niedziela, 7 lutego 2010

Na sankach ;))) /7 lutego 2010/

Weekend minął, nawet muszę przyznać, całkiem sympatycznie. Pomijając moje myśli krążące nadal wokół Patryka. Czasu jednak nikt nie cofnie, rzeki nie zatrzyma. Czas płynie i koi ból stawiając na naszej drodze nowe zadania. Każdy dzień niesie nowe emocje i wrażenia. Życie uczy nas przeć do przodu i walczyć, czerpiąc naukę z błędów swoich, a czasem i przyjaciół. Jak wiele musimy w życiu przejść, żeby wieść godne życie i umieć sobie wytłumaczyć każdy nasz błąd, cieszyć się z najmniejszych osiągnięć, traktując je jak sukcesy.
Agniesia nadal cierpi na ból kręgosłupa. W piątek musieliśmy zrezygnować z piłki, bo niestety Agusia za bardzo płakała. Ze spaniem też mamy problemy. Od 3 do rana jest bardzo ciężko, Agulek budzi się i nie chce spać. Stale pilnuje, czy przy niej jestem. Zobaczymy jak będzie dzisiaj. Byliśmy trochę na dworku, więc może świerze powietrze zrobiło swoje.
No i jeszcze jedna super wiadomość. Jedziemy na turnus do Masgutowej. Udało mi się w piątek dodzwonić, i okazało się, że łączą dwa turnusy i tym samym zmienia się termin. Jedziemy 28 lutego na dwa tygodnie. Turnus odbywa się w górach w Krynicy Zdrój. Najgorsze w tym wszystkim, że to 10 godzin jazdy od nas. Na razie negocjuję kierowców, bo muszę mieć dwóch. Za daleko, żeby prowadziła jedna osoba, mówię tu o drodze powrotnej. Za dużo czasu nie zostało, a na dodatek 23 lutego jedziemy do CZD na kontrolę. Turnus kosztuje 7000 zł, ale stwierdziłam, że musze sprawdzić, prawda, czy mit. Czyli opowieści o turnusie, czy faktycznie są prawdziwe i jest to godna tej ceny terapia, czy też zbędny wydatek. Może brzmi to brutalnie, ale tak to już jest. Na pierwszy turnus jedziemy „kontrolnie”. Przygotowana jestem jednak na najlepsze wrażenia.
Dzisiaj pojechaliśmy na obiadek do mojej mamy. Była piękna, słoneczna pogoda. Wuja Marcin wykopał mające już jakieś ćwierć wieku sanki (Przemo jakbyś ich szukał staruszku to nadal są sprawne). Napchaliśmy się specjałem mojej siostry i poszliśmy spalić kalorie. Uszykowałam śpiworek z wózka, Agiś ubrana na bałwanka i dawaj na dwór. Co prawda trochę drastycznie wyglądają te sznui, którymi trzeba było przywiązać Agiś do sanek, ale nic jej nie uciskało i nie bolało. Na początku była trochę przestraszona, ale potem całkiem jej się podobało. Do tego robiła wielkie oczy na psa wariującego z tatą i latającego dookoła niej. Dosłownie, Sonia na śniegu to wariatka!! Do tego fotki wyszły świetne. W sumie na dworku byliśmy jakieś 15-20 minut, ale wystarczy.Agiś już zaczęło robić się zimno, chociaż na rękach u taty, wyglądala jakby wcale do domu nie zamierzala wracać. A na koniec w domku, dostała jeszcze buziaka od Soni! Jakież ona wielkie ślepia zrobiła! Chyba stęskniła się za psami… No właśnie ciocia Dana, co tam u Was????




 Oczywiście nie obyło się bez zaliczenia gleby przez mamusię! Ale to wina ciotki Danuty!! Ona miała leżeć, najwidoczniej za duża waga i sanki się wryły. Ubaw za to był pierwsza klasa!!! Musimy to powtórzyć, tylko tym razem Danusia wywinie orła, już się o to postaram!!
Aguniu, mam nadzieję, ze podobało Ci się na sankach. A mamusia myślała, że jej córeczka już tego nie zazna! Zobacz jak to wspaniale się czasem układa. Tylko staraj się staraj, a następnej zimy już sama będziesz!
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
W trakcie zabawy psu nie stała się najmniejsza krzywda  ;)

1 komentarz:

  1. ~Danka
    7 lutego 2010 o 22:02

    Jasne. Waga ciężka? Ja ci pokarzę jeszcze kto będzie orzełka na glebie robił ;-). A i potwierdzam co do przedostatniego zdjęcia. Pies ma się dobrze. A nawet bardzo dobrze. Nie ma skręconego karku. I już wyczekuje Waszej następnej wizyty. Buziaki. P.S. Przyjmuję wyzwanie na śniegu siostra!!!!!!!!!!!

    ~Marcin
    7 lutego 2010 o 22:47

    nastepnym razem wasz braciszek sie postara zebyscie obie wywinely orla

    ~Marzena
    8 lutego 2010 o 06:04

    No to jedziecie z Kajtusiami. Fajnie,,,

    ~Dana
    8 lutego 2010 o 08:51

    Aniu , poczułam się wezwana do tablicy. Jest ok, oby gorzej nie było. Maja też ma się dobrze!Na zdjęciach widać , że Agi zadowolona i ze śniegu i latającego nad nią psa. Całuski dla Was ! Powodzenia na turnusie!

    ~ewaiala
    8 lutego 2010 o 10:58

    My też w tym roku pierwszy raz byliśmy na sankach . Zajrzyj na nasz blog i zobacz wydaje mi się EXTRA rozwiązanie . Kimba + sanki=radość dziecka nie do ogarniecia. alawokularach.blog.onet.plCałuski dla Agniesi i tzrymaj się 0-chociaż czasem jest ciężko musimy przeć do przodu EWA:)

    ~bina
    8 lutego 2010 o 11:10

    fajnie, też podczytuję Kajtusiów, będziecie razem. pozdrowienia dla Aguni

    ~Longina
    8 lutego 2010 o 13:18

    Moje kochane wariaty. Widać że Agniesia zadowolona i na prawdę u taty na rączkach wygląda jakby nie miała zamiaru wracać do domku. Uwielbiam takie śniegowe wariacje. buziaki

    ~Elwi
    8 lutego 2010 o 15:01

    No pies jest boski! Ale oczywiście zaraz po Agi!

    ~Aga
    8 lutego 2010 o 20:23

    Za rok to Agusia na łyżwy nam śmignie, albo na narty :):):)Całuski dla mojej małej imienniczki :):):)

    ~Sasecia
    10 lutego 2010 o 13:14

    Pamiętam jak ja jeździłam na sankach a to było do 18.stych urodzin teraz to się wstydzę.

    ~emma123
    10 lutego 2010 o 17:32

    Zdjęcia z wyprawy na saneczki śliczne:):) Więcej takich radosnych chwil dla całej Waszej rodzinki. I samych sukcesów z pobytu na obozie rehabilitacyjnym w Krynicy. To moje okolice, więc się cieszę, że zawitacie w góry:):) Dużo zdrowia Agusiu.

    OdpowiedzUsuń