Wczoraj odbyła się nasza kolejna dogo-rehabilitacja. Było super. Asia z
Daną uzupełniają się idealnie. Obydwie lepiej ode mnie już znają
zachowania Agnieszki i idealnie odkrywają co jej obecnie dolega. Agunia,
pomimo wcześniejszego wymasowania i rozluźnienia przez Asię nadal była
spięta. Miała takie bolesne reakcje. Nawet położenia na Mai i masowanie
kręgosłupa przez Danę, nie przyniosło oczekiwanego rezultatu. W końcu,
obie Panie wpadły na to, że coś ją boli, i pewnie kręgosłup. Okazało się
to prawdą. Moje biedne dziecko, było przewracane w przód w tył w bok. I
wiecie co, było jej wszystko jedno. W momencie, w którym Asia ustawiła
jej kręgosłup prawidłowo, było wszystko w porządku. Dopiero wtedy
zajęcia rozpoczęły się na dobre.
Asia, kochana kobieta, załatwiła
nam dla Aguni pionizator. Jest to pożyczony pionizator, po jednej
dziewczynce, którą prowadzi Asia. Dzisiaj z Arkiem ustawiliśmy ją w nim.
muszę powiedzieć, że jej się podobało.
Wczoraj usłyszałam coś
przykrego na swój temat. Zdałam sobie sprawę, że jestem strasznie spięta
i przewrażliwiona. Oczywiście skończyło się łzami i kiepsko przespaną
nocką. Dzisiaj, są już tego efekty. Jestem nerwowa i zestresowana.
Najgorsze jest to, że po przeczytaniu komentarza od ~*mami*,
zdenerwowałam się. Możesz mi wytłumaczyć o co chodzi z tą pokorą? Mnie
życie nauczyło już takich rzeczy o których tobie się pewnie nie śni. Nie
mogę na nikogo krzyczeć, nie mogę nikogo obrazić, pomimo tego, że ktoś
sugeruje że zarabiam na chorobie swojego dziecka. Muszę ugryźć się w
język i nie wyrażać swojego zdania do końca. Mogę coś powiedzieć, ale
tak żeby nikogo nie obrazić. Nigdy nie wiem, czy będąc z moim dzieckiem w
szpitalu nie będę skazana na danego lekarza. Moim problemem jest to, że
zawodzą nas specjaliści, a nie lekarze pierwszego kontaktu czy
pielęgniarki, których jest łatwiej zmienić.
Staram się jak mogę. Nie
chcę naprawdę nikogo urazić i nie chcę aby ten post wyglądał na to, że
to co piszę nie jest szczere. Jest, i właśnie dlatego piszę ten blog. On
mi pomaga. Jeżeli jednak będzie mi szkodził wystarczy wcisnąć tylko
usuń i już po krzyku. To nie jest dramatyzm z mojej strony tylko realia.
Zarzucacie mi czasem takie rzeczy, że sama nie wiem o co chodzi i jak
to odebrać. Nie bardzo lubię jak podpisujecie się nikami, zwłaszcza
jeżeli coś mi zarzucacie. Tłumaczy się tylko winny, ktoś mógłby
powiedzieć. Tylko ja chciałabym wiedzieć, co ta osoba ma do mnie i czy
mnie zna. Tylko takie osoby mają prawo mnie oceniać. A jest ich
niewiele. Napiszcie mi na meila i porozmawiamy. Wtedy będzie uczciwa
wymiana zdań.
To jest blog przedstawiający historię mojej córeczki i
mojej walki o jej życie, godziwe życie. Pisząc i przedstawiając wam
swoje uczucia i emocje, mam nadzieję, że chociaż trochę zrozumiecie jak
to jest być matką Śpiącej Królewny. Jak to jest walczyć o los swojego
dziecka. Wiem to z własnego doświadczenia, że tak samo jak
macierzyńskiego uczucia nie pozna kobieta, która nie pokocha jak matka i
tak samo nie zrozumie nas taka osoba, która chociaż po części się o
takie nieszczęście nie otarła. Może się mylę, ale tą pokorę powinniście
wy mieć raczej w sobie. Nas życie już doświadczyło i rzuciło na kolana.
