Staram się kupić Relsed, czyli wlewkę przepisaną przez Panią
neurolog, ale to nie takie proste. Mamy przepisaną 10 mg/2,5ml. Niestety
w żadnej hurtowni nie ma leku. W piątek obdzwoniłam wszystkie apteki w
Wągrowcu. W końcu w jednej Pani znalazła lek w innej ich aptece w…Nowym
Tomyślu! W sobotę miałam dzwonić i się dowiedzieć, ale zwyczajnie
wyleciało mi to z głowy! Muszę zacząć używać przypominajki w telefonie!
Mam nadzieję, że uda się lek szybko ściągnąć, bo w sobotę Agnieszka
znowu mnie nastraszyła. Na szczęście na strachu się skończyło,
Agnieszka się obudziła, a drgawki, okazały się snem i przeżywaniem dosyć
intensywnego dnia.
W sobotę poszłyśmy na Święto Pieczonej Pyry do szkoły. Było ognisko,
występy wszystkich klas, konkursy i walki wojów. Innymi słowy, było
głośno, wesoło i słonecznie. A to jest to, co Agnieszka lubi
najbardziej. Poznane wcześniej Panie zauważyły Agnieszki zainteresowanie
otoczeniem. Miała zadowoloną minę i rozglądała się nieustannie dookoła.
Walka na miecze miała się nijak do ssaka Agnieszki. W końcu, jak dzieci
słusznie zauważyły, „w takie coś mamo, to ja gram na kompie” Doszłam do wniosku, że Agnieszki tam nie mają, bo włączenie ssaka wzbudziło powszechne zainteresowanie
Dzieciaki są niemożliwe, zainteresowała ich dopiero możliwość
przewrócenia wojaków. I w dziesięciu, w końcu, udało im się! Po 11
zabawa się skończyła i zdecydowałam, że ciocia Danusia, która nam
towarzyszyła i pomagała pojedzie autem do domu, a my przejdziemy się nad
jeziorkiem i wrócimy spacerując. Słońce piękne, żal było marnować
pogodę . Po obiedzie wyszłyśmy jeszcze raz i tutaj zaskoczył nas deszcz,
mocny deszcz. Schowałyśmy się pod altaną w nadziei, że szybko
przejdzie. Czekałyśmy pół godziny
Na szczęście było całkiem przyjemnie i byłyśmy osłonięte od wiatru.
Właśnie to wszystko spowodowało, że Agnieszka wieczorem zasnęła twardo i
jak zaczęłam ją przebierać w piżamkę, zaczęła podrygiwać, dokładnie jak
w ataku. Wystarczy jednak, że ją delikatnie ruszyłam i się obudziła.
Jaka ulga, gdyby to był atak, nic by to nie dało. Spałaby twardo.
Niedawno wróciłyśmy z dzisiejszego spacerku i Agniesia z wypiekami
leży, wtulona w tatę. Uwielbiam słońce. Może być nawet jesień, czy zima.
Jeżeli jest słońce, człowiekowi chce się żyć!
Kochani, życzę Wam słońca i możliwości cieszenia się nim! Udanego tygodnia
~Lila Liv
OdpowiedzUsuń29 września 2013 o 19:18
Dzieciaki takie są…:)Szczere,normalne i akceptujące każdą inność:)Na szczęście.Cieszę się,że miło spędziłyście czas:)))
~okiem kobiety
29 września 2013 o 21:06
masz racje! jak jest słońce chce się żyć bez względu na porę roku! a więc jak najwięcej tego słońca Wam życzę!
~Anna
30 września 2013 o 14:06
tak słońce, łatwiej trwać :-) Ania sił i zdrowia dla Was
~Danka
30 września 2013 o 18:19
z Relsedem od dłuższego czasu jest problem, nie ma go w hurtowniach. My w zamian stosujemy diazepam to w zasadzie to samo a łatwiej kupić:)
Pozdrawiam serdecznie i dużo słonecznych dni dla Agi życzę:)
~Longina
2 października 2013 o 12:26
Co tam Anuś? Udało się załatwić tą wlewkę?
Ja jakoś nie jestem pyrożerna, wolę kluchy ;) :)
Dzieciaki są na prawdę niesamowite. Zresztą, myślę, że niejednego rodzica też ten ssak zainteresował.Uwielbiam w maluchach to, że one prosto bez zażenowania pytają. Nie robią jakiś podchodów.
Słoneczko zawsze poprawia nastrój. Nawet gdy zimno na dworze.
buziak :*