Tak kochani, siwieję… Cały czas zerkałam w lustro, co mi tak
prześwituje we włosach. Farba się zmyła i włosy zaczęły tracić kolor.
Myślicie, że zbyt nerwowe życie prowadzę? Coś w tym może i jest. Nie ma
na co czekać, tylko pomalować sobie te moje włosy, bo ich nowy odcień
jakoś mi niebardzo odpowiada. Na szczęście farbę mam, bo skorzystałam
kiedyś z promocji… I cały czas chodzi mi teraz po głowie piosenka
Mieczysława Fogga „Pierwszy siwy włos”. Wiem, to nie tragedia, ale jakiś
przełom w życiu. Starzeję się…kurcze jak się starzeję? Nie mam nawet 34
lat (ponad dwa miesiące mi zostały ;))!!! Dobra nie będę przeżywała!
Farbę sobie strzelę i tyle. W sobotę je potraktuję jakimś ciemnym
kolorkiem. Chciałam jeszcze sobie podciąć włoski, ale moje Panie zrobiły
sobie wolne, a gdzie indziej nie idę
Wczoraj miałam podły dzień. Byłyśmy z Agi u Pani bioterapeutki, i dobrze mi to zrobiło. Chodzę niby z Agi, ale w niektórych momentach mogę sobie z Panią Danutą porozmawiać. Ona mnie rozumie i wysłucha, jakoś tak się lepiej czuję po takiej rozmowie. Jak wróciłam, wyskoczyłam z auta odessać Agusię i tak się zakręciłam, że zatrzasnęłam kluczyki w samochodzie! Normalnie żyć nie umierać!!!!! Całe szczęście, że Agunię już wyjęłam, bo musiałabym zbić szybę. Niestety nie dorobiłam się drugiego kluczyka i stało się co musiało w końcu i mi się przydarzyć! Zadzwoniłam do Krzysia i załatwił mi elektryka. Przyjechali po godzinie. Pomarudził, że mogłabym sobie w końcu ten kluczyk dorobić, ale otworzył autko. Tylko co dziwne, narzekał, jakby do mnie częściej przyjeżdżał! A to właśnie on sam zatrzasnął kluczyki w swoim warsztacie w moim autku! No nic w przyszłym tygodniu muszę zainwestować te 30 zł i dorobić kluczyk. Na domiar wszystkiego Agunia miała rehabilitację z wujem Mirkiem, a mnie przy niej nie było. Strasznie nie lubię jak mnie nie ma podczas ćwiczeń. Musiałam jeszcze lecieć szybko do apteki, żeby odebrać leki, na które czekam od piątku. No i pech chciał, że jednego lekarstwa nie było. Panie od piątku nie potrafią ściągnąć!!! Zagotowało się we mnie i zabrałam to co było, pojechałam do innej apteki dzisiaj. Tam jest wszystko na półkach i nie muszę czekać! Tak lubiłam robić w tej aptece zakupy, ale trudno, zmienił się personel, to i klientów będzie mniej.
Dlaczego o tym piszę? Bo przelało to czarę goryczy. Wróciłam do domu i doczekałam tylko aż wszyscy wyszli…no i rozbeczałam się jak dziecko! Już nie pamiętam kiedy tak płakałam. Dosłownie chciało mi się wyć, a nie potrafiłam się powstrzymać. Na domiar złego nie mogłam Agniesi zostawić i ryczałam nad nią. Mówiłam do niej, a ona patrzyła tymi swoimi dużymi oczkami i wyglądała jakby rozumiała co do niej mówię. Jakby chciała powiedzieć to, co chciałam usłyszeć. Ech, widać musiałam w końcu kiedyś wylać z siebie to co się nazbierało w ostatnim czasie. Pomogło, naprawdę poczułam się lepiej. Lżej mi się zrobiło, a traf chciał, że Arek wcześnie z pracy wrócił, to wyszłam na miasto. Niewiele kupiłam, ale chodziłam dobre dwie godziny. Przewietrzyłam się.
Pytacie, czy będę pisać z turnusu posty. Nie wiem, laptopem nie dysponuję, więc trudno mi powiedzieć, czy zdołam się dostać do internetu. Jeżeli będzie taka możliwość, a czytałam, że w ośrodku jest pokój komputerowy, to kilka słów napiszę.