Uważam, że to wy powinniście nauczyć się z takich blogów jak ten, czy
którykolwiek ze zlinkowanych, że to co mamy musimy cenić i cieszyć się
każdą chwilą. Zwłaszcza jeśli chodzi o nasze wspaniałe dzieci. Bóg zsyła
nam nasze pociechy z zapisaną pełną księgą życia. I tylko On wie jak
ono się będzie toczyć. My wiele w tej materii zrobić nie możemy. Dlatego
cieszmy się swoimi dziećmi, rodzinami i zdrowiem. Reszta to rzeczy do
nabycia, szczęścia nie dają. Pomagają tylko w przyjemniejszym jego
przeżyciu. A jeżeli my będziemy pełni szczęścia, radości i dobroci,
łatwiej nam wiele rzeczy będzie osiągnąć.
Wczoraj, pewnej osobie
opowiedziałam o Agnieszce. Wiecie co usłyszałam? Jak ty możesz się śmiać
w takiej sytuacji i wychodzić z domu, zostawiając córkę. Prawda, że
jestem okropną matką? Powiedzcie mi tylko czy pomoże mi, ze będę
chodziła zapłakana, w brudnych i powyciąganych ubraniach, potargana i
kompletnie załamana? Czasu nie cofnę. Muszę żyć dalej, bo moja córka na
mnie liczy. Ona nie ma nikogo bliższego, kto się lepiej nią zaopiekuje i
o nią zatroszczy. Jeżeli ja się poddam, to kto jej pomoże, kto się nią
zaopiekuje? Jak wytłumaczyć ludziom, ze tak jak po śmierci bliskiej
osoby z czasem uczymy się życia i zaczynamy się uśmiechać, tak mając
chore dziecko dostosowujemy się do sytuacji. Trzeba żyć i przekazywać
pozytywne fluidy swojemu dziecku, aby czuło naszą miłość i dobrą
energię!
Tym pozytywnym akcentem kończę dzisiejszy wywód. Wszystkich
gorąco pozdrawiam. Zarówno tych, którzy uważają, ze zasłużyłam sobie na
takie życie (tylko co macie do mojego dziecka), jak i tych, którzy
kochają Agi niemal tak mocno jak ja i życzą jej powrotu do zdrowia.
Aguś, mama i tata cię bardzo kochają i strasznie tęsknią!
julian0@poczta.onet.eu
OdpowiedzUsuń27 września 2008 o 23:26
aniu…jestescie wspaniałymi rodzicami…idziecie swoją drogą robiąc to co mozecie najpiekniejszego dla swojego dziecka…dajecie jej cale swoje sily i cale swoje zycie…i nie przejmuj sie osobami kotre pisza rozne dziwne rzeczy…bo albo niczego jeszcze w swoim zyciu nie doswiadczyly…albo niczego sie nie nauczyły…albo po prostu za mało maja do powiedzenia na temat zycia i jeo przezywania i mysla ze jak napisza przykry czy wymyslny komentarz to zrobia furore…moje dziecko gdy sie urodzilo tez bylo bardzo chore i wiesz kiedys kiedy w naszej rodzinie urodzilo sie nastepne male dziecko jego rodzice nie wiem moze z zadrosci ze sobie tak radzimy albo z jakichs innych powodow powiedzieli…a co ma za znaczenie choroba waszego synka?to nie az taki wysilek ze musieliscie walczyc o jego zycie…i wiesz aniu…teraz otwarcie bez skrupułów moge powiedziec…sa głupcami…wiec wielu ludzi zapewne przeczyta ten komentarz…i teraz prośba do was…zanim się cos napisze trzeba pomyslec i zeby zrozumiec trzeba miec w sobie choc odrobine madrosci…aniu nie watpmy ze tacy ludzie sa…madrzy i wyrozumiali…sama przeciez wiesz…uczmy nasze dzieci zycia jakiekolwiek by ono nie było i najmocniej jak umiemy!
~Bogusia:)
28 września 2008 o 23:13
Aniu,buziole dla Waszej trójeczki….i nie zapominaj nigdy,że pomimo wszystkiego to Ty musisz podjąć kazdą decyzję,bo Ty sama wiesz najlepiej co dla Twojej Agi jest i będzie najlepsze.I nawet jak jest Ci żle,chcesz płakać,krzyczeć,a nawet śmiać się…zrób to bez żadnych wyrzutów sumienia,że w ten sposób możesz kogoś urazić. Agusia,buziaczek na dobranoc od naszej trójeczki.
