niedziela, 24 października 2010

Zwyczajny tydzień. /24 października 2010/

W tym tygodniu pogoda nie pozwoliła nam na częste spacerki! Niestety. Wczoraj, ponieważ Arek miał wolną sobotę, przeszliśmy się na bazarek i Agniesia mogla zaczerpnąć trochę świeżego powietrza. Kupiłam jej piękne, sztruksowe rurki z polarowym ociepleniem. Jakoś tak wykruszają nam się bluzki i spodenki. Od czasu do czasu dokupuję coś przy tzw.: okazji. A to w używanych znajdę jakiś polarek, albo bluzeczkę, takie do domku. A to w jakimś sklepie przecenione. Udało mi się już kupić 3 bluzeczki, powolutku odświeżymy garderobę Guni. To skutek wyciągnięcia się Agniesi. Wszystkie bluzki, które dobre mają rękawki, niestety za krótkie są. Spodenki też robią się za krótkie w pupie. Na szczęście na wyjście mamy jeszcze ciuszki, więc pół biedy. Szukam tylko takich na spacer – ocieplanych, no i do domku. Trzeba też zrezygnować z kilku piżamek. Jednak muszę przyznać, że nadal jeszcze ubieram jej te kupione jakieś dwa lata temu! No ale niestety, plecki całe gołe. Trzeba już zrobić porządki. Jak ktoś potrzebuje to mogę coś przesłać. Zrobię porządki i sprawdzę. Moja mała królewna musi być czasem przebierana ze dwa razy na dzień, więc muszę mieć zapas. Tak się cieszę, że Agi znowu się wyciągnęła. Mogłyby tylko jeszcze te rączki urosnąć. No ale, nóżki już się wydłużyły, to i rączki w końcu zaczną pracować.
W sobotę od rana zaczęła się wycinka wszystkich drzew i chaszczy na przeciw naszego okna. Okazało się, że na obecnym parkingu będzie coś budowane i właścicielka musiała zorganizować nowy parking dla mieszkańców. Jak jasno zrobiło się teraz i przejrzyście. Widać teraz tyły sądu, stare więzienie i dalej położony bank. Zupełnie inny widok. No i Panowie nie będą mieli, gdzie załatwiać swoich potrzeb, jak ich przyciśnie. Do tej pory mieli gdzie się schować. Obrzydliwe…
Wiecie, ja nadal nie mam podłączonej neostrady. W środę dzwoniłam i okazało się, że Pani, która w poniedziałek do mnie dzwoniła, zmieniła zamówienie z 10 na 18 październik. Trochę sobie „użyłam” na pracowniku infolinii, i po 10 minutach internet był. Dowcip jednak polega na tym, że aby się zalogować muszę mieć umowę. No to zadzwoniłam w czwartek jeszcze raz. A Pani na to, że umowa jest…w Chodzieży w telepunkcie!!! Jasne, mam jechać 40 km w jedną stronę, bo oni, nie mogą mi jej wysłać!!! Ani na meila, ani pocztą, ani kurierem – nie praktykują tego! A wiecie na czym dowcip jeszcze polega? Oni mi już liczą małą neostradę!! Tak, tą której nie mam!!! Czy ktoś coś z tego rozumie?? Bo ja już jestem głupia! Sama nie wiem co mam robić. Ostatnią umowę załatwiałam w Poznaniu, bo akurat tam byłam. Zobaczę, może w tym tygodniu będę z Agi jechała do Piły. Muszę dzwonić odnośnie rezonansu stochastycznego. Nie wiem, czy już skończyliśmy, czy jeszcze jakieś kilka zabiegów zostało. No a skoro już zaczęliśmy, to raczej trzeba zakończyć!
W piątek byłyśmy z Agi u koleżanki. Ma ona córeczkę, niespełna dwuletnią Marynię. Marynia wykombinowała sobie, że Agi trzeba odsysać, bo ma katarek. No i to Agnieszka wygryzła kawałek pianki z fotela… Cwaniara mała! Najfajniej wybrał sobie kotek. Natychmiast się wkomponował do Agniesi na sofie. Słodko sobie spał, pod jej rączką. Tak rzadko się widujemy, że później nagadać się nie można. Dzieciaki zrobiły się już takie duże, że na ulicy nie poznałabym ani Jasia, ani Anki! Kurcze jak ten czas płynie! A jak pierwszy raz Jasia widziałam miał rok i trzy miesiące! Teraz do gimnazjum poszedł!!!
A mój ząbek, który liczyłam szybko wyleczyć…okazał się bardziej zaawansowany. KANAŁY jak nic! W czwartek idę, ale Pani doktor obiecała, że boleć nie będzie. Myślę, nad zaprowadzeniem Agniesi na przegląd jej ząbków. Generalnie żadnych ubytków nie widać, jedynie żółte odwapnienia. Dzisiaj mycie ząbków to była walka. Agniesia postanowiła sobie, że nie będziemy dzisiaj myć i płacz, plucie. Pani Lodziu, ja poproszę o ten masaż buzi!
Wysłałam obiecane zdjęcia z turnusu. Niestety trzy meile mi się cofnęły. Ani Natalka, ani Pani Danusia, ani Estera nie dostaną fotek. Chyba, ze podacie mi prawidłowego meila.
Wczoraj zadzwoniła do mnie Beata, mama Wojtka. To chłopiec, szesnastolatek w śpiączce. Strasznie się ucieszyłam z tego powodu. Poznaliśmy się na turnusie. Mam nadzieję, że ta znajomość się rozwinie!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz