czwartek, 31 lipca 2008

Mój kochany łobuziak! /31 lipca 2008/

Oj dzień dzisiaj niesamowicie zajęty. Odwiedziło nas znowu tyle kobietek, że nie było czasu na nic. Ale to dobrze. Przynajmniej coś się dzieje i nie myślę o jakichś przykrych rzeczach. Agi dzisiaj jakaś taka nerwowa. Ja niewyspana, nie mogłam się dobudzić nawet po drugiej kawie. Pani Joasia przy rehabilitacji Agi, zauważyła bolesną reakcje na dotyk brzuszka. Oliwką wymasowała jej i trochę jakby przeszło. Jednak Agi cały czas jakaś spięta i nerwowa. Arek wrócił z pracy i poszliśmy na spacerek. Mały szantażysta koniecznie chce, żeby nosić ją na rękach a nie w wózku. A wiecie jak to robi dziecko w śpiączce? Spina się, szybko oddycha i denerwuje się do tego stopnia, że wychodzą jej czerwone plamy i płyną łzy z oczu. A po czym poznać, że to symulacja? W momencie wzięcia jej na ręce, Agi się rozluźnia, wygina w pałąk i jest szczęśliwa. Jak zbliżam się do wózka, sztywnieje, że nie sposób jej posadzić!!! Myślę, ze zrobię kobiecie jeszcze raz badanie krwi. Zobaczymy co wykaże. We wtorek muszę się uwinąć z dogo, żeby do 13 dojść na zdrowe dzieci i może ją zaszczepię. Zobaczymy.
Wczoraj pisałam o Agi za czasów jej świetności. Kilka osób zwróciło mi uwagę, ze nie napisałam o tym jaka była Agi. Jak się rozwijała. Nasza Agi pomimo swojej wady genetycznej rozwijała się prawidłowo. Jak każde zdrowe dziecko. Jedyne co ją różniło od  rówieśników, to fakt, ze nie przybierała na wadze, tak jak powinna. Kiedy kończyła roczek miała 5 kg i nosiła rozmiar 62, ewentualnie małe 68.
Jednak dzielna z niej kobieta była i do tego silna. Potrafiła iść na spacer pieszo, pchając wózek. Wystawał jej z nad wózka tylko czubek głowy. Agi przez 2 godziny na spacerze pchała wózek a nie siedziała w nim. Musiała być bardzo zmęczona, żeby udało się posadzić ją do wózka. Samodzielnie zaczęła chodzić stosunkowo późno, bo króciutko przed wypadkiem. Już zaczynała sama chodzić tak koło roczku, ale niestety przewróciła się dosyć nieszczęśliwie i wolała uważać. Agula była bardzo ostrożna. Jak jej coś nie pasowało, wolała tego nie robić, tylko poczekać aż się upewni, że może. Mój mały kochany robaczek.
Najbardziej uwielbiała stać w kuchni przy lodówce, gdzie miała poprzyklejane magnesy. Później przeszła do szafki kuchennej, gdzie powkładałam jej takie rzeczy, które mogła spokojnie przerzucać.
Wieczorem, kiedy miała iść spać, bo cwaniara nauczyła się szybko spać z mamą, a właściwie na mamie, starała się zwiać do taty. Tata siedział przy komputerze i dawał dziecku płyty do zabawy. Mogła tak siedzieć i godzinę. Obok taty stała skrzynka na narzędzia, gdzie w górnej części swoje rzeczy miała Agi. Doskonale wiedziała co tam powinno być. I jeżeli jej coś dołożyliśmy, szybko lądowało to za plecami Agi.
Agi uwielbiała jak tata majsterkował. Stawała nad nim i obserwowała z zainteresowaniem. Miała dostac na gwiazdkę małego majsterkowicza… Jeszcze kiedyś dostanie!
No już się budź, moja Agi! Czas pokazać jaka jesteś bystra i mądra!!!

3 komentarze:

  1. ~gosia
    1 sierpnia 2008 o 12:04

    Mogę potwierdzić jaka była bystra rozrabiakaAnia przysniosła ją kiedyś na pół godziny do pracy, a ile sprzątania po niej… :) ściagała kartki na brudno i tylko zerkała czy ktoś nie widzi :) na spacerach wsyscy byli w szoku że takie maleństwo pcha wózek, ja też byłam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. ~Judyta
    3 sierpnia 2008 o 11:21

    Przeczytałam Waszego bloga jednym tchem.Tyle przeżyłaś że aż trudno uwierzyć że to możliwe, jednoczęśnie opisujesz to tak pięknie że nie można się oderwać.Jesteś prawdziwym Aniołem i wierzę w to że Aga kiedyś obudzi się i powie „dziękuję mamo!”Trzymajcie się

    OdpowiedzUsuń
  3. ~Marzena
    6 sierpnia 2008 o 20:55

    Halo Halo!Co tam U Was:)Piszesz zdecydowanie za mało:) Wiem wiem – nie masz czasu. Ale codziennie zaglądam z nadzieją ,że coś skrobniesz. Trzymam dalej kciuki , bądź dobrej myśli i buziaki z Gdańska.Marzena

    OdpowiedzUsuń