wtorek, 23 września 2008

Najważniejsza jest przyjaźń /23 września 2008/

Chyba mi troszkę przeszło już. W poniedziałek przyjechała od rana Danka z pieskami! Wygadałam się u Dany. Ta kobietka potrafi wysłuchać, doradzić i pocieszyć taką umęczoną duszę jak ja. Psiaczki były w komplecie, a Aginek śpiący. Bidulka nie zdążyła się wyspać (ja też, ale to szczególik taki mało istotny). Jednak pięknie pracowała. Rozluźniła ramionka, rączki, nóżki i stópki.Wyjątkowo Maja zaczepiała się w Tanulę i prowokowała ją do zabawy. Nawet nagrałam zabawę bestyjek, ale za duży format i nie dało się wrzucić na bloga. Przycisnę męża to coś wykombinuje i może się uda. Pierwszy raz Tana szczekała, Agnieszka była zaskoczona. Oczy wielkie, ręce w górze. Obszczekała nadchodzącą babcię. Dobry piesek, broni nas! Danuś, dziękuję za wspaniały prezent. Wszystko jest super i wspaniałe.
Mama została z Agi a ja po zajęciach pojechałam załatwić zmianę terminu na komisję w sprawie zasiłku pielęgnacyjnego. Udało się, aczkolwiek nieziemsko się wkurzyłam. Bez najmniejszych problemów zmieniła mi pani termin na 7 październik. Ale najgłupsze, ze tydzień wcześniej byłam i ta sama pani powiedziała mi, że terminy ustalają lekarze. Proszę jaka zmiana przez tydzień nastąpiła! Wszędzie schody!
Dzwoniła moja Kasieńka i potwierdziła, że pani doktor generalnie nie miała prawa odmówić mi wypisania zlecenia. Do tego nieprawdą jest fakt, że tylko jeden sprzęt rocznie może nam przepisać. Za tydzień dostanę od Kasi brata odpowiednie artykuły, także będę „zabezpieczona” jakby co! Kasiu i Tomku dziękuję bardzo!
Udało mi się o dziwo dojść do Dagmary! Pogadałyśmy sobie za wszystkie czasy. Ostatnio nie ma kiedy się spotkać, a trochę spraw się zebrało. Wróciłam do domu była prawie 21. Wiecie wspaniałą jest matką jest Dagmara. Radzi sobie znakomicie, a nawet nie wiecie jak ma ciężko. Jednak nie będę tego opisywać, to nie jest na to miejsce i do tego prywatne sprawy. Jednak powiem, że podziwiam tą kobietę i chciałabym mieć tyle siły ile ona ma. Dagmaro, dzięki za wszystko w czym mi pomagasz. I zapraszam, jak tylko Marysia wróci!!!
Dzisiaj od rana same prezenty. Listonosz przyniósł jedną paczkę, od Sylwii z Koszalina z ciuszkami, a po południu kurier drugą od Justynki z Ostrowa Wlkp. Justyna zaopatrzyła nas w pamperchy na 3 tygodnie i kilka kosmetyków, a ciuszków ile wrzuciła? Dziewczyny, ja nie umiem już dziękować. Brakuje mi słów, żeby wyrazić to co czuję. To są dwa całkiem sprzeczne uczucia. Jednocześnie czuję ogromną radość, ze otrzymałam to, co nam jest niezbędne i nie muszę już wydawać pieniędzy, mogę przeznaczyć kasę na coś innego. Do tego to drugie uczucie. Wstyd, skrępowanie, zażenowanie, ze nie mogę zapewnić swojemu dziecku tego co bym chciała i muszą mi pomagać tak kochane osoby jak Wy. Mam nadzieję, ze Agi kiedyś nas zaskoczy i się obudzi. Będę mogła wtedy odwdzięczyć się Wam w taki sposób jak na to zasługujecie. I do tego, będę mogła pomóc innym potrzebującym. Teraz nie dam rady.
Dobra dosyć użalania się nad sobą. Otaczają nas sami wspaniali ludzie. Mam ogromną ilość przyjaciół i osób życzliwych. Wiele się nauczyłam, trochę się wzmocniłam psychicznie, ale nie ze wszystkim daję sobie radę. Tylko tak realnie patrząc, kto daje sobie radę ze wszystkim? Najważniejsze jest to, ze mam z kim pogadać, są to ludzie, którzy mnie znają i rozumieją. Sama świadomość tego faktu daje mi jakąś siłę.
Aguś, mama Cię kocha!

1 komentarz:

  1. ~Ola Daukszewicz
    24 września 2008 o 18:27

    Jesteście wspaniali!!! Ja dwa dni temu napisałam do kilku fundacji w Agi sprawie i zobaczymy co odpiszą!!! trzymajcie się – jesteście dzielni!!!

    OdpowiedzUsuń