czwartek, 24 listopada 2011

Neurolog i wózki :))) /24 listopada 2011/

Agnieszka wykąpana, naamana, już sobie spokojnie odpoczywa przytulona do taty. Całkiem nieźle ta moja glizda ćwiczy ostatni. Jest rozluźniona i odpukać… kręgosłup cały. Jedyne co mi się nie podoba to jej stopy. Zaczęła je znowu za mocno wyginać do środka. Paznokieć, już ładnie się zagoił (jeszcze raz dziękuję za podpowiedź z tym płynem na wrastające się paznokcie), więc nie wiem, dlaczego Agnieszka tak spina nóżki. Na spacerki ostatnio boję się wychodzić. Pogoda nie sprzyja, a nie ukrywam, że nie jest mi to w smak. Muszę oddać auto do mechanika, a żeby powrót pieszo zajmuje nam jakieś 40 minut. No i trzeba go potem odebrać. Cóż, pomysłowa mama, coś pewnie wymyśli. Najwyżej tacie po drodze podrzucimy dziecko, a odbiorę jak wrócę ;))
W środę zadzwoniła do mnie nasza neurolog. Generalnie dzwoniła w sprawie zlecenia, które już wystawiła i można odebrać. Oprócz tego zapytała się o Agnieszkę, bo od kwietnia nie byłyśmy. Zgapiłam się, i o miesiąc za późno zadzwoniłam do rejestracji. Tym samym zapisani jesteśmy dopiero na 4 stycznia. Opowiedziałam Pani doktor o tych dziwnych drgawkach Agnieszki w czasie snu. Zainteresowało ją to i dopytywała się o wagę Agniesi. Okazało się, że ma obecnie ponad 19 kg, więc może to być zbyt mała dawka depakiny. Zaleciła dołożyć jej jeszcze 50, łącznie dostanie 550. W styczniu, podczas wizyty, sprawdzimy poziom leku we krwi. Akurat będziemy przed podaniem leku, bo wizyta jest na 10, a Agnieszka dostaje w czasie obiadu. Ciekawe jak ja jej tam dam ciepłe śniadanko, w środku zimy. Zawsze udawało się jechać tak na 12, było to akurat między posiłkami, najwyżej jakieś picie Aguś dostała. No nic, termos wezmę, w sumie do Warszawy jedziemy i sobie radzimy, to czemu nie teraz? Odezwała się we mnie dusza panikary…
No i zmieniła się trochę sprawa z wózkiem Agnieszki. Skorzystałam bowiem z podpowiedzi Snoopy, i postanowiłam kupić wózek używany. Porozmawiałam z właścicielami wózka, obejrzałam zdjęcia i uznałam, że trochę zaoszczędzę. Sporządzona przeze mnie umowa kupna sprzedaży, będzie honorowana przez fundację. Zadzwoniłam do fundacji, upewniłam się i otrzymałam pozytywną odpowiedź. Do tego rozmawiałam z Panią prawnik, która mi bardzo pomogła. Pani podała mi wskazówki do napisania umowy, Snoopy przesłała swoją na wzór, z forum spisałam podpowiedzi i w ciągu jakiejś godziny stworzyłam to co trzeba. Pani z fundacji na moją prośbę, sprawdziła i poprawiła, żeby brzmiała bardziej fachowo. Dzisiaj wysłałam do podpisu. Mam nadzieję, że w ciągu miesiąca będziemy mieli wózek u siebie. Jakby ktoś potrzebował, to mogę wysłać wzór umowy meilem. Jedyny szkopuł, to fakt, że trzeba podatek zapłacić 2%, jak przy zakupie auta.
Zlecenie na wózek mam jednak wypisane. Zaczęłam się zastanawiać, co z tym zrobić. Przyszło mi bowiem do głowy, że moglibyśmy kupić wózek rehabilitacyjny, typu parasolka. Taki najtańszy, mieszczący się w kwocie refundacji. Byłoby mi łatwiej, jak jedziemy do CZD, czy do lekarza. Kimba jest naprawdę dobrym wózkiem, ale strasznie ciężka i zajmuje dużo miejsca. Jadąc karetką, często mamy problem z jej zapakowaniem do samochodu. Wózek nie musi być „wypasiony”. Ważne, żeby odchylał się do przodu, dobrze, żeby miał zagłówki i najważniejsze są pasy pięciopunktowe. Może to dobre zrządzenie losu i tak miało być? Ostatnio miewam jakieś dziwne odkrywcze pomysły. Zastanawiam się też nad tańszym fotelikiem samochodowym. Musze zobaczyć, jak Agnieszka będzie w takim siedzieć. W tym celu będzie trzeba odwiedzić jakiś sklep z fotelikami. Jadąc w dłuższą trasę, musi mieć wygodnie ta moja klucha :))
Trzymajcie się moi drodzy ciepło i zdrowo :)))

