Jest już po północy…więc to było wczoraj. No tak, czas płynie, a życie
przecieka nam przez palce. Uciekają takie cudowne i ulotne chwile, jakie
mogą przeżyć tylko rodzice biegających, zdrowych dzieci. Ja miałam to
szczęście, że usłyszałam pierwsze mama, tati, daj, bam, kastan, ama…
Tylko czy dane będzie mi cieszyć się jeszcze ze szczęścia jakim jest
bycie matką? Niestety nic nie układa się tak jakbyśmy chcieli.
Dzisiaj
byłam ponownie u bioterapeutki. Właściwie wczoraj. Pani Danuta
zachwycona urodą i ciepłem jakie bije od Aguni. „Pani wie, że to dziecko
uczy ludzi miłości? Ona przyszła na ten świat aby nauczyć nas miłości.
Ona zjednuje sobie ludzi” To wiedziałam wcześniej. Cały czas mówiłam, że
Agi przyciąga do siebie ludzi dobrych i mających chęć pomagania w
sobie. To nie są puste słowa. Udowodniłam to wielokrotnie. Ostatnio
usłyszałam, że to wszystko z litości, no może współczucia. Podejrzewam,
że te nieumiejętnie dobrane słowa, nie miały na celu nikogo urazić.
Jednak sami powiedzcie, czy czytając tego bloga, modląc się za Agi i
pomagając nam zarówno myślami jak i fizycznie, robicie to bo nas wam
żal? Ja wiem, to moja córka, nie powinnam tak może mówić, ale jej buźka
łamie wszelkie bariery. Przyciąga do siebie tłumy wspaniałych osób.
Zdarza się, że podczas spaceru ludzie podchodzą, pytają się o nią z
troską, robią jej krzyżyk na czole.
Wiecie, Pani Danuta powiedziała
mi, że Agi musi sama podjąć decyzję, my możemy tylko czekać i robić
wszystko, żeby było jej tu dobrze. Aby nie sprawiać jej bólu. Wyczuwa
coś, czego się obawiam, ze uszkodzenia w mózgu są zbyt duże, aby mogła
spokojnie wrócić. Potwierdzi to tylko tomografia, na którą nie chcą nas
skierować. Trudno, spróbuję u jeszcze jednej lekarki, a jak nie da rady
to pójdę prywatnie.
Pani Danuta twierdzi, że musimy pozwolić jej tą
decyzję podjąć, jakakolwiek ona by nie była. A przede wszystkim
uszanować ją. To jest bardzo ważne. Zdarza się bowiem, że myśli
rodziców, albo osób kochających, w całkiem dla nas nieświadomy i
niezamierzony sposób, nie pozwalają odejść umęczonej duszyczce. To
właśnie miała na myśli Żabka.
Nie zrozumcie mnie źle. Nie jestem w
stanie wyobrazić sobie życia bez mojej małej Śpiącej Królewny, ale ta
bajka, może mieć trochę inne zakończenie niż w oryginale. Niestety,
pewnych rzeczy nie da się cofnąć. Owszem ludzie się budzą, ale
najczęściej są to albo śpiączki farmakologiczne, albo pourazowe. Przy
niedotlenieniu, tylko pozostaje nadzieja i modlitwa! Dziękuję wam za to,
że modlicie się za moją małą Agi. Róbcie to dalej. Może nam się uda i
cud się wydarzy!!!
Pani powiedziała, że żadna klątwa nad nami nie
wisi, to co się stało, musiało się stać. Tak było jej pisane. Każdy
przychodzi na świat, mając zapisaną już swoją księgę życia i
podejmowanych wyborów. W żadnym wypadku nie powinniśmy się obwiniać.
Smutno mi się zrobiło. Mam taki posępny nastrój. Zrozumiałam coś jeszcze
w czasie rozmowy z Panią Danutą. Jednak o tym nie będę pisała.
Pozwólcie, ze zachowam to dla siebie.
Dzisiaj, podczas seansu, Pani
poprosiła mnie, abym przewróciła Agi na brzuszek. Była zaskoczona
szczęściem, jakie Agunia okazał, kiedy tylko jej dotknęłam. „Pani jest
dla niej wszystkim, ona bardzo panią kocha”. To jest to co każda matka
chce usłyszeć od swojego dziecka.
Za często ostatnio mam te chwile
zwątpienia. Ostatnio, chyba dwa dni temu, trzymając Agi na rękach,
rozpłakałam się. Nie mam pojęcia jak i dlaczego. Za dużo trudnych pytań.
Za dużo trudnych decyzji. Za dużo problemów.
Agi, uczyń cud i obudź się! W sobotę Czaruś przyjeżdża!!!
