas
    ~mama Macka

    OdpowiedzUsuń
  2. Gdyby ta loteria była nagłośniona niejedna osoba wzięła by w niej udział…
    ~ashleen

    OdpowiedzUsuń