piątek, 1 sierpnia 2008

Zwariowany piesek. /1 sierpnia 2008/

O rany, to lato tak szybko ucieka, że nie mam pojęcia jak to się stało, że mamy sierpień. Jeszcze chwila a będzie jesień. No ale dzisiaj sobie posiedzieliśmy troszkę na świeżym powietrzu. Agi tak się podobało, ze nawet przez moment się nie spinała. Nie ma co się dziwić w domu duszno i nie ma czym oddychać. Jak trochę się dotleniła zaraz usnęła.
Dzisiaj miałyśmy dogoterapię. Mówię wam, fajna sprawa. Nareszcie spełniło się marzenie mamy. W końcu i ja miałam zajęcia z pieskiem, co prawda Dana nie miała wiele do powiedzenia, ale z Agi na kolanach obserwowały nasze wygłupy. Trwało to jakieś 15 minut, ale zawsze. Agi musiała poczekać, aż się powygłupiamy z Mają. Zabawę psina zakończyła „tańcem” po całym mieszkaniu. Turlałam się ze śmiechu, Dana też! Szczerze mówiąc dawno nie widziałam, tak rozbawionego psa. Do tego jeszcze tej wielkości. Jednak dzisiaj Maja mnie totalnie zignorowała przy wejściu do domu. Przeszła koło mnie nawet na mnie nie spojrzała. Musiała najpierw przywitać się z Agi. Dostała buziaka w rączkę i wtedy przyszła do mnie. W sumie racja, przyjeżdża tu do Aguchy, nie do mnie.
Podczas zajęć, Agi znowu bolał brzuszek. Zadzwoniłam do Pani doktor i uzgodniłyśmy najpierw morfologię. Arek odebrał skierowanie i jak zjadł obiad pojechaliśmy z nią do szpitala na pobranie krwi. Zastanawia mnie, dlaczego, panie w laboratorium, tak strasznie panikują jak widzą, że moje dziecko ma do pobrania krew. Koniecznie muszą mieć ze sobą kogoś do asysty. Okazało się, że bez problemu pani za pierwszym razem wkłuła się w żyłę i obyło się bez dramatów. To już nie pierwszy raz tak było. Odebrałam wyniki i okazało się, że Agi wszystkie wyniki ma w normie, nawet próby wątrobowe się poprawiły. Są wzorowe. Będziemy próbowali zrezygnować z sylimarolu.
Jeszcze bardzo ważna sprawa! Dzisiaj do Agi przyszła paczka z Wrocławia. Agi dostała prześliczne pluszaki. Mama kilkumiesięcznego chłopczyka, tak przejęła się losem Aguni, ze postanowiła w jakikolwiek sposób umilić nam życie. Karolinko jesteś kochana. Nie zdawałam sobie sprawy ile takie coś sprawi nam przyjemności. Teraz żal mi wydać komuś te zabawki. Kurcze no, mogłaby się obudzić to by się pobawiła, ta moja Agi! Wkrótce umieszczę zdjęcia zabawek Agi. A tak na marginesie, Mai przypadł do gustu ten niebieski pluszak, już się do niego przytulała.
W weekend dwie loterie Maćka. Jedna na os. Wschód, a druga w niedzielę, w Amfiteatrze. Ciekawe, jak to wyjdzie. Zapraszamy wszystkich, którzy chcą pomóc. A teraz są naprawdę atrakcyjne fanty! Pani Asia dała karnety na masaże, Dana pomogła załatwić (podała kontakt, do kogo wysłać meila)  kosmetyki z Nivei, są donice z mojej firmy. karnety na fotel masujący w Wielspinie. Warto pomóc Maciusiowi! A do tego ma być grochówka  grill. Cały dochód na Maćka.
Cieszę się, że Agi nie jest chora. Już nieźle się podłamałam, ale na szczęście wszystko dobrze się skończyło.
Czekam na buziaczki, moja Agi.