1 komentarz:

  1. ~snoopy29
    25 listopada 2011 o 07:53

    cieszę sie , ze wszystko na dobrej drodze, my też korzystamy z używanego i jesteśmy zadowoleni…pozdrawiam ewa


    ~AnkaJ
    25 listopada 2011 o 10:20

    Ewuś dziękuję za podpowiedź! Ponadto, poznałam silnych i otwartych ludzi!!! Ja nie wiedziałam tak naprawdę, ze umowa kupna-sprzedaży jest uznawana przez fundację!Pozdrawiam, Ania :))))


    ~Liv
    25 listopada 2011 o 09:41

    Nad wyraz inteligentnie przeczytałam ‚Neurolog i wróżki’:P I trzy razy przeczytałam post, szukając, gdzie o tych wróżkach?:PPP Cóż, starość, nie radość:)Cieszę się, że u Was dobrze i podziwiam Twoją bezbłędną organizację. I te pomysły: a to używany wózek, a to ‚parasolka’ /cokolwiek to znaczy:P/ jesteś super zorganizowana i pomysłowa, Aniu, podziwiam Cię bardzo:)Świetnie, że Agi chętnie ćwiczy, oby więcej takich postów.I oby Wam się wszystko udało i z wózkami i z podróżą;P Może te moje wyczytane ‚wróżki’ pomogą:PŚciskam mocno***


    ~AnkaJ
    25 listopada 2011 o 10:18

    Chwilowo z pomocy wróżek zrezygnowałam ;)) Trzeba poradzić sobie samemu z tym co niesie życie i starać je sobie samemu kreować w miarę pozytywnie i pomyślnie! Najważniejsze, to wierzyć, że się uda czegoś dokonać. Ja w to wierzę i na razie się sprawdza ta metoda.Pozdrawiam kochana i dziękuję :))))

    ~Liv
    25 listopada 2011 o 12:59

    Pozytywne myślenie jest bardzo ważne, moi Terapeuci łamią ręce nad moim negatywnym myśleniem i jeden już był gotowy bić głową w ścianę, a co, ze mną nie tak łatwo:P Ale serio – jest:)Z tym, że u mnie w komentarzu chodziło o takie ‚baśniowe’ dobre wróżki:) Jak już widzę w tekście co chcę, to na całego, ułańska fantazja i te rzeczy:PA nad Agi czuwają Anioły i te niebieskie i te ziemskie z Mamą na czele – to musi być dobrze:)Przesyłam ciepłe myśli:)***


    ~Edyta S.
    25 listopada 2011 o 13:22

    hehehehhe ja też przeczytałam ,,neurolog i wróżka,,-ale to chyba wychodzi co komu po głowie chodzi-hehheeheh/Nie mniej bardzo się cieszę że udało się zaoszczędzić parę groszy-zawsze to coś.Twoją kluchę mocno całuję chociaż jak dla mnie to modeleczka pierwsza klasa.Pozdrawiam edyta mama krystianka


    AnkaJ
    26 listopada 2011 o 09:55

    Modelka z lekką nadwagą ;))) Ale włoski to ma naprawdę śliczne!Pozdrawiam Edytko!!


    ~Longina
    26 listopada 2011 o 00:35

    No kurczaczek ja też wróżki przeczytałam. Swoją drogą to szkoda Anuś, że nie ma takich pomagających nam w trudnych sytuacjach wróżek. Chociaż…. Muszę przyznać, że ja jedną mam- Ciebie kochana! Fajnie że uda się trochę zaoszczędzić i mam nadzieję, że z fotelikiem tez tak będzie. buziaki


    AnkaJ
    26 listopada 2011 o 09:53

    Nie, no takich Wróżek to Agnieszka ma całą masę :))) Troszkę kradnę jej tej dobrej energii, tuląc się do niej ;)))) Myślę, że mi wybaczycie :*Buziolki Loniu, dziękuję!!!


    ~iwona
    26 listopada 2011 o 11:52

    Super :)

    OdpowiedzUsuń