środa, 16 lipca 2008

Ortopeda od teorii /16 lipca 2008/

7 lipca był dosyć trudnym dla mnie dniem. Pierwszy raz miałam sama prowadzić samochód do Poznania. Do tej pory wybawiała mnie z tego kłopotu moja nieoceniona siostra! Jechaliśmy z Agi do Centrum Genetyki na Grudzieniec 4. Ku mojemu zdziwieniu nie byłam w ogóle zdenerwowana. Rano pojechałam wymienić opony. (to już chyba czas na zmianę na letnie :D), lepiej późno niż wcale. Byliśmy umówieni na 13, wobec tego wyjechaliśmy tak po 11. Dzielna kobieta jestem, zaaplikowałam sobie coś na uspokojenie, coś na pobudzenie (cud, że mi serce nie stanęło!) i dojechałam, bez najmniejszych problemów. Czekaliśmy jedynie parę chwil. Pan doktor zrobił z nami wywiad genetyczny, porobił fotki Agi, porobił fotki fotek, pokazał nam zdjęcia ludzi z Treacherem – Collinsem i próbował coś wytłumaczyć o genach i kariotypie. Uwierzcie mi, jeszcze w szkole nigdy nie lubiłam ani genetyki ani rachunku prawdopodobieństwa, dalej tego nie lubię. Niby wiadomo o co chodzi, ale jakoś nie wzbudza to mojego entuzjazmu. Pan doktor postanowił zbadać najpierw krew mojej Aguni a później, jeżeli okaże się, że to Treacher – Collins czyli gen TC1, jak fachowo nazywał to Pan doktor, zadzwonią do nas i pojedziemy jeszcze raz zbadać czy pochodzi od któregoś z nas. Powrót też nie należał do uciążliwych. Tyle się napatrzyłam na wyjazdy do Poznania, ze mnie to już chyba nie rusza. No zobaczymy, bo to zapewne nieostatni raz. W końcu ta moja siostra i tak długo mnie toleruje i dużo mi pomaga, kiedyś się wkurzy.
We wtorek kolejne zajęcia z dogoterapii. Mój mąż który akurat miał urlop, mógł osobiście zobaczyć jak wyglądają takie zajęcia. Myślę, że był zadowolony. Agi na pewno, tym bardziej, ze tata poprosił Dankę, żeby Maja zaszczekała. Pomimo obaw Danki, Agi ani trochę się nie wystraszyła.Wręcz przeciwnie, była pobudzona i szczęśliwa. W końcu Maja zachowała się jak prawdziwy piesek!
W międzyczasie umówiłam się na EEG do Poznania: 14.07.2008 na 19.
W czwartek 10 lipca pojechaliśmy do Poznania do ortopedy. Całe szczęście, że Danusia jechała, bo ja w tym wszystkim to bym nam kuku zrobiła. Dawno, żaden lekarz mnie tak nie zdenerwował. Mam nadzieję, że więcej do niego nie będę musiała jechać. Postaram się o to! Pojadę do Warszawy, ale nie do niego. Pan doktor, ponieważ przekreślił już dawno naszą Agi, stwierdził, że bioderka są wywichnięte, ale skoro nie bolą to nie ma co z nimi robić. Mamy przyjechać jak będzie boleć!!! Zero rehabilitacji!!! I co jakby była zdrowym dzieckiem, nie w śpiączce, to też by nic nie robił??? Co mnie interesują jego badania i prace, mnie interesuje moje dziecko. On mi mówi, że Szelki Pawlika nie miały wpływu na wykrzywienie stóp i zwiększenie spastyczności ramion, jak sama widziałam, jak moje dziecko walczy z szelkami wykrzywiając stopy i kuląc ramiona, żeby nie uwierały. Z jakiegoś powodu zrezygnowaliśmy z zakładania szelek, a poza tym Agi z nich wyrosła.
Zdenerwowałam się do tego stopnia, że do 2 w nocy szukałam w internecie namiarów na dobrego ortopedę. Znalazłam dwóch i trzeci od rehabilitantki.
Pani Joasia przyszła akurat w piątek i również nie była zadowolona z diagnozy i zaleceń profesora. Zgodnie z moimi przeczuciami nie podoba jej się zakaz rehabilitacji, bo taka statyczna rehabilitacja niewiele da. Tym bardziej, ze Agi sama już zaczęła się podnosić na kolankach! Ona to lubi i współpracuje z nami. Moja Agi najbardziej lubi wisieć głową w dół wygięta w pałąk. Wszyscy myślą, ze męczę dziecko ale ona to lubi i chyba wtedy kręgosłup jej odpoczywa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz