poniedziałek, 18 sierpnia 2008

Trochę refleksji. /18 sierpnia 2008/

Wiecie, siedzę sobie przed komputerem, spać mi się nie chce i przeglądam Wasze komentarze, swoje posty. Czytam się i dziwię się kto to napisał. Mówię oczywiście o postach. Każdy kolejny wypływa prosto z serca i w normalnych warunkach nie umiałabym czegoś takiego napisać. Słowa same płyną. Mogę to przyrównać do rozmowy z psychologiem. Ja mówię co mi dolega, a wy komentujecie, podpowiadacie co robić i poprawiacie mi nastrój. W życiu nie myślałam, że będę miała tak wielu przyjaciół! Do tego wspaniałe słowa otuchy czytam od koleżanek z którymi chodziłam do jednej klasy, a nie widziałyśmy się ładnych parę lat. Potwierdzają się słowa, że życie krętymi ścieżkami nas wiedzie. Może za którymś zakrętem znajdziemy swoje zdrowe, biegające i śmiejące się dziecko. Kocham dzieci i pomimo, że to czasem boli, muszę z nimi obcować. Muszę przytulić, wziąć na ręce. Choćby na chwilę. Potem boli, ale to nic. To nieważne.
Mama Zosi, Justynka, napisała mi dzisiaj, że nadzieja umiera ostatnia i że będzie się modliła o Agi do św. Judy. Prawda, że kochana jest? Jedna z kobietek z BabyBoom, jutro kupi blender dