wtorek, 3 lutego 2009

Smutno, nudno i samotnie. /3 lutego 2009/

Powolutku dostaję na głowę. Arek z pracy wraca późno, nikt nie może przyjść, a Agi całe dnie przesypia. Moja mała kruszynka pewnie odsypia szpital, chociaż swoją drogą ten wypoczynek też mi był potrzebny. Zaczynam się trochę denerwować, bo muszę parę spraw pozałatwiać, a nie mogę wyjść z domu do południa. 16 lutego jedziemy do poradni żywienia na kontrolę i muszę złożyć zlecenie na karetkę. W aptece w Budzyniu czekają cewniki, a ja nie mogę jechać ich odebrać. Trochę zakupów zrobiłam w sobotę w marketach, ale to kropla w morzu. Do tego muszę się dostać do banku. Agi jest teraz taka wrażliwa, że nie mam serca jej narażać. Tylko jak tu się sklonować? Ten proces też trochę trwa.
Musze wam się przyznać, że zmieniłam trochę system karmienia Aginka. Będę zwiększać stopniowo. Jak dawałam jej zalecone przez pediatrę w CZD ilości, moja kruszyna była strasznie nerwowa i do tego dostawała pewnie biegunki. Nienadążały jelita trawić. Wczoraj i dzisiaj dostała już mniejsze ilości. Jest spokojniejsza i żywsza. Pomijając fakt, ze jak tylko ją przytulę to śpi. Nie wiem co powie na to Asia, ale dosyć często Agusi się zdarza, ze przełyka ślinę, a stópka lewa jakoś się wyprostowała.
Muszę poszukać gdzieś w internecie tabele kaloryczne. Ile powinny jeść takie 2-3 latki. Poza tym, założenie PEG-a ułatwiło i odrobinę karmienie. Rurka jest znacznie szersza i się nie zapycha. Aguś się tak nie stresuje podczas karmienia, no i nie muszę jej wymieniać! A to jest bardzo istotne!
Kurcze najgorsze jest to, że wygadałam już darmowe minuty, a nie mam jakoś ochoty dopłacać. Muszę oszczędzać i nawet przez telefon nie mogę sobie pogadać. Nawet się nie spodziewałam, że tak szybko się ich pozbędę. :((. Co zrobić, w szpitalu te rozmowy były mi baaardzo potrzebne. Pogadanie z przyjaciółmi pozwoliło mi jakoś przetrwać trudne chwile.
Jakaś depresja mi wchodzi na kark. Chyba zaczynam odreagowywać stres! Wolałabym jakoś aktywnie, ale niestety jesteśmy z moją dziewczyneczką uziemione w domu. Ja wiem, że to dla jej dobra. Wiem, że jak Arek wróci mogłabym gdzieś jechać, ale wole nie ryzykować. Mogę ja przynieść coś na sobie. Po powrocie ze sklepu dezynfekuję ręce. Nauczyłam się tego od mam w szpitalu. Uczymy się jedna od drugiej. Może też w szpitalu w jakiś sposób czułam się bezpieczniej. Byłyśmy tam 3 tygodnie i zawsze miałam pod ręką pielęgniarkę, lekarza. Mogłam się zapytać, ze spokojem wyjść coś zjeść, czy się umyć. Zawsze w pokoju z Agi była jakaś mama i mnie zawołała. Teraz znowu jestem praktycznie cały dzień sama i liczyć mogę znowu głównie na siebie. Może to jakiś wewnętrzny strach, ze w tej nowej sytuacji sobie nie poradzę? Może niejestem taka silna i zaradna jak wszyscy myślicie? Wiele mam będąc w szpitalu dosyć długo odczuwa paniczny lęk przed powrotem do domu. W głębi duszy wiemy, że nie ma jak dom, ale tam jest na miejscu zaplecze bezpieczeństwa. Może komuś będzie trudno to zrozumieć, ale tak właśnie myślę. Słyszałam wiele protestujących mam, które bały się tego wyjścia. A może to nasza wygoda? Nie wiem, wiem, że teraz, w domu Agi jest znacznie lepiej! I to jest ważne!
Nie przejmujcie się jednak. Pewnie za kilka dni chandra przejdzie, a ja wrócę do normy. Musze czasami się poużalać nad sobą. Ten typ tak ma! Wybaczcie!
Agiś, uśmiechnij się do mamy, będzie mi lżej!