Agniesia rano ostatnio nie chce się dobudzić. Spałaby do 11, muszę jeszcze w śpiku ją wyciągać z wyrka. A tak słodko się wtedy przeciąga!! Uwielbiam to, wtedy nie wygląda jak niepełnosprawne dziecko, które nie potrafi się samo ruszać. Wyciąga rączki nad główkę i rozciąga się, że tylko brzuszek wdać na moich kolanach. No i ta słodka mina do tego, jak kotek przymrużone oczka! Musze jej kiedyś zdjęcia porobić!
Dzisiaj już tak ładnie z ciocią Karoliną nie ćwiczyła. Nie ma tak lekko. dzisiaj Agi koniecznie chciała przerobić ciotkę na stawanie. Pięknie zgina łokcie i kolanka. Coraz lepiej jej to wychodzi. Od poniedziałku dołożymy Agniesi masaż przed rehabilitacją. Zobaczymy jak to zniesie, ale chcę ją jak najlepiej przygotować przed podróżą jaka nas czeka za kilka dni.
Agniesiu, kocham Cię i mam nadzieję, że nie gniewasz się za mamy chwile słabości? Kocham Cię Ty moja Funiu!! Może sobie jutro na spacerek wyjdziemy, zobaczymy czy pogoda dopisze.
Wczoraj miałam podły dzień. Byłyśmy z Agi u Pani bioterapeutki, i dobrze mi to zrobiło. Chodzę niby z Agi, ale w niektórych momentach mogę sobie z Panią Danutą porozmawiać. Ona mnie rozumie i wysłucha, jakoś tak się lepiej czuję po takiej rozmowie. Jak wróciłam, wyskoczyłam z auta odessać Agusię i tak się zakręciłam, że zatrzasnęłam kluczyki w samochodzie! Normalnie żyć nie umierać!!!!! Całe szczęście, że Agunię już wyjęłam, bo musiałabym zbić szybę. Niestety nie dorobiłam się drugiego kluczyka i stało się co musiało w końcu i mi się przydarzyć! Zadzwoniłam do Krzysia i załatwił mi elektryka. Przyjechali po godzinie. Pomarudził, że mogłabym sobie w końcu ten kluczyk dorobić, ale otworzył autko. Tylko co dziwne, narzekał, jakby do mnie częściej przyjeżdżał! A to właśnie on sam zatrzasnął kluczyki w swoim warsztacie w moim autku! No nic w przyszłym tygodniu muszę zainwestować te 30 zł i dorobić kluczyk. Na domiar wszystkiego Agunia miała rehabilitację z wujem Mirkiem, a mnie przy niej nie było. Strasznie nie lubię jak mnie nie ma podczas ćwiczeń. Musiałam jeszcze lecieć szybko do apteki, żeby odebrać leki, na które czekam od piątku. No i pech chciał, że jednego lekarstwa nie było. Panie od piątku nie potrafią ściągnąć!!! Zagotowało się we mnie i zabrałam to co było, pojechałam do innej apteki dzisiaj. Tam jest wszystko na półkach i nie muszę czekać! Tak lubiłam robić w tej aptece zakupy, ale trudno, zmienił się personel, to i klientów będzie mniej.
Dlaczego o tym piszę? Bo przelało to czarę goryczy. Wróciłam do domu i doczekałam tylko aż wszyscy wyszli…no i rozbeczałam się jak dziecko! Już nie pamiętam kiedy tak płakałam. Dosłownie chciało mi się wyć, a nie potrafiłam się powstrzymać. Na domiar złego nie mogłam Agniesi zostawić i ryczałam nad nią. Mówiłam do niej, a ona patrzyła tymi swoimi dużymi oczkami i wyglądała jakby rozumiała co do niej mówię. Jakby chciała powiedzieć to, co chciałam usłyszeć. Ech, widać musiałam w końcu kiedyś wylać z siebie to co się nazbierało w ostatnim czasie. Pomogło, naprawdę poczułam się lepiej. Lżej mi się zrobiło, a traf chciał, że Arek wcześnie z pracy wrócił, to wyszłam na miasto. Niewiele kupiłam, ale chodziłam dobre dwie godziny. Przewietrzyłam się.