~Magdulenka
28 września 2008 o 10:29
Aniu jesteś wspaniałą matką i ty jedyna wiesz co dla Agi jest najlepsze !!! I rób tak dalej kochana Agi wie że jesteś dla niej wszystkim i walczysz o jej godne życie i nie słuchaj i nie czytaj a najważniejsze nie bierz sobie tego do serca !Twoja intuicja jest nie zawodna i tylko na niej polegaj ! Bo kto jak nie ty ma wiedzieć co twojej Agi jest najlepsze !POZDRAWIAM WAS SERDECZNIE I CAŁYM SERCEM JESTEM Z WAMI !!!!!!! Buziaczki !!!Agi czas się budzić skarbie !!!!!!!
~anna.m
OdpowiedzUsuń28 września 2008 o 12:36
Przeczytalam calosc. Jestes dzielna kobieta. Cuz, nikt nam nie obiecywal, ze zycie bedzie latwe. Roznie bywa. Chce powiedziec moje zdanie, ze ja wierze, ze jest przeznaczenie. mysle, ze ten wypadek Aguni to tak musialo byc. Wierze w to, ze wiele spraw jest przeznaczonych, ze czlowiek rodzi sie jako dziecko i pewne sprawy sa przeznaczone juz, ze tak bedzie.Dlatego Agniesia urodzila sie z wada o jakiej przeciez nie mysleliscie. Dlatego ten wypadek przy jedzeniu. Mysle, ze w ten sposob Bog patrzy jak zachowujemy sie w trudnych sytuacjach. I ja mysle, ze jestes bardzo dobra mama dla Agniesi. Mysle, ze nie jest przeznaczone, czyli zapisane na Twojej drodze zycia, ze bedziesz taka jaka jestes, dobra odpowiedzialna, kochajaca coreczke mama. Moglas sie skoncentrowac tak na swoim bolu, ze plakalabys, zalamala sie i to Toba trzeba byloby opiekowac sie. A Ty skoncentrowalas sie na opiece i pomocy Agniesi. I nie przejmuj sie ludzmi, ktorzy sie dziwia, ze sie usmiechasz, ze wychodzisz z domu. To dobrze, ze mozesz Agniesie zostawic z mezem. Przeciez nie robisz nic zlego. Zyjesz jak mozna najlepiej w takiej trudnej sytuacji. Gorzej byloby gdybys nie miala z kim Agnisi zostawic, zeby troche wyjsc, pojechac do kogos, troche sie odprezyc. Mysle, ze gdybys tylko w domu i tylko smutna, zaniedbana byla to byloby tez niedobre, negatywne w kontakcie z dzieckiem. Agniesia mysle, ze odbiera bodzce emocjonalne od mamy, tak jak kazde dziecko. A, ze nie moze ich przekazac to nie znaczy, ze nie odbiera.A kims kto napisal o pokorze to sie nie przejmuj. Faktycznie takie slowo w tej sytuacji moze zranic. Moze ktos celowo chce zranic, a ja mysle, ze ta osoba nie rozumiala, ze pisze zupelnie nieodpowiednie slowo do sytuacji. Slowo pokora jest tu nie na miejscu, bo przeciez Ty znasz pokore wobec tego co trzeba przyjac od zycia. I Ty przyjmujesz to. Ani innymi, ktorzy nie rozumieja, ze wychodzisz, ze sie smiejesz itp. tez nie warto przejmowac sie, bo to zabiera Tobie dobra energie. Ja mysle, ze duzo ludzi jest nieswiadomych, ze robia cos niedobrego. Wole tak myslec niz, ze ludzie ludzom sa wrogami. Po prostu kazdy ma inna droge zycia i jedni rozumieja wiecej inni mniej.To jest takie przykre, bo Agniesia chodzila juz, smiala sie, zaczynala mowic, a teraz jest w takim stanie. To musi byc bardzo bolesne, az ciezko sobie wyobrazic. Ale najwazniejsze, ze Agi ma kochajacych rodzicow, ze sa wokol Niej dobrzy ludzie i pieski, ktore robia tez co moga dla Agniesi. Dobrze, ze ma taka mame jaka Ty dla Niej jestes. pozdrowienia dla Ciebie i calusy dla slicznej Spiacej Krolewny. Pieknie napisalas, ze kochac bedziesz coreczke zawsze, zeby tak robila jak dla Niej najlepiej. Przeciez moze wlasnie Agniesi tak jest dobrze, tak gdzies pomiedzy zyciem blisko aniolkow i blisko mamy i taty. Moze trzeba jeszcze czasu na cud przebudzenia, bo cuda sie zdarzaja.
