Witam ponownie. Znowu czas przelatuje mi między palcami i nie wiem kiedy
nadchodzi kolejny dzień. Ledwo zdążę wstać, a tu już trzeba układać
Aginka do snu. Nic z tego nie rozumiem. Ciemno tak szybko się robi i o 9
jeszcze ozdobiona mrozem ziemia widnieje za oknem. Coraz bliżej zima.
Agniesia w tym tygodniu dorobiła się katarku. Od wtorku zaczęła mi
psikać i mieć dużo wydzieliny. Robiłam akurat zakupy w aptece to kupiłam
bioaron C. Dostała i jakoś przeszło bokiem. Całe szczęście! Tym samym
jednak miałam stracha wychodzić z nią na dwór.
W poniedziałek i środę
poszłam zrobić porządek ze swoim kręgosłupem. Ku mojemu miłemu
zaskoczeniu, w poniedziałek zamiast klasycznego rozgrzewającego masażu,
miałam zrobiony masaż gorącymi kamieniami. Mówię Wam, coś wspaniałego!
Mięśnie się tak rozluźniły i było mi naprawdę przyjemnie. Gdyby nie to,
że Sonia przeszła do części mniej sympatycznej, znaczy ustawiania
kręgosłupa. W piersiówce strzeliło, ale w krzyżach ni grzyba! Dopiero w
środę. Strzeliło tak, że miałam wrażenie, że coś pękło. Do tego bolało.
Okazało się jednak, że przestał mnie boleć kręgosłup. Ciekawe na jak
długo… W czwartek była kontynuacja naprawy mojego ząbka. Niestety, nerw
się nie zatruł do końca. Trzeba było truć jeszcze raz. Jeszcze cały czas
mnie pobolewa. W czwartek jeszcze raz. Może wtedy się uda! Trzymajcie
kciuki!!!
Agniesia za to ma tydzień śpiocha. Niemal codziennie śpi do
13!!! Naprawdę! Ubieram ją, daję drugie śniadanie a ona śpi dalej!
Strasznie się wkurzała na każdy masaż i nie chciała ćwiczyć. Jak ja
próbowałam z nią zacząć ćwiczenia, też słyszałam tylko fuuu…. Dzisiaj w
końcu byliśmy na spacerku. Wuja Marcin nas odwiedził i zabrałyśmy go ze
sobą. A co, niech zobaczy miasto na żywo a nie tylko przez szybę
samochodu ;P Słoneczko tak pięknie przygrzewało, że nie chciało się
wracać. Co zrobić, trzeba było iść na obiadek do domku, a wuja też
musiał wracać. Mam nadzieję, że jutro też wyjdziemy na spacerek.
Dzisiaj
przestawiamy godzinkę. Będziemy dłużej spać! Super!!! Jeszcze tylko
muszę coś na obiadek wyjąć z zamrażalnika. Kurczaczka sobie chyba zrobię
jutro. Młoda ma zupkę nagotowaną. Miłego weekendu.
~Longina
OdpowiedzUsuń2 listopada 2010 o 21:33
Cale szczęście, że choróbsko poszło od Agniesi boczkiem. Przez tą całą zmianę czasu nie dość że wstaliśmy wcześniej to jeszcze obiad mieliśmy o 11 (zapomnieliśmy przestawić zegarki). Jak szaleć to szaleć. buziaki :)