niedziela, 5 lipca 2009

Szpitalny prezent… /5 lipca 2009/

Nareszcie lato do nas zawitało! Niestety, jak to w ostatnim czasie się dzieje dosyć regularnie, nie mamy kiedy cieszyć się słońcem. Agunia przywiozła sobie ze szpitala przyjaciela, bakterię!! No tak, jeszcze w środę poszliśmy sobie na dosyć długi spacerek wieczorkiem, a już w czwartek rano 39 stopni! Normalnie szał radości mnie ogarnął!!!!!!! Co jednak robić, najpierw Ibum, rutinaceę i czekałam czy spadnie temperatura. Na szczęście spadła dosyć ładnie. Nawet nie podnosiła się przez cały dzień, a wieczorkiem było już przyzwoite 36,5. Rano o 6 36,5, pół godziny później 39!! Co robić, znowu odwołałam rehabilitację, dogoterapię i umówiłam się do lekarza. Nasza Pani doktor się urlopowała, więc poszliśmy „pod wskazane drzwi”.
Pani doktor jak się dowiedziała gdzie byliśmy, już wiedziała, że bez antybiotyku się nie obędzie. Jednak osłuchała Agunię, nawet Aguś pozwoliła jej gardełko zobaczyć. To się rzadko zdarza. Miała bardzo brzydkie, czerwone i opuchnięte. Jednak może to być efekt badanie jakie miała we wtorek. Głupia nie pomyślałam, ale powinna Agi dostać antybiotyk po zabiegu, tak osłonowo. W CZD dostawała. Ponieważ osłuchowo czysto, dostaliśmy Zinnat. Szerokie spektrum antybiotyku zwalczy cokolwiek by to nie było. Pani doktor wypisała nam też zlecenie na pampersy. Agi osiągnęła już wiek trzylatki, więc nam przysługują. Dobrze, że mam naszą ciocię Elę w Pile, to wysłałam jej zlecenie i skoczy do NFZ i podbije nam znowu zlecenie. Buziaczki kochanie!!! Dzięki Tobie ja nie muszę śmigać do Piły! A Ela z rodzinką na weekend przyjeżdża do Wągrowca, więc się dobrze złożyło!!
Cały tydzień siedzenia w domu! Oszaleć można! Do tego ta temperatura u nas w mieszkaniu tak nieznośna, że każdy ruch powoduje zalewanie się potem. Agiś musiała sama leżeć, bo jak się przytuliłyśmy, to byłyśmy obydwie mokre. Wczoraj na chwilkę wyskoczyłam do Justyny. Zosia spała, to dobrze, bo nawet wyciskać bym jej nie mogła! Myślę, że u Agi to tylko jakaś szpitalna bakteria wszczepiona endoskopem podczas zabiegu. I to nie jest zaraźliwe, bo gdyby było, pewnie też bym leżała z nią.
Dzisiaj Aguś już całkiem nieźle się czuje. Ma całkiem sporo wydzieliny jednak siły już odzyskuje. Jak jutro nie będzie padać, to wyjdziemy sobie na spacerek. Rehabilitacja jutro będzie (w końcu), a we wtorek dogoterapia. Wracamy do normalnego rytmu tygodnia. Jeszcze tylko spotkanie z naszą Panią doktor, tak kontrolnie, a poza tym receptę na cewniki potrzebuję i lekarstwo dla Agi.
W piątek szykując Agi do lekarza, a byłyśmy wózkiem, przeskoczyło mi coś znowu w kręgosłupie. Boleśnie. Asia kochana moja przyjęła mnie wieczorkiem, jednak między łopatkami przestało boleć, to dla odmiany boli w krzyżu! Rozpadam się! Jutro sobie pogadamy, to się poskarżę!
Agunia, moja Ty królewno, zacznij się zbierać do wstawania!! Kocham Cię skarbie!!
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Chciałam powiedzieć, że Zosia ma wyznaczony termin operacji w Monachium. Jednak w związku z pytaniami jakie pewnie sobie zadajecie, skąd wrzesień jak miał być czerwiec, już tłumaczę. Niestety profesora nie było 1,5 tygodnia w czerwcu. Był to niespodziewany wyjazd. Dzieci, które miały być zoperowane w czerwcu przeszły na lipiec. Justyna z Zosią mogłyby najwcześniej jechać pod koniec lipca, bo część tych dzieci już tam jest na miejscu. Jednak od sierpnia profesor ma urlop, a nie chce zostawiać dziewczyn bez swojego nadzoru. Nie zna tego dziecka, bo nie robił pierwsze operacji, a wada Zośki jest ciężka i nietypowa. W związku z tym, za tydzień Zosia ma kontrolne echo, które Justyna omówi z profesorem, i jak nic niepokojącego nie będzie się działo, czekają do września. I tak: 7 dziewczyny wyjeżdżają, 8 meldują się w szpitalu, 9 cewnikowanie a 10 OPERACJA!!!
Jednak potrzebny jest wolontariusz, który zgodzi się pojechać z dziewczynami, bo Justynka, która się zdeklarowała zaczyna studia od października, więc już nie może. Trzymamy kciuki za Zośkę!!!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz