Mamy listopad. Pomimo tego, że 1 listopada był wyjątkowo pięknym
dniem, a nie pamiętam kiedy było tak ostatnio, nie byłam wieczorem na
cmentarzu. Chyba pierwszy raz. Zawsze szliśmy wieczorem, żeby podziwiać
efekt wywołany tysiącami lampek zapalonych na grobach naszych bliskich.
Szliśmy zawsze zapalić też znicze na grobach opuszczonych. No nic,
nadrobię to przy okazji. Agniesia została z tatą w domku, a ja
pojechałam z ciocią i wujkiem, najpierw do Murowanej na grób ojca, a
potem przeszliśmy się na grób babci i wuja. Jakoś tak zleciał ten dzień.
Wróciłam do domku i padałam na twarz. W sumie to nawet nie wiem
dlaczego. Czyżby zmiana pogody mnie dopadła? Do tego ten ząb cały czas
pomimo zatrucia nie dawał o sobie zapomnieć.
Tydzień, z „braku” poniedziałku zleciał niesamowicie szybko. Właśnie dzisiaj kłóciłam się z kimś, ze jutro jest piątek…ech!
We wtorek udało się dla Agniesi załatwić rehabilitację oprócz masażu. Oj nie podobało się to mojej dziewczynce!! Później troszkę wymasowałam jej buźkę i pobawiłyśmy się z rączkami. Niestety nie chcą się nadal zginać w łokciach. Za to masaż buźki strasznie relaksuje mojego skarba. Chyba, że mama wkłada palec do buzi, wtedy kończy się faza relaksu i zaczyna bunt!!! Już nawet maczałam palec w słodkim soku. Nic z tego, potrafi mnie bestyja ugryźć,tak zaciska zębiska! W sumie to się nie dziwię. Też bym się wkurzyła jakby mi ktoś w gębie grzebał.
W środę Agulek po rehabilitacji i obiadku, padła. Zwyczajnie zasnęła i spała, spała… Dopiero jak chciałam ją położyć do wyrka, się obudziła. Już widziałam tą noc nieprzespaną. Jednak muszę przyznać, że nie było najgorzej! Ku mojemu zdziwieniu jakoś już dostosowałyśmy się do przestawionego czasu. Chociaż przygnębia mnie ta szarówka koło 16. W czwartkowe popołudnie załatwiłam zaskakująco dużo spraw. Porozwoziłam recepty na pamersy i cewniki, kupiłam i wymieniłam opony zimowe (używane, ale w niezłym stanie, jakby nie patrzeć 300 zł a nie 700zł), do tego w drodze do dentystki, dzięki uprzejmości Pani w banku załatwiłam zmianę adresu i konto internetowe. Arek tylko w poniedziałek musi wejść i dokumenty podpisać! Muszę się pochwalić, bo byłam bardzo dzielna i nie musiałam być znieczulona do czyszczenia kanału! Pani doktor ma na mnie jakiś kojący wpływ. Jak wróciłam do domku, kąpiel Aginka i wymiana rurki. Tym razem jak wyjęłam rurkę, zanim włożyłam nową, cofnęłam na chwilkę dłoń. Agi zaczęła nabierać powietrza i wtedy rurka weszła bez najmniejszych problemów! Agulek była zaszokowana. Jak zrobimy jej wymianę bez długich przygotowań, nie zdąży się zdenerwować i idzie to sprawniej.
Dzisiaj mój pulpecik miał troszkę poustawiany kręgosłup. Ciocia Asia dzisiaj się napracowała. Na „zachętę” Agulek opluła ciotkę całkiem solidnie! A niby była chwilę wcześniej odsysana… Myślicie, że nie miała ochoty na rehabilitację Asia uśmiała się po pachy! Dzisiaj dostała do buzi soczku z kompotu jabłkowego. Jakie miny robiła!! A jak jęzorkiem przebierała. W końcu zaczęła się uśmiechać, a że nie panuje jeszcze nad tym, skończyło się ziewaniem!!