~kasia819
OdpowiedzUsuń5 września 2008 o 12:41
Oh Aniu…tak bardzo Wam ciężko…Wspolczuje ogromnie ze musicie przez to wszystko przechodzic…ale trzeba wierzyc, trzeba innej opcji nie ma…dlaczego na tomografie nie chca Was skierowac?Kochana jestem z Wami i ..i juz nie wiem co napisac..ale musimy wierzyc ze ie uda, ze jeszcze bedzie pieknie..musi byc! buziaki dla niuńki:)
~anonimowa
5 września 2008 o 13:17
Aniu, po niedotlenieniu jest na pewno gorzej, bo Twoja królewna nie ma szans obudzic się po cudownym pocałunku, ale nie tylko modlitwa pozostała! O nie! Nie mozna tak do tego podchopdzic. Znasz przecież historię Kajtusia – dostaje leki na pracę mózgu, znaczy sie ze takie są! Moskwa też nie jest tak znowu bardzo niedościgniona, a pomaga!! Agi jest w śpiączce na tyle krótko, ze na pewno mozna jej pomóc! Tylko czas nie jest tu sprzymierzeńcem:(( Trzeba działać szybko.Czy myślicie w ogóle o wyjeździe do Moskwy?
~czarnyaniol
5 września 2008 o 13:34
Smutno mi kiedy tak piszesz , Agusia do nas wróci wierzę w to. Trzeba tylko mieć nadzieję Aniu. Pozdrawiam
~czarnyaniol
5 września 2008 o 14:38
Aniu chciałam napisać króciutki post o Twojej Aguni, czy mogłabym zamieścić tam jej fotografię?
~AnkaJ
5 września 2008 o 16:21
Możesz umieścić zdjęcie Aguni. Jeżeli to posłuży dobru mojej córci! Dziękuję i pozdrawiam!
~czarnyaniol
5 września 2008 o 22:03
Dziękuję, będziesz mogła w każdej chwili zmienić zdanie a ja wtedy usunę zdjęcie, a po za tym w każdej chwili możesz wejść na mojego bloga i poczytać. Pozdrawiam cieplutko
~AgaP
OdpowiedzUsuń5 września 2008 o 15:30
Aniu co prawda nie czytałam o innych przypadkach śpiączki, nie wiem jakie są konsekwencje takiego stanu, ale wiem jedno nie wolno tracić nadziei, choć by nie wiem jakie złe dni były ,choć byś nawet 24 godziny płakała z bezradności, ale nawet na chwilę nie możesz pomyśleć że Agi się nie obudzi, płacz do woli , ale po każdych łzach mów tak jak kończysz każdy wpis na blogu np „Agi no obudź się już” .Ciężko mi było czytać ostatni wpis , bo ja nigdy nie pomyślałam czy Agi się obudzi? tylko czy już się budzi?,…… ona przecież jest aktywna, na swój sposób rozmawia z Wami….z tego co piszesz widać postepy……więc te łzy niech będą łzami tylko odstresowania a nie żalu……wiem pomyślisz łatwo powiedzieć, …..żadna sytuacja przeżyta pzreze mnie nie jest do porównania z tym co Ty przeżywasz, ale kiedy ja byłam po 2 poronieniach, a kolejne dziecko było wielkim znakiem zapytania, ciężko mi było słuchać słów przyjaciół „zobaczysz będzie dobrze” ,kiedy lekarze nie dawali takiej nadziei……ale teraz wiem że jeżeli bym ich chciała słuchać, oprzeć się na ich wsparciu to o ile lżej by mi było , a gdybym sama w to ” będzie dobrze ” uwierzyła to by było super, a tak to płakałam każdego dnia przez całe 9 miesiecy, byłam strzępkiem nerwów, mimo że tego nie okazywałam. Miałam przyklejony uśmiech i ciężkie dni plus łzy w domowym kąciku. Ale nawet w te najcięższe dni nadzieja była zawsze ze mną. Wniosek jest jeden nie rozpamiętuj tego co mówi bioenergoterapeutka, słowa mogą być dwuznaczne, przecież z tego co piszesz to nagle Agi może powiedzieć Aniołkom ” znudziło mi się u Was , wracam do domku” a Aniołki na to a wrócisz do nas? a Agi na to – ” oczywiście za jakieś 80 pare lat , a teraz rodzice mnie potrzebują więc lecę Pa Pa „Uwierz Aniu w Agi , uwierz w jej przebudzenie……. tak jak ja wierzę……..AgaP
~dm
5 września 2008 o 21:01
Nie moge Ci Aniu pomoc, nie mam mozliwosci i nie potrafie.Ale wierze w Boga i wierze, ze Bog moze czynic Cuda, ze dla Boga nie ma niczego, czego by nie mogl uczynic.Bioenergoterapeutka powiedziala Ci to, co ona mysli (czy wyczuwa). Ona powiedziala Ci swoje mysli, co nie znaczy, ze nie jest omylna.Kazdy czlowiek na tej ziemi moze sie mylic. Nie ma ludzi nieomylnych.Kochaj Agi, Ona i Ciebie uczy Milosci, milosci wbrew wszystkiemu.Moze wydac sie dziwne, ale to jest szczere ode mnie -czytam bloga i ogladam zdjecia Agi.Wiem tak rozumem, ze Agniesia ma wade i wyglada nieco inaczej…A ja … tak moim marzeniem jest moc potrzymac Agi na recach, moc pocalowac jej sliczna buzie, tak -sliczna … A moze to taki moj egozm, by moc dotknac Tej Pieknej Milosci, Czystej Milosci, ktora Agi jest.