~*mami*
OdpowiedzUsuń28 września 2008 o 14:26
jeżeli odebrałaś w ten sposób mój komentarz to przepraszam… w życiu trzeba dużo przejść, żeby zrozumieć…wiem więcej niż Wam się wydaje… też mam chore dziecko…i właśnie LUDZIE i ŻYCIE nauczyło mnie pokory ! ponieważ dzień codzienny pokazuje, że nie wszyscy są tacy życzliwi, jakby się zdawało…tych prawdziwie oddanych życzę Ci jak najwięcej !!!okazuje się, że trzeba być twardym i znosić bardzo wiele !JA Z CAŁEGO SERCA SZCZERZE DOBRZE WAM ŻYCZĘ !!! pomimo, że nie „słodzę” jak inni…a inni niech myślą co chcąpozdrawiam ciepło wszystkie mamy chorych dzieci !
~Marta
28 września 2008 o 22:29
Mówiąc, że życie nauczyło Cię pokory pokazujesz, ze tej pokory jednak Ci brakuje. Wiesz, to jak ktos kto mówi, ze jest skromny, zaprzecza sam sobie.No i faktycznie pokory w Tobie nie widzę…
~nica
28 września 2008 o 14:47
Kochana Aniu jestes bardzo wrazliwą osoba i bardzo emocjonalnie podchodzisz do nawet najmniejszej krytyki.Ale tak myślę że ani Elwi ani Mimi urazić Cię nie chciały.Taki blog to fajna sprawa bo masz możliwość na pewne sprawy spojrzeć z róznych punktów widzenia i wyciągnąć z nich swoje wnioski.Nawet krytyka moze pomóc bo zmobilizować do większego działania tak jest bynajmniej w moim przypadku.Nauczyłam sie nabierac dystansu do tego co mówią inni gdybym sie przejmowała karzdym nieprzychylnym słowem pod moim adresem dawno bym się załamała.Myslę ze z czasem i Ty nauczysz się tego tak jest łatwiej wierz mi.NIe wiem czy znasz opowiadanie Bruna Ferrero(myslę że tak bo jest ono dość powszechne) to moze popatrz na swoje życie w tej kategorii w kategorii nie kary lecz wybrania bo Bóg doświadcza ludzi których kocha .Myslę tez że o takiej pokorze pisze Mimi pokorze do życia nie w stosunku do ludzi.Pozdrawiam
~nica
28 września 2008 o 14:49
Mami a nie Mimi przepraszam bardzo za błąd
~Marzena
28 września 2008 o 15:41
Aniu – podczytuję Twojego bloga i parę innych właśnie po to, żeby się od Was nauczyć pokory. Czasem człowiek się zapomina, wśieka na dzieci, krzyczy i nie może sobie poradzić z róznymi sytuacjami, które po czasie okazują sie proste. I wtedy przypominam sobie jak muszę w każdje chwili cieszyć sie z tych dzieci i dziękować Bogu za każdą chwilę, bo nie wiem co mnie czeka za godzinę, dzień czy rok. Tobie dziękuję za to, że piszesz – wierzę, że Ci to pomaga i mam nadzieję, że nie stanie się tak, że blog będzie Ci szkodził, bo to by źle świadczyło przede wszytkim o czytających. Jest matka – moja znajoma, która nie pisze i ja się o nią martwię, bo myślę, że jest jej bardzo źle i ona dusi w sobie wszsytko.Dziękuje z całego serca.
~Ola Daukszewicz
OdpowiedzUsuń28 września 2008 o 19:12
Ja Was bardzo kocham!!! I jestem z Wami całym serduszkiem!!!
