W końcu pękłam! Zwyczajnie są chwile kiedy nie daję rady z tym
wszystkim! Za dużo się tego wszystkiego nazbierało w tym tygodniu.
Zaczęło
się od wtorku, kiedy to Agnieszka przestawiła sobie coś w łokciu. Lewy
łokieć ma w znacznie gorszym stanie. Przeprosty są paskudne, a do tego,
jak mi tłumaczył Mirek, przebiega tam nerw, który przez spastykę i
przeprost łatwo podrażnić Agnieszce. Nie mogłam sobie poradzić i tym
sposobem zamiast terapii czaszkowo – krzyżowej, było naprawianie łokcia.
W środę od rana, Agniesia coś sobie naciągnęła i nie mogłam jej
uspokoić. Sprawdzałam kręgosłup, ale poza głuchym kliknięciem na krzyżu,
było ok. Udało mi się tylko zdiagnozować, że to biodro. Zaskoczyło mnie
jednak to, że Agnieszka nie pozwoliła sobie odwieść bioder i nic przy
nich zrobić. Na głowie mi stawała, popłakałam się z bezradności.
Uratowała Agnieszkę Karolina. Rozluźniła krzyże, spojenie łonowe,
rozmasowała spięte nerwy w lewej nóżce. Agnieszka się uspokoiła, obyło
się nawet bez przeciwbóla!
Czwartek był super. Pogoda nam tylko nie
sprzyjała. Jednak otworzyłam balkon, opatuliłam Agi i się wietrzyłyśmy.
Ja pougarniałam troszkę na ogródku (mogliby ci ludzie przestać petować
przez balkon, troszkę kultury by się przydało!!). Odnalazłam pierwsze
zielone liście wydostające się z ziemi. Zapachniało wiosną!
Niestety
piątek nie należał do tak miłych dni. Agnieszka przynajmniej raz w
ciągu godziny, w nocy domagała się odsysania, niewiele sobie pospała. W
czasie lekcji Agnieszka zaczęła się mocno spinać. Nie chciała się
uspokoić, więc wyjęłam ją z fotelika. Okazało się, że mamy powtórkę ze
środy, tylko ze zdwojoną siłą. Agnieszce podałam ibum, bo tylko tak
mogłam jej ulżyć. Po jakimś czasie uspokoiła się trochę. Karola dotarła
na całe zajęcia i zabrała się za rozluźnianie spiętych mięśni, nerwów,
stawów. Nie mogła sobie jednak poradzić i zadzwoniła po posiłki. Asia
miała akurat wolne i dotarła w ciągu 10 minut. Zaczęła ustawiać Agi i
tylko chrupanie było słychać. Diagnoza: RWA KULSZOWA!!!
Wiecie,
najgorsze w tym wszystkim jest to, że jestem bezradna w takich chwilach.
Ja nie mam wiedzy fizjoterapeuty. Dziewczyny same mają problem ze
zdiagnozowaniem Agniesi tak od razu. A ja? Ja mogę tylko podpatrywać ich
pracę i uczyć się tego co możliwe. Jednak naprawienie rwy, to zadanie
porządnego rehabilitanta, a nie laika. Agnieszka była tak obolała, że
ciało robiło jej się sine z napięcia. Napinając się powystawiała sobie
wszystko co było możliwe, dlatego Karolina nie mogła sobie poradzić.
Asia ma największe doświadczenie, razem są genialne. Cenię obydwie Panie
bardzo w tym co robią. Są prawdziwymi profesjonalistkami. Wiem, że mam
ich wsparcie i jakby coś się działo, przyjedzie ktoś do Agi.
Agnieszka
znowu się wyciągnęła, nie wiem ile, ale kolejne spodnie za krótkie się
zrobiły. Nie ważyłam jej, ani nie mierzyłam, ale jak to zrobię
poinformuję Was o wynikach. Właśnie dlatego nastąpiło kolejne obciążenie
stawów. Jakby nie patrzeć to już jest ponad 21 kg do dźwigania, a tutaj
nic nie jest tak jak powinno! Jak jej się wystawi coś w kręgosłupie,
stawy…jakoś sobie poradzę. Jednak podrażnienie nerwów, przerasta mnie.
Mieliśmy
jechać w następny piątek do Warszawy. Wczoraj rozmawiałam z Arkiem o
przesunięciu terminu wyjazdu, bo nie mogę załatwić sobie zaświadczenia
na kiedy jesteśmy umówieni (Pani sekretarka chora, a nikt inny tego nie
wypisze), bałam się też, że Agnieszka mi się przeziębi przy takiej
pogodzie, do tego była taka podejrzana…. No i nie jedziemy na pewno!