2 komentarze:

  1. ~Patrykowa mama
    3 lutego 2009 o 22:45

    Ania,pozdrawiam Waszą rodzinę i postaram się skontaktować jutro z Tobą.
    ~Beata szczepańska
    3 lutego 2009 o 22:56

    witam.odzywam sie co prawda 1 raz ale czytam pani bloga juz od dłuzszego czasu.nie wiem czy to poprawi pani humor ale musze powiedziec ze jestem z pani dumna!!!jest pani naprawde dzielną osobą i kazdemu zdażają sie chwile słabości , zwątpienia.pisze pani w sposób bardzo ciekawy i to mnie przyciągnelo do tego , zeby ustawic sobie ta stronę jako ulubioną. z niecierpliwościa włączam codziennie komputer z nadzieją ze dzisiaj napisze pani co słychac u ślicznej malej ksziezniczki:) oby tak dalej gdyz zaraża pani swoim optymizmem i mi aż głupio sie uzalac nad jakas bzdurą , bo wiem ze gdzies tam jest mama Agniesi i ona sie nie uzala mimo przeciwnosci losu!!!

    ~Guga
    4 lutego 2009 o 08:13

    Nic się nie marw! Wszystko w normie. Nawet dorosły czuje się bezpieczniej w szpitalu (pod opieką), kiedy coś mu dolega, a co dopiero ktoś odpowiedzialny za małe dziecko! Przyzwyczaicie się, wszystko wróci do normy…a i depresja minie…wiosna zbliża się wielkimi krokami :) Pozdrawaim!

    ~tygrysek235
    4 lutego 2009 o 12:28

    Aniu! kazdy czasami ma chandre..Nie ma sie czego wstydzic ani przepraszac…Na pewno za jakis czas poczujesz sie pewniej w tej nowej sytuacji…Trzymam za to kciuki..i oczywiscie za nasza mala Spiaca Krolewne…

    ~kasia
    4 lutego 2009 o 14:04

    Myślę ,że każda z Nas boi się o swoje dziecko a w szpitalu zawsze można liczyć na pomoc,ale Ty jesteś dzielna i silna i wiemy że dasz rade!!!Zły nastrój ma każda z Nas,a ty masz prawo na takie zmiany nastroju,Twoje życie jest przecież takie trudne!!!Jesteś super mamą i bardzo silną kobietą!!Podziwiam Cię :)))Królewno zrób mamie niespodziankę:))Pozdrawiam !!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. ~kasia ze śląska
    4 lutego 2009 o 17:53

    dzien dobry,pisze pierwszy raz,chce tylko powiedziec ze pani jest niesamowita osoba,ucze sie od pani pokory dla życia.wiem,że córeczka sie obudzi i bedziecie szczęśliwe,cała wasza rodzina.a depresje dopadają dokładnie wszystkich,tylko większość z nas ma je z blachych powodów.życze pani wszystkiego najlepszego z całego serca!

    ~kasia819
    4 lutego 2009 o 19:21

    Aniu chandra jest całkiem normalna..i j miewam ja dość często..najgorzej jest właśnie jak człowiek samiutki jak paluszek przez wiekszą część dnia..ja niestety mam podobnie z ty..ale glowa do gory, chandra szybko minie, a TY i tak jesteś super dzielna mama:) podziwiam Cie bardzo:)Agus usmiechnij sie, mamie lżej bedzie:) a najlepiej to sie obudz słoneczko:)buziole dla Was i samych słonecznych dni, chwil…czekamy, Aga cierpliwie czekamy mała łobuziarko:)

    ~Marta
    4 lutego 2009 o 22:16

    Aniu, trzymam za Ciebie kciuki – dasz rade, pokonasz i te przeciwnosci. Na pewno! :)I jeszcze 2 pytanka:1. Czy na blog można w jednego tel. wysłać tylko 1 sms-a?2. Czy wiesz moze co u patryka B. słychać? Na jego blogu cisza:((

    szeptem_na_ucho@op.pl
    5 lutego 2009 o 06:23

    Witam na Twoim blogu znalazłam się przypadkiem, przeczytałam większość wpisów:) Muszę powiedzieć, że jesteście bardzo silni, Aniu Ciebie podziwiam bardzo, przypominasz mi w tym co piszesz moja mame… Bo ja miałam siostrzyczke, która zachorowała mają niecały rok, na neuroplastome ( czyt.Nowotwór nerwów) niestety Witusia odeszła od Nas prawie 7 lat temu.Wierzę, że Wam się uda… Trzymam kciuki, aby Agi czuła się coraz lepiej, i wiem, że będzie pięknie:* pozdrawiamAdres mojego bloga: http://oczy-patrza-gdzie-indziej.blog.onet.pl/

    ~AGA
    5 lutego 2009 o 11:55

    PODZIWIAM!!!!!!!

    ~edyta7720
    5 lutego 2009 o 20:38

    ANIU KOCHANAmasz prawo do chwili słabosci chandry deprechy itd,ale masz nas wszystkich i możesz liczyć na nas,gdybym mieszkała blizej,nie dałabym ci sie tak smucić ,ale masz tez super męża i pewnie wie jak cie z tego dołka wyciągnąć,pozdrawiam AGI UŚMIECHNIJ SIE I POBÓDKA WSTAAAAAAAAAAWAJ MALEŃKA

    OdpowiedzUsuń