4 komentarze:

  1. ~asiek
    3 sierpnia 2008 o 21:09

    trochę mnie dziwi, że wierzysz we wróżki…bioenergoterapia i wróżbiarstwo mogą przynieść twojemu dziecku więcej szkody, niż pożytku, wiem to z doświadczenia…

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ~polo
      3 sierpnia 2008 o 22:05

      ja bym preferowała bardziej realną formę pomocy Twojemu dziecku, np. modlitwę, również dziwię się, że ludzie wierzą we wrózki itp. czytasz bloga Majcika, wiem bo komentujesz go i z tego co wiem, z obserwacjii podczas czytania tego bloga oni nigdy nie pisali ze czerpią pomoc od jkais wróżek czy coś, głęboko wierzyli w to ze maja wyzdrowieje oraz szczerze się o to modlili i jak na razie (odpukac) wszystko jest ok, dla mnie sa wzorem do nasladowania p.s wiem ze bardzo cierpisz i nie potępiam Cię za to że szukasz pomocy u wrózek, bo wiem ze jest Ci ciężko i próbujesz wsystkjiego aby pomóc swojej Agi

      Usuń
    2. ~Dana
      4 sierpnia 2008 o 10:40

      Przeczytałam komentarz – jeden i drugi. Nie bardzo rozumiem, dlaczego ktoś neguje prawidłowość postępowania Ani. Mam na myśli skorzystanie z pomocy bioenergoterapeutów, wróżek czy innych mniej „popularnych „osób. Dla jednych wiara w Boga jest bardzo pomocna dla innych we wróżki, a dla jeszcze innych w dobre duszki. Chrześcijaństwo w naszym kraju sprowadza się do tego , że coś co odbiega od tzw.”normy wiary” wywołuje zdziwienie, jest odrzucane , wręcz piętnowane. Nie dla każdego modlitwa do Boga jest tym, co pomaga. Nie można narzucać” jedynie słusznej drogi”. Każdy z nas jest wolnym człowiekiem i może robić to, co uzna za dobre dla siebie. Podejrzewam….hm…wiem… , że Ania nikomu nie zrobiła krzywdy idąc do wróżki. Jeżeli Jej to pomogło, to należałoby się cieszyć, ze poczuła się lepiej. Psychiczne samopoczucie jest ważniejsze w tym momencie od fizycznego. Dlaczego od razu jest oceniana i osądzana? Czy ktoś, kto napisał ten komentarz, zastanowił się choć przez chwilkę , jak wygląda życie tych młodych ludzi? Jak wygląda życie tej młodej kobiety siedzącej całe dnie przy swoim dziecku? Z jakimi problemami na każdym kroku muszą się zmagać? Może zamiast negować , dziwić się i oceniać, moglibyście starać się pomóc, zrozumieć. Myślę, że właśnie takim zachowaniem pokazalibyście swoją wiarę w Stwórcę. Aniu, Jesteś bardzo dzielna. Doskonale radzisz sobie, mimo tych wszystkich trudności, codziennych spraw. Znajdujesz jeszcze siłę (skąd?!) ,żeby pomagać innym. Agi ma kochającą i niesamowicie dzielną Mamę ! Pozdrawiam Ciebie, Was bardzo ciepło. Dana

      Usuń
  2. ~Madzik
    4 sierpnia 2008 o 19:52

    A ja tam Aniu, po przeczytaniu twojego bloga uważam, że jesteś wspaniałą matką, którą spotkało wielkie nieszczęście.Nie przejmuj się kąśliwymi uwagami innych osób. Moim zdaniem dobrze jest szukać różnych form pomocy, a nie skupiać się tylko na medycynie i Bogu. Wróżka nie zaszkodzi twojemu dziecku a tobie może pomóc. Tak więc trzymajcie się dzielnie. Mocno kibicuję Agi aby wróciła do was szybciutko :-)

    OdpowiedzUsuń