~sylwias
28 września 2008 o 19:59
Aniu, bardzo kolejny powiem Tobie, że jesteś najwspanialszą mamusią Agi .Pomimo tych wszystkich przeciwności losu potrafisz się uśmiechać . To jest właśnie wspaniałe i dla nas innych pełne podziwu. Wszystkie mamy mają takie chwile,że chcą „odpocząć” od swoich pociech choć na sekundę. Mamy zdrowych dzieci mają łatwiej , bo mogą włączyć bajke , dać zabawke i mogą spokojnie napić się kawy. a Ty masz trudniejsze zadanie i wspaniale sobie dajesz z tym rade. Głupio by było gdybyś chodziła ciągle zapłakana( choć na pewno wylałaś morze łez). Potrafisz sie uśmiechać i rób to jak najczęściej. Agi jest tak śliczną i kochaną dziewczynką, że nie można jej nie kochać nawet wirtualnie. BUziaki dla Aguni
~Marta Krysiak
28 września 2008 o 23:07
Wkurzyłam sie!!Jak można tak ranić drugiego człowieka? I to człowieka, który tyle juz kopniaków dostał od zycia!!!? Te wasze „rady”, moralizowanie – krótko mówiac mędzenie na temat pokory, terapeutów itp. No po prostu ryczeć sie chce! Ze wściekłości!!Masz rację Aniu, to my powinniśmy sie nauczyć pokory. Trudno sie wczuć w Twoja sytuację, ale nie trzeba byc Einstainem, aby wiedzieć, ze nie potrzeba Ci teraz krytyki, ani pouczania. Gdybym była matką chorego dziecka chwytałabym się wszystkiego – i medycyny konwencjonalnej, i alternatywnej, i modlitwy, i…. i nawet do szatana bym poszła gdyby miało to pomóc mojemu dziecku!!!!! Tak, tak… pakt z diabłem też bym podpisała i oddałabym swoją duszę, byle moje dziecko nie cierpiało.Nie mam zamiaru nikomu słodzić, ale nie zamierzam też pouczać kogoś, kto w swoim życiu przeżył tyle cierpienia! I ciągle cierpi! Czy wy cholera tego nie rozumiecie? Skoro tyle Cie życie nauczyło Droga mami, to powinnaś wiedzieć czego ludziom nie mówić!! A Ty najwidoczniej nie wiesz. A szkoda.Aniu, rób dalej swoje! Walcz o Agi i nie zniechęcaj się kopniakami małych ludzi. Nie chciałaś nicków, więc się podpiszę.
~Elwi
29 września 2008 o 12:13
No właśnie, a ja bym nie poszła do szatana, nawet za cenę zdrowia mojego dziecka. A moje dziecko było i jest chore i jeszcze podejrzewają u niego poważną nieuleczalną chorobę. A ciebie Aniu uważam za bardzo dobrą matkę i bardzo Cię szanuję. Uważam, że każdy ma prawo do przyjemności, a nie tylko trudów dnia codziennego. I to chyba to mój ostatni wpis na tym blogu, bo jak widzę tylko zgodne opinie są tu mile widziane. Życzę zdrowia wszystkim!
~Barbara
OdpowiedzUsuń29 września 2008 o 13:12
Poniosło Cię i to nieżle. To jest blog, każdy ma prawo wyrazić swoją opinię. Tu niestety możesz tylko pisać: jesteś cudowna, wspaniała, jesteś cudowną mamą, itp. Każdy inny komentarz od razu spotyka się z ogromną krytyką autorki bloga i kilku jej znajomych. Nikt nie napisał, że autorce nie wolno chodzić do bioenergoterapeutów, wróżek, znachorów czy nawet do piekła- gdyby można tylko pomóc dziecku. Ktoś napisał, że nie wierzy we wróżki, inny w bioenergoterapeutów. Autorka na tym blogu napisała, komentując tu blog mamy Kajtusia, który był w Moskwie, że…”a ja w to jakoś…”. Nie starczyło jej odwagi dopisać „nie wierzę”, bo to właśnie miała na myśli. Mam nadzieję, że mama Kajetana tu nie zagląda. Czyli są też metody w które autorka nie wierzy. Napisała o tym wyrażnie i wolno jej było? Dlaczego innym nie pozwalasz? Ja zupełnie inne opinie na temat kuracji w Moskwie znalazłam na amerykańskim forum. Jednego tylko nie rozumiem. jeśli bioenergoterapeutka wybudziłaby ze śpiączki kogokolwiek, to znałaby ją cała Polska, a może nawet świat. Jakoś do tej pory nikt o niej nie słyszał. Ja oczekiwałabym przynajmniej, żeby autorka bloga zawiadomiła o tym fenomenie wszystkie mamy, które mają dzieci w śpiączce. Zawsze myślałam, że opinie, wskazówki mogą pomóc. Czasem te krytyczne, pomagają spojrzeć z boku i może szukać czegoś jeszcze, co mogłoby pomóc dziecku. Myślę, że już nikt się nie odważy niczego takiego napisać. Napisanie, że jest cudowna, wspaniała i inne plepleple nic nie kosztuje. Prawda? No i na pewno nie spotka się z krytyką.
~Katarzyna Cieślińska
29 września 2008 o 13:28
Ja się po prostu podpiszę pod każdym jednym słowem P. Marty Krysiak. Pani Aniu – jest Pani najcudowniejszą mamą- troskliwa ,kochająca – oddana całym sercem…I pomimo kłód rzucanych pod nogi ( przez ludzi i los) jak najbardziej życzę aby potrafiła się Pani uśmiechać i dobrymi fluidami „zarażać” córeczkę i innych… Pozdrawiam cieplutko.
~nica
29 września 2008 o 14:07
CZy WY sie dziewczyny nie za bardzo nakręcacie? Moim zdaniem nikt tu nikogo nie uraził i nawet tego nie chciał.Nie „moralizujemy” tylko udzielamy rad bo my to wszystko przerabiałyśmy i akurat co to są kopniaki od losu bardzo dobrze wiemy dlatego jesli kogoś z dobrej woli mozna ustrzec przed następnym to trzeba to robić.I jedynie my możemy czuć się trochę urażone określeniami typu”mali ludzie”ale po co sobie tym głowe zaprzątać.
~Marta Krysiak
29 września 2008 o 18:31
Nie mam pojęcia kogo masz na myśli mówiąc „my”, nica, ale w sumie nic mi do tego.Barbaro, piszesz „napisać nacudowniejsza” nic nie kosztuje. A krytykowanie coś niby kosztuje???? Tyle samo prądu i klawiatury!!!Kurcze, laski, co z wami nie tak??? Odrobiny EMPATII kochane! Nic więcej! :) Skoro macie chore dzieci, to powinnyście wiedzieć co matka chorego dziecka chce usłyszeć, a czego nie.Brrrrr……… gdzie ta pokora, gdzie ta wiara co góry przenosi? No gdzie? W kieszeni schowana???!! Czy na niedzielę na sumę się je tylko wyciąga?
~Manuella
29 września 2008 o 00:06
Ania jesteś WSPANIAŁA nie patrz na innych,rób to co dyktuje Ci serduszko; Agi no budzimy się slicznotko mama tata i przyjaciele czekaja,masz wspaniałą mamusie wiesz o tym, obudź sie dla niej!!!!!
inanna@poczta.onet.eu
29 września 2008 o 08:27
tyle razy pisałam komentarz i zawsze go na koniec wykasowałam. Aniu, oczywistym jest fakt, że Agnieszka nigdy nie chciałaby, aby jej mama chodziła smutna i zaniedbana. To, że dziecko jest chore nie oznacza, że żąda od nas całopalenia. Chce tylko miłości i troski, a tego Aga ma pod dostatkiem. Smutki i tak będą, nie ma potrzeby ich „hodowania”. Czytam twój blog od dawna i widzę, jak bardzo ci trudno. Ściskam was obie dziewczynki mocno i wierzę, że któregoś dnia Agi nas wszystkich zadziwi i się obudzi:))))))))
~*mami*
OdpowiedzUsuń29 września 2008 o 20:23
… zgadzam się z Barbarą … już nigdy nic tu nie napiszę … bo choć moje słowa nie miały nic z krytyką wspólnego … nie mają tutaj żadnego znaczenia, a tym bardziej zrozumienia … szkoda … najtrudniej jest stanąć i spojrzeć na siebie z boku, ale czasami warto ! POZDRAWIAM I ŻYCZĘ DUŻO MIŁOŚCI MAŁEJ KSIĘŻNICZCE !!!
~czarnyaniol
30 września 2008 o 08:09
Aniu widzę teraz jak bardzo wrażliwą osobą jesteś ale równoczesnie odważną i co już tyle razy powtarzałam i powtarzam CUDOWNĄ MAMĄ . A to że chodzisz usmiechnięta to tylko wyjdzie na dobre Agusi. Pozdrawiam gorąco i przesyłam buziaczki dla Aguni