środa, 9 lipca 2008

Taki sobie czerwiec. /9 lipca 2008/

I tak nadszedł piękny czerwiec. Cieplutko, możemy z Agi chodzić na długie spacerki. Bioderka w normie, rurka prawidłowo założona, tylko brakuje jej obudzenia się.
Nie możemy mieć jednak zbyt długo spokoju. Wracając z targu 5 czerwca Agnieszka zaczęła wymiotować przetrawioną krwią. Wpadłam w panikę. Natychmiast zadzwoniłam do Pani doktor i umówiłam się że zaraz dojdziemy. Agnieszka blada, zdenerwowana. Ja w stresie, babcia, która z nami była w jeszcze większym. Moja mama to ma pecha. Jak coś się dzieje, to zawsze na nią trafia! A tak miło rozpoczął się ten dzień.
Dojechaliśmy do przychodni. Agi w międzyczasie przestała wymiotować. Pani doktor ją obejrzała, osłuchała i zaproponowała szpital – ze względu na kroplówkę. Broniłam się wszystkimi czterema kończynami. W końcu postanowiłyśmy sprawdzić, czy jak Agi dostanie wody to znowu zwymiotuje. Pani Beata zorganizowała strzykawkę i wodę, na szczęście nie było powtórki z rozrywki! Uzgodniłyśmy, że jeżeli zacznie znowu wymiotować, to pojedziemy od razu na oddział. Podejrzewamy, ze sonda musiała uszkodzić śluzówkę, krew ściekła do żołądka i stąd te wymioty. Tylko, że sondę Agi miała drugą dobę…
Ze względu na mój lęk o dalsze sensacje, odwołałam rehabilitację. Na szczęście przez weekend było ok.
Pierwsza rehabilitacja była dopiero we wtorek. Niestety biedne dziewczyny tak się wystraszyły, że przeprowadzały rehabilitację i masaż bardzo delikatnie. Ja też zresztą bałam się, że coś uszkodzę…
Na szczęście wróciła z urlopu Pani Asia. Ona niczego się nie boi! Zaraz zaczęła doprowadzać Agi do ładu.
Tego dnia odezwała się do mnie wróżka Kasia na gg. Okazało się że pani Kasia cały czas nas pamięta i przejmuje się naszym losem. Rozmawiała z jasnowidzem z Warszawy na skype na nasz temat. Przekleiła nam kilka postów. Okazało się, ze to kolejna osoba która uważa, że powinien Agi leczyć jakiś mężczyzna. Dodała tylko że ma być to ciemny mężczyzna. Oprócz tego mamy wystrzegać się lekarki z krótkimi, kręconymi i ciemnymi włosami. No i pilnować rehabilitacji. Mam cały czas być przy rehabilitantach. Tylko, że ja jestem, a nasi rehabilitanci są super i im ufam.
W międzyczasie umówiłam się do Centrum Genetyki w Poznaniu. Musiałam tylko załatwić skierowania dla naszej trójki. Chciałam też zrobić badanie USG ramion, łokci, kolan i bioderek. Niestety, okazało się, że po pierwsze: skierowanie może wypisać tylko ortopeda, a jak się do niego umówię to dostanę się we wrześniu. Po drugie: w naszym wspaniałym grodzie nie ma kompetentnej osoby, która mogłaby zrobić takie USG. Najlepiej jechać do Poznania, i do tego prywatnie. A matce na wychowawczym płacą marne grosze, zasiłek pielęgnacyjny nie pokryje nawet jednorazowego wyjazdu do Poznania i opłaty za badanie! Śmiechu warte, realia są brutalne! Dobrze, ze mąż pracuje i mamy subkonto.
A przy okazji zważyłyśmy Agi. Słonik ma już 8800 g!!!!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz