niedziela, 29 czerwca 2008

Nowy Rok /29 czerwca 2008/

Pierwszy dzień i noc Agi spędziła w naszym rejonowym szpitalu zgodnie z moją prośbą na izolatce, na której niestety nie mogłam zostać na noc. Następnego dnia przyszłam i problemy stwarzane mi przez pielęgniarki, żebym mogła odwiedzić swoje dziecko doprowadziły mnie niemal do szału. Panie twierdziły, że skoro to izolatka, to ja nie mam tam wstępu, a już na pewno nie mają tam wstępu osoby trzecie. W końcu po bojach weszłam do córki i przeżyłam niemal załamanie nerwowe. Agnieszka była odsysana cewnikiem za grubym, w związku z czym miała całą krtań zakrwawioną. Cewnik był wielokrotnie używany. Do tego moje dziecko przez całą noc leżało w tej samej pozycji, nikt jej nie przewrócił (podobno nie było wpisane w kartę!!!), co mogło doprowadzić do odleżyn niemal natychmiast. Poza tym, miała niewymienione gaziki przy rurce, była cała zapluta i zwymiotowała, a nie była wytarta ani obmyta. Jej widok był przerażający. Natychmiast udałam się do pielęgniarek i zostałam z Agi na noc. Do tego moje dziecko było pasione jak gąska. Nikt nie sprawdzał zalegań, tylko pchali do żołądka, bo tak było w karcie! W krótkim czasie to zmieniłam. Pierwszego dnia przyniosłam specjalne mleko, którym Agnieszka była do tej pory karmiona, a oni karmili ją „łaciatym”. No i doprowadziło to do problemów z trawieniem. Znowu musiałam toczyć boje o zupki jarzynowe, bo dostawała tylko „przemiał”, a to jak się okazało kaszka na mleku. Przecież nikt mnie nie słuchał. A to były dopiero pierwsze 24 godziny, a mieliśmy spędzić tam jeszcze 3 tygodnie.
Kiedy przyjechała Agi do naszego szpitala, samodzielnie oddychała dopiero piątą dobę. Pan ordynator uznał jednak, że należy podać jej baklofen – jest to środek zwiotczający mięśnie podawany m.in. w stanach spastycznych. Wszystko w porządku, tylko ja miałam jakieś złe przeczucia. Protestowałam, ale nikt mnie nie słuchał. Przecież ona była za słaba, mięśnie klatki piersiowej jeszcze się nie wzmocniły na tyle, żeby je zwiotczać. Niestety, miałam rację.
O świcie w Nowy Rok Agnieszka nie miała siły oddychać. Rurka zatkała się flegmą, tak gęstą, że nie mogłam jej wyciągnąć. Na dyżurze, traf chciał, że była „najmądrzejsza” z pielęgniarek, owszem była, ale na papierosie. Obleciałam cały oddział w jej poszukiwaniu. Ona tylko spojrzała i powiedziała, że idzie po lekarza. Tylko, że wtedy Agnieszka zaczęła się dusić. Zrobiła się sina i przestała oddychać! Znowu! Jedno co przyszło mi do głowy to wziąć ssak i próbować. Zanim przyszedł lekarz z pielęgniarką, ja już ją odratowałam! I po co mi ta pomoc?! Lekarz podłączył tlen, żeby lżej jej się oddychało. Zabawny wydaje mi się fakt, że ta „mądra” pielęgniarka, dziecku, które oddycha rurką tracheostomijną, zakłada uparcie maseczkę tlenową na buzie, dlaczego? We wszystkim w czym mnie ta kobieta pouczała, poprawiała i strofowała nie miała racji.
Zażądałam od ordynatora odstawienia baklofenu. Posłuchał, już nic nie komentował. Wkrótce potem moja Agi dostała najgorszą z możliwych gryp. Jelitówkę. I znowu w nocy trafiło na tego samego lekarza. Tym razem wezwana pielęgniarka, wymiotującemu krwią i mającemu ostrą biegunkę półtorarocznemu dziecku, nie chciała wołać w ogóle lekarza, tylko chciała czekać do obchodu, do 9-10, a była 5 rano. Co jedna to lepsza. Musiałam zażądać lekarza, który natychmiast podał dziecku kroplówkę, antybiotyk i tlen. 10 dni Agi miała podawany ten antybiotyk. Bali się, żeby znowu się nie rozchorowała.
W międzyczasie toczyłam boje o wyjście ze szpitala i podjęcie współpracy z jakimś hospicjum domowym.

4 komentarze:

  1. Napisz prosze, skad pochodzice?
    ~mk

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mieszkamy w Wągrowcu, Wielkopolska. Jak zaczęłam pisać blg sama stwierdzilam, że pisze jakby jej nie bylo, ale jest. Mała śpiąca królewna. Forme przyjęłam ze względu na opisywany przeze mnie czas przeszły. To jest już za nami. Jeszcze trochę i dojde do dnia dzisiejszego.Pozdrawiam gorąco. AnkaJ

      Usuń
  2. Czytając to co tu napisałaś jestem w szoku.Nasza służba zdrowia ma wiele do życzenia.Nie zawsze odpowiedni ludzie pracują na odpowiednich stanowiskach.W końcu oni mają pomaga a nioe szkodzic.
    ~mama Julci

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale z Ciebie twarda babka :) brawo!!! :)
    ~Guga

    OdpowiedzUsuń