niedziela, 1 lutego 2009

Nareszcie jak w domu! /1 lutego 2009/

Minęła niedziela. Trudno uwierzyć, że tyle czasu już jesteśmy w domku. Moja mała Agi cały czas odsypia. Najpierw zmogła ją biegunka. Bidulka miała odparzoną pupcię i była jakaś taka obolała. Dzisiaj na szczęście jest już lepiej. Za to mamę rozłożyło. Trudno, jakoś przeżyję. W piątek i sobotę Aguś nie mogła spać. Wyglądało to tak, jakby bała się zasnąć. Dopiero w sobotę koło 17 ją zmogło. Do tego na tyle skutecznie, że spała całą noc. Nawet nie musiałam jej odsysać. Dzisiaj cały dzień praktycznie przespała. Myślę, że tak po części jest odwodniona i wykończona chorobą. Do tego ostatnie 3 tygodnie „pastwiły się” nad moim dzieckiem jakieś obce ciotki. Całe rączki ma posiniaczone, stópkę też. Kruszyna ma tak delikatne żyły, że był problem z wkłuciem. A miała 2 wenflony i kilka razy krew pobieraną. Dwa razy tylko udało się pobrać z wenflonu i centralki. Później trzeba było kłuć. W sobotę przyszła, zgodnie z obietnicą, ciocia Irka. Zmieniła kruszynie opatrunek. Przy okazji odkryłyśmy odparzenie na lewym boczku od plasterka. Pani Irka przyniosła najlepszy plaster, nieodparzający, w związku z tym nie będzie bolało, jak będziemy odklejać. Myślę, że następny opatrunek mogę zmienić sama. W piątek będziemy ściągać szwy. Mam nadzieję, że któryś z chirurgów przyjdzie do nas do domu. W każdym razie, nie mam się podobno tym martwić na zapas. No to się nie martwię!
Zapomniałam Wam pochwalić się, że na powitanie od taty dostałyśmy 3 przepiękne róże! Pani Irka przyniosła Agusi bukiecik różowy z goździków i dwa różowe Aniołki. Strasznie miłe takie powitanie. Generalnie wiem, ze wszyscy się cieszą z naszego szczęśliwego powrotu, ale taki drobny gest wiele znaczy!
Ciągle myślę o dzieciach, które poznałam i ich mamach. Dzielne smyki muszą się zmagać z takimi chorobami. Dla swoich mam i dzięki nim mogą zaszczycać nas swoimi uśmiechami. Szczerze mówiąc, bardzo fajnie jest urządzony szpital. Dzieci mają świetlicę i generalnie, jeżeli tylko nie leżą na izolatkach, nikt ich nie przegania z korytarza, stołówki. Mogą się ze sobą bawić, jeździć na wózkach, autach. Generalnie gwar, jak na placu zabaw. Zakochałam się w dwóch chłopcach z zespołem Downa. Przecudne dwulatki, małe „Jasie wędrowniczki”. Obydwoje się ze mną witali i słodko uśmiechali.
W pokoju z Agniesią leżały Zuzia i Piotruś. Fajne smyki z podobnymi dolegliwościami. Za to ich mamy miały bardzo piękne imiona. Ania!! Prawda, że ładnie? Tak nam się czasami dobrze rozmawiał, że zastawała nas ciemna noc. Każda z mam opowiadała swoją niepowtarzalną historię. Powiem Wam, że chętnie opowiedziałabym chociaż część tych historii. Niestety, nie mam zgody tych mam a nie umiem inaczej!
Powiem Wam, że będąc w CZD, byłam w ciężkim szoku, jak wiele rodziców nie ma pojęcia o tym jak założyć subkonto dla dziecka i gdzie szukać pomocy. Największe problemy mają rodzice z dobraniem najlepszego rehabilitanta dla swojego dziecka. Niestety moja Asia jest tylko jedna. A z opowieści wiem, że jest wyjątkowa, ze swoją pasją i podejściem do dzieci. Dzieci karmione pozajelitowo nie mogą korzystać z zajęć ze zwierzętami. Czy to jest dogoterapia, czy hipoterapia. Niestety, wymagana jest wyjątkowo skrupulatna sterylność!
Udało mi się poinstruować kilka mam o tym jak założyć takie subkonto dla dziecka i na czym to polega. Jak się rozliczać i jak wystawiać faktury.Dla mnie to obecnie banalnie proste, a te kobiety nie wiedzą skąd brać pieniądze na leki, sprzęt i rehabilitację. Pamiętam jak zaczynałam, i jak trudno jest poprosić kogoś o pomoc. Jeżeli do tej pory radziliśmy sobie sami, czasem nie chce przejść przez gardło zwykłe „proszę, pomóż”. To nasza taka duma, ale chowamy ją do kieszeni, bo chodzi tu o naszego małego skarba. Dzięki Waszej pomocy możemy zrealizować nasze marzenia, które ułatwią życie nam i naszym dzieciom. Nam też się udało coś zrealizować, ale o tym wkrótce! Bardzo się cieszę jak w chociaż tak niewielki sposób mogę pomóc tym chorym dzieciom.
Agiś wstań, to zebrane pieniążki rozdamy chorym dzieciom! Kocham Cię mróweczko!!

1 komentarz:

  1. ~Agnieszka - mama Kuby
    2 lutego 2009 o 08:48

    Ogromnie się cieszę, że wszystko macie za sobą i obyło się bez komplikacji :)))Jesteś super mamą, a za niesienie pomocy innym potrzebującym matkom i ich dzieciom powinnaś dostać order uśmiechu!!!Buziaki dla Ciebie i Twojej dzielnej Agi!!!

    ~kasia819
    2 lutego 2009 o 11:25

    Aniu ciesze sie ze macie to juz za soba:) i podziwiam ze mimo tego wszystkiego potrafisz innym pomoc nieść:) jestes niezwykła:) buziaki dla Was:)Agus wstan-czekamy!!!

    ~Agnieszka
    2 lutego 2009 o 12:38

    Smutna historia. Współczuję tego co przydażyło się Waszej córce. Myślę, że wszystko potoczy się poprawnie i powodzenia !

    ~sasanka
    2 lutego 2009 o 14:18

    Pamiętajmy, że głosowanie na Blog Blogerów nadal trwa. Zmobilizujmy się i sprawmy, żeby Pani Ania wygrała laptopa:) Szkoda, że z jednego numeru można zagłosować tylko raz:(

    ~basia
    3 lutego 2009 o 11:05

    Aniu podziwiam cie i zarazem wspolczuje, jestes tak bardzo silna,az nie do wiary ile ty tego umiesz zniesc, ale wiem to wszystko z milosci dla coreczki,wierze i prosze by wszystko wam sie ulozylo, zycze wam szczescia i sily.

    ~tygrysek235
    3 lutego 2009 o 12:56

    I znowu lzy splynely po moich policzkach…Najpierw jak czytalam ile biedulka musiala przecierpiec, a potem ze szczescia ze juz po wszystkim..Malenka zdrowiej i obudz sie kochana..buziaczki dla Ciebie i Twojej kochanej silnej mamy :*

    OdpowiedzUsuń