Witajcie! Już wczoraj było znacznie lepiej. Osłuchowo niemal czysto.
Pani doktor jednak sugerowała, żebyśmy jeszcze dwa dni zostali. No to
zostaliśmy. Zadziałały sterydy, podane dożylnie. Dzisiaj Agnieszka
dostała ostatnią dawkę. Wydzielinas faktycznie, zrobiła się wodnista i w
końcu zaczęła się zalewać przy mukosolwanie. Znaczy, że idzie ku
dobremu i coraz bliżej do wyjścia.
Agnieszce spuchła nóżka, na której ma wenflon i trzeba było wkłuć się
w inne miejsce. Panie pielęgniarki najpierw zakładały nowy, a dopiero
potem wyciągały ten poprzedni. Na szczęście poszło za drugim razem.
Mysza moja ma same siniaki.Wenflon, nie jest w najlepszym miejscu, bo
nad małym palcem, ale widać, że mniej ją stresuje podawanie zastrzyków w
rękę, niż w nóżkę.
Dzisiaj na obchodzie, dowiedziałam się co z wymazem. Bakteriologia
hoduje nam pałeczkę ropy błękitnej z rurki i gardła!!! Jak zbladłam,
lekarki zaczęły się wycofywać, że to jeszcze nie potwierdzone.
Potwierdzone może nie jest, ale skoro je hodują, znaczy, że są.
Pozostaje teraz kwestia nasilenia bakterii i antybiogram. Ledwo mogłam
ustać w czasie wizyty!
Agnieszka od świtu nerwowa. Spina się już od piątej. Nie mogę dla
niej miejsca znaleźć. Walczy ze mną jak szalona. Koło południa, wzięłam
ją na swoje łóżko, chciałam posadzić, nic z tego. Podejrzanie czerwona
się zrobiła i ten nierówny oddech… Wyjęłam termometr, ale tak się
napinała, że pod pachą nie mogłam zmierzyć. Wyszło mi 37,2. Zawołałam
pielęgniarkę, zmierzyła – 37,9! Dostała nurofen i dosyć szybko się
uspokoiła. Na obchodzie, okazało się, że już rano było 37,2. Może nie są
to powalalające swą wysokością gorączki, ale skoro dziecko jest na
asntybiotyku, i to silnym, to nie jest to normane!
Na razie temperatura nie nachodzi, liczę więc na to, że już będzie
spokój. Agnieszka jest zmęczona i nie do życia. Ja zaliczyłam kolejny
kryzys. Zmęczona już jestem. Moja wyobraźnia pracuje, usłyszałam dziś
wiele „fajnych” określeń. Nie będę przytaczała, bo nie mam na to siły. A
co jak czwarty antybiotyk nie zadziała?
Spokojnej nocy.
~Ola
OdpowiedzUsuń3 grudnia 2014 o 07:07
Aniu, zasmucił mnie ten post – jestem z Wami myślami i wierzę, że już niebawem będziecie w domku, ze zdrowiutką Agunią!! Cóż to za paskudztwo, że tak się jej trzyma, brak słów!
Ukochaj malutką od nas i trzymajcie się!!!
AnkaJ
3 grudnia 2014 o 14:37
Sama nie wiem co mam o tym myśleć. Z jednej strony lekarka bagatelizuje tą pałeczkę, z drugiej wyraża swoje obawy i wprowadza dodatkowe antybiotyki. Z jedne mówi, że jesteśmy skazani na tę bakterię i trzeba z nią żyć, a potem opowiada o spustoszeniach na oskrzelach. Ja chcę, żeby już była zdrowa!
Przytulam!
~Lila Liv
3 grudnia 2014 o 12:44
Scyzoryk mi się w torebce otworzył….Ciekawa jestem,kto dał komuś prawo do owych ‚fajnych’określeń…
Przyznam się,że już nie wiem,co pisać,bo czuję się strasznie bezradna i tak bardzo mi żal i Agnisi i Ciebie…Mam nadzieję,że szybko wyjdziecie ze szpitala i trochę odpoczniesz psychicznie.Pamiętaj,kiedy już się ogarniecie w domu,zrób coś specjalnie dla siebie i tylko dla siebie…To bardzo ważne-dla Agnisi też.Ściskam bardzo mocno i zapewniam o modlitwie.
AnkaJ
3 grudnia 2014 o 14:47
Wiesz Liluś, to obrazowe określenia czego może dokonać ta bakteria. Dzisiaj po obchodzie, Pani ordynator jeszcze przyszła i stwierdziła, że nie mam się martwić. Po czym dołożyli jeszcze jeden antybiotyk dożylnie i trzeci w inhalacji. Przecież ja ją w namiocie tlenowym będę musiała trzymać, bo przeziębienie ją wykończy :-(
Przepraszam, ale jestem zmęczona i zrezygnowana. Chyba nasza lekarfka dzwoniła na oddział, bo jakoś tak inaczej zaczęła do mnie mówić Pani ordynator.
Przytulam!
~Lila Liv
3 grudnia 2014 o 20:06
Kochanie,nie jesteś batmanem,żeby brać wszystkie ciosy na klatę z szerokim uśmiechem…Tym bardziej,że i zmęczenie i zrezygnowanie są w pełni uzasadnione.Dobrze,że macie taką cudowną Panią Doktor,to takie światełko w tunelu.Jasne,szpikują Dziewczynę antybiotykami bez ograniczeń,a Ty masz się nie martwić…Większość lekarzy uważa pacjentów chyba za idiotów…
AnkaJ
3 grudnia 2014 o 22:09
A no właśnie, mam wrażenie, że nie wszystko wiem. Mam tylko nadzieję, że w wypisie będzie wszystko zawarte. Już trochę ze mnie zeszło. Ze mnie już taki typ, że jak coś mnie męczy, to po mnie widać. Muszę wszystko odchorować i przetrawić.
Przytulam!
~okiem kobiety
3 grudnia 2014 o 17:31
o biedne Wy moje! Wierzę Ci że jesteś zmęczona szpitalem i nienajlepszymi wiadomościami. Ściskam Was mocno!
AnkaJ
3 grudnia 2014 o 22:20
Mam nadzieję, że uda się nam jednak w piątek wyjść! Już chcę do domu :-(
Dziękuję kochana, gorąco pozdrawiam!
~nitka82
OdpowiedzUsuń3 grudnia 2014 o 18:28
Aniu tylko spokojnie. Wiem jak bardzo się boisz bo ja kilka lat wstecz bałam się identycznie. Moja córka jest przykładem że z pseudomonas da się żyć i nie trzeba w kółko chorować. Podejrzewam że tą bakterię ma większość dzieci zarurkowanych, odsysanych i często hospitalizowanych..Na ogół organizm jak się już do niej przyzwyczai ( z moich doświadczeń wynika że niestety trzeba swoje odchorować) i jest w dobrej kondycji to radzi z nią sobie sam. W momencie osłabienia i infekcji lubi się namnazać.
Kiedy więc już dojdzie do zakażenia bakteryjnego trzeba niestety wytaczać przeciw niej większe działa bo to cholerstwo ma to do siebie że jak się podaje antybiotyki na nią niedziałające lub na które jest mało wrażliwa to nabiera jeszcze większej oporności. Dlatego lekarze z Twojego szpitala mają już antybiogram i włączyli celowane antybiotyki.
To dobrze. My swego czasu mieliśmy taki przypadek że nie można było znaleźć antybiotyku na który wykazywałaby wrażliwość a córka leżała wówczas w klinice z ciężkim zapaleniem płuc. Niestety raz wykonany antybiogram nie wystarczy bo ten bakcyl ma to do siebie że lubi zmieniać swoje upodobania. Teraz jak widzę że córka ma obłożone oskrzela, wydzielinę żółtą czy gorączkę robię jej posiewy żeby dobrać odpowiednie leczenie a nie w ciemno.Ale odpukać,tfu,tfu od dobrych paru córka choruje bardzo rzadko i wierzę, że i u Was tak będzie . Trzymajcie się :) Będzie dobrze :)
AnkaJ
3 grudnia 2014 o 22:18
My już mieliśmy pałeczkę, ale odkąd wymaz wyszedł negatywny, był spokój. Kilka razy dziennie słyszę, że musimy mieć tę bakterię, bo mamy rurkę i basta. Boję się tych chorób u Agnieszki. Wtedy była tylko w gardle, teraz mamy w rurce też. Nie pojmuję tego, bo podobno jest na wszystko wrażliwa, a dostajemy dwa antybiotyki, na które wrażliwa była ostatnio. Nic więcej jej nie ruszało.
Wiesz, mam dziwne wrażenie, że wszystkiego nie wiem. Liczę tylko na pełny wypis. Spanikowałam, bo pamiętam, co się wtedy działo. Półtora roku chorób, wytsokicvh temperatur i antybiotyków. A teraz grożą nam jeszcze oskrzela i płuca. Jak tu się nie stresować…
Życzę Wam zdrowia i pozdrawiam serdecznie!
~Longina
3 grudnia 2014 o 22:49
:( :( :( Tak bardzo bym chciała by Gusia była już zdrowa i byście mogły wrócić do domu. Myślę o Was bez przerwy <3 Kocham
AnkaJ
4 grudnia 2014 o 20:09
Loniu kochana, dziękuję! Już jest lepiej, ale przeklęta pałeczka jest. Nie jest tak pięknie jak mówiła lekarka w szpitalu, tak jak myślałam. Wszystko wskazuje na to, że to ta sama odmiana, co poprzednio. Mamy te same leki. Może teraz się trochę osłabi, po tej kuracji, ale kto wie…
Przytulam!!!