Mój mały skarb dzisiaj trochę niespokojnie śpi. Co chwilka biegam ją odsysać. Jutro będę nieprzytomna. Trudno, dam jakoś radę.
Tydzień, z „braku” poniedziałku zleciał niesamowicie szybko. Właśnie dzisiaj kłóciłam się z kimś, ze jutro jest piątek…ech!
We wtorek udało się dla Agniesi załatwić rehabilitację oprócz masażu. Oj nie podobało się to mojej dziewczynce!! Później troszkę wymasowałam jej buźkę i pobawiłyśmy się z rączkami. Niestety nie chcą się nadal zginać w łokciach. Za to masaż buźki strasznie relaksuje mojego skarba. Chyba, że mama wkłada palec do buzi, wtedy kończy się faza relaksu i zaczyna bunt!!! Już nawet maczałam palec w słodkim soku. Nic z tego, potrafi mnie bestyja ugryźć,tak zaciska zębiska! W sumie to się nie dziwię. Też bym się wkurzyła jakby mi ktoś w gębie grzebał.
W środę Agulek po rehabilitacji i obiadku, padła. Zwyczajnie zasnęła i spała, spała… Dopiero jak chciałam ją położyć do wyrka, się obudziła. Już widziałam tą noc nieprzespaną. Jednak muszę przyznać, że nie było najgorzej! Ku mojemu zdziwieniu jakoś już dostosowałyśmy się do przestawionego czasu. Chociaż przygnębia mnie ta szarówka koło 16. W czwartkowe popołudnie załatwiłam zaskakująco dużo spraw. Porozwoziłam recepty na pamersy i cewniki, kupiłam i wymieniłam opony zimowe (używane, ale w niezłym stanie, jakby nie patrzeć 300 zł a nie 700zł), do tego w drodze do dentystki, dzięki uprzejmości Pani w banku załatwiłam zmianę adresu i konto internetowe. Arek tylko w poniedziałek musi wejść i dokumenty podpisać! Muszę się pochwalić, bo byłam bardzo dzielna i nie musiałam być znieczulona do czyszczenia kanału! Pani doktor ma na mnie jakiś kojący wpływ. Jak wróciłam do domku, kąpiel Aginka i wymiana rurki. Tym razem jak wyjęłam rurkę, zanim włożyłam nową, cofnęłam na chwilkę dłoń. Agi zaczęła nabierać powietrza i wtedy rurka weszła bez najmniejszych problemów! Agulek była zaszokowana. Jak zrobimy jej wymianę bez długich przygotowań, nie zdąży się zdenerwować i idzie to sprawniej.
Dzisiaj mój pulpecik miał troszkę poustawiany kręgosłup. Ciocia Asia dzisiaj się napracowała. Na „zachętę” Agulek opluła ciotkę całkiem solidnie! A niby była chwilę wcześniej odsysana… Myślicie, że nie miała ochoty na rehabilitację Asia uśmiała się po pachy! Dzisiaj dostała do buzi soczku z kompotu jabłkowego. Jakie miny robiła!! A jak jęzorkiem przebierała. W końcu zaczęła się uśmiechać, a że nie panuje jeszcze nad tym, skończyło się ziewaniem!!
Mój mały skarb dzisiaj trochę niespokojnie śpi. Co chwilka biegam ją odsysać. Jutro będę nieprzytomna. Trudno, dam jakoś radę.
~Sasecik
OdpowiedzUsuń6 listopada 2010 o 23:13
Ja też muszę ćwiczyć z Moją NIunią i chyba włączę masaże relaksacyjne
~Longina
7 listopada 2010 o 13:04
Cmentarze o zmroku mają taki tajemniczy urok. Tysiące migoczących światełek i bijące od nich ciepło. Oj kochana co Ty się nie namęczysz z tym zębem. Oby wyleczyli Ci go szybko. buziaki :)