Pytacie, czy będę pisać z turnusu posty. Nie wiem, laptopem nie dysponuję, więc trudno mi powiedzieć, czy zdołam się dostać do internetu. Jeżeli będzie taka możliwość, a czytałam, że w ośrodku jest pokój komputerowy, to kilka słów napiszę.
Agniesia rano ostatnio nie chce się dobudzić. Spałaby do 11, muszę jeszcze w śpiku ją wyciągać z wyrka. A tak słodko się wtedy przeciąga!! Uwielbiam to, wtedy nie wygląda jak niepełnosprawne dziecko, które nie potrafi się samo ruszać. Wyciąga rączki nad główkę i rozciąga się, że tylko brzuszek wdać na moich kolanach. No i ta słodka mina do tego, jak kotek przymrużone oczka! Musze jej kiedyś zdjęcia porobić!
Dzisiaj już tak ładnie z ciocią Karoliną nie ćwiczyła. Nie ma tak lekko. dzisiaj Agi koniecznie chciała przerobić ciotkę na stawanie. Pięknie zgina łokcie i kolanka. Coraz lepiej jej to wychodzi. Od poniedziałku dołożymy Agniesi masaż przed rehabilitacją. Zobaczymy jak to zniesie, ale chcę ją jak najlepiej przygotować przed podróżą jaka nas czeka za kilka dni.
Agniesiu, kocham Cię i mam nadzieję, że nie gniewasz się za mamy chwile słabości? Kocham Cię Ty moja Funiu!! Może sobie jutro na spacerek wyjdziemy, zobaczymy czy pogoda dopisze.
inanna@poczta.onet.eu
OdpowiedzUsuń19 lutego 2010 o 13:59
czasem taki atak płaczu jest potrzebny… jakoś po nim lepiej się robi.
~mamaKasia
19 lutego 2010 o 22:41
Płacz pomaga,ja też tak robie jak łapie mnie jakiś totalny dołek :)Trzymajcie się cieplutko i wypoczywajcie na turnusie :)Ja mam 29 lat i już od roku mam kilka siwych włosków :)tylko farbowanie nam pozostaje,starość nie radość :) :) Pozdrawiamy !!!Dla Agusi buziaczki od mojej rodzinki :)
~Karolina:)
20 lutego 2010 o 10:53
witam z tego co czytałam widać że Agnisia zdecydowanie woli ćwiczyć z mężczyznami niż z kobietkami:)Oczywiście że każdy ma prawo do chwili słabości i nie ma powodu wzbudzać w sobie wyrzutów sumienia bo to jest normalne;) ciesze się niezmiernie że Agusia robi takie postępy w ćwiczeniach czekam i życzę dalszych sukcesów;) serdecznie pozdrawiam oraz ściskam:) http://karo-lina-17.blog.onet.pl/
~iwona
20 lutego 2010 o 13:19
Jestes najabradziej dzielna i waleczna kobieta jaka znam!!! chwila slabosci jest normalna dla kazdego. Sciskam (moja mama prowadzi apteke w Krakowie, gdyby byla pomocna daj znac)
~Monia
20 lutego 2010 o 19:45
siwy włos .. ten wie co to jest który pierwszy znalazł. nieuchronność starzenia, zmian….. Aniu trzymaj się i bądź dobrej myśli, myślę o Was!
~Beata
21 lutego 2010 o 22:00
Kochana Aniu, gratuluję Tobie tego siwego włosa!!! Znaczy żeś poważna kobieta, głowa do góry;) Ja też w tym wieku zaczęłam siwieć, pewnie to genetycznie. Będzie okazja częściej odmienić swój kolor dla poprawy nastroju, nie będzie źle. A na turnusie odpręż się trochę i nie szukaj specjalnie internetu, napiszesz po powrocie, poczekamy. Poświęć trochę czasu dla siebie. Agniesia nabierze sił i Ty je zregenerujesz. Serdecznie Was pozdrawiamy, całusy!
~Sasecia
25 lutego 2010 o 18:57
Płacz niekiedy koi nerwy i pozwala pozbyć się toksyn z organizmu a jak się człowiek porządnie wypłacze (niektórzy nie lubią jak ktoś płacze ale to szczegół) to lepiej mu pokonać słabości. Buziaczki dla Agi. Aaa jeszcze jedno ja jakieś kilka miesięcy temu odkryłam u siebie siwego i jestem od ciebie młodsza… ale takie geny mój brat też wcześnie zaczął siwieć.