piątek, 8 kwietnia 2011

Półmetek /8 kwietnia 2011/

Połowa turnusu za nami. Jednak pogoda się popsuła i niestety ze spacerków nici. Od środy z Agi nie wychodzimy bo wieje przeraźliwie i jakoś boję się, że może ją przewiać. Dni upływają nam na ciężkiej pracy. Właściwie ciężko pracuje Agnieszka a my tylko towarzyszymy. Codziennie 6 godzin zajęć. Niestety nie ma balansu każdego dnia, a szkoda. Jest terapia twarzy i wszystkie pozostałe istotne zajęcia. Agniesia jest nawet spokojna i współpracuje. Terapeuci znają Agi już na tyle, że wiedzą jak do niej podejść i w jakiej pozycji się uspokaja. Tym razem jest tata, i pomaga ją wyciszyć jak ma kryzys.
Muszę przyznać, że tata świetnie się sprawdza na zajęciach aktywnych. Podczas balansów pomaga Paulinie na desce trzymać Agi, kulać na materacu czy przytrzymać na piłce. Na zajęciach plastycznych malowali dzisiaj pieska, zrobionego z plastrów gipsowych i malowaliśmy obrazek rączkami.
Powiem Wam, że taka pomoc jest wspaniała. Wiem, że jeżeli pojedziemy następnym razem, to już same. A teraz jest tak fajnie. Mogę zawsze iść do pokoju uszykować Agi jedzonko i nie muszę się spieszyć. To Arek ją podniesie na stół rehabilitacyjny i ja mogę odpocząć, znaczy mój kręgosłup. Agnieszka też w pełni szczęścia. Ma mamę i tatę przy sobie!
Dzisiaj pojawił się problem z szyją. Agniesia znowu zaczęła skręcać główkę w prawą stronę. Dwie ciocie i wuja nad nia pracowali. Jak na złość neuro mieliśmy ostatnie, a to zajęcia, które rozluźniają te partie mięśni. Na szczęście każdy z terpeutów po troszku ulżył małej. Teraz leży na wznak i nie skręca już główki. Najpierw Gosia pracowała z tą szyją, potem Maja i na koniec jeszcze Kuba spróbował. Marcin rozlźnił Agi barki i już było jej fajnie.
Na wszystkich terapiach pracują nad rotacjami i rozluźnieniem rączek. Starają się zrobić podpory u Agi. Pewnie niewiele z tego wyjdzie ale popróbować można. A może puszczą u niej łokcie i nadgarstki? Generalnie mają niezłą zagwozdkę, jak tego dokonać.
Mam cichą nadzieję, że pogoda zacznie się poprawiać. Nie musi być słońca. Byle tylko nie wiało i nie padało. To nam wystarczy. W niedzielę też mamy zajęcia. Odrabiamy piątek, tym samym wracamy dzień wcześniej. Terapeuci zaczęli przekładać zajęćia i wyszło, że zostały nam dwie godziny. Jedna rano i jedna przed obiadem. Tą przed obiadem odrobiliśmy już dzisiaj, a na tą rano pójdziemy. Agi dostanie drugie śniadanko po zajęciach i ruszamy w drogę do domu. Czeka nas tam masa pracy. Malowanie, sprzątanie i przeprowadzka. Chciałabym się wrobić do świąt.
Pozdrawiam wszystkich z wietrznego Mielna. :))))

1 komentarz:

  1. ~zlebek
    9 kwietnia 2011 o 22:05

    Ciesze sie ze macie Tate do pomocy i wspolnego przebywania:-)fajnie ze Agulka dzielnie ćwiczy -samych milutkich wrażeń mimo ciężkiej pracki -pozdrawiam cieplutko!!!

    OdpowiedzUsuń