Agnieszka
dostała biegunki i temperatury 38,7. Wspaniałe zakończenie dnia! Na
szczęście Pani doktor nam pomogła. Była na miejscu i wypisała mi
receptę, kupiłam antybiotyk i nie muszę jechać na pogotowie. Dostała już
smectę, antybiotyk i pyralginę dwa razy. Po pyralginie szybciej schodzi
jej gorączka. Z ibumem czekałam nawet 2 godziny ostatnio. Teraz śpi
wykończona tak trudnym dniem. Jednak była tak bardzo dzielna. Mamusia to
potrafi nieźle pokrzyczeć jak coś jej robią, a boli. A Agulek nawet
łezki nie uronił, a Ci którzy mieli rwę, wiedzą jaki to ból! Antybiotyk
wyciszy przy okazji też stan zapalny na nerwach. Tylko co wyciszy moje
skołatane nerwy? No nic, nie można ciągle płakać, powtarzam to sobie
stale! Jednak w takich chwilach jak dzisiaj, wymiękam. Już jest dobrze,
sytuacja opanowana. Ja jednak myślę co zrobić, żeby zaradzić swojej
niemocy!
Kochani życzę Wam udanego weekendu, ma być słonecznie, więc pewnie jakieś wiosenne porządki się szykują. Powodzenia!!!
~babcia gosia
OdpowiedzUsuń3 marca 2012 o 18:53
Wielka Mamo…każdy ma jakieś chwile słabości, chciałoby się wyć do księżyca, wykrzyczeć ból skrzętnie tłumiony …Nikt nie jest cyborgiem..Sił Aniołku tony ślę, przytulam mocno …milion buziaczków dla Agusi. Będzie lepiej..Idzie wiosna…Wierzmy, tylko to nam zostało, a wiara czyni CUDA!!!
Liv___
3 marca 2012 o 20:02
Anusia, to taki post pod którym nie wiem, co napisać i tylko mocno, mocno tulę:*** Mnie też lekarz wynalazł następną chorobę, jakby mało było tych, które mam. Oswajam się z nią, ale jeszcze jestem w lekkim szoku.Jestem i jeśli mogę jakoś pomóc… zresztą wiesz, Kochana.
~zlebek
4 marca 2012 o 13:10
Anusiu-Wielka Kobieto- jesteś dzielna ! Ciesze się ze masz Obie dziewczyny z wielkim sercem,które potrafia Agulkowi pomóc:-)TY SAMA TEZ JESTEŚ WIELKĄ POMOCA I OPARCIEM DLA AGUNI. Poproś czasem i dla siebie o Terapie czaszkowo-krzyżową-uspokoi i wyciszy Twój organizm. Pozdrawiam u nas tez wiosennie!!!!
~iwona
5 marca 2012 o 00:41
Ojej, …coz mozna powiedziec. Strasznie mocno Was przytulam, oby szybko minely te problemy i nastaly lepsze dni. Sciskam <3
~Pati
5 marca 2012 o 09:40
Cześć dziewczyny. Igula też daje mi popalić różnymi swoimi dolegliwościami. Zazwyczaj zaczyna ryczeć w niebogłosy i „diagnozę” trzeba stawiać na oko. A może brzuszek, może flegma, może przeziębienie, może to lub tamto…. Tak to już jest z naszymi ślicznotkami. Też mam coraz częściej momenty załamania i łzy ciekną mi z bezsilności. Ale musimy być silne i walczyć o nie z całych sił. Taką nam Pan Bóg przydzielił rolę. Trzymajcie się cieplutko. Buziaczki dla Agniesi :)
~AnkaJ
5 marca 2012 o 09:51
Patrysiu ucałuj Igunię od nas!!! Wiem, że lekko nam nigdy nie będzie, ale czasami zwyczajnie kończą się siły i brak pomysłów na jakąś interwencję. A wijące się w bólu dziecko…serce pęka od tego widoku! Pozdrawiam serdecznie!!!
~Longina
6 marca 2012 o 17:32
Serce mi się rozdziera gdy czytam Anuś Twój wpis. Bezradność to tak cholernie ciężkie uczucie. Szczególnie gdy patrzy się na cierpienie kogoś bliskiego. Podziwiam Was moje rybki za to, że jesteście tak dzielne i tak wspaniale sobie ze wszystkim radzicie. Kocham.
~Longina
6 marca 2012 o 17:34
Serce mi się rozdziera gdy czytam Anuś Twój wpis. Bezradność to tak cholernie ciężkie uczucie. Szczególnie gdy patrzy się na cierpienie kogoś bliskiego. Podziwiam Was moje rybki za to, że jesteście tak dzielne i tak wspaniale sobie ze wszystkim radzicie. Kocham.
~rwa
18 lipca 2013 o 12:37
Witam,
gdyby ktoś potrzebował więcej informacji o rwie kulszowej, to zapraszam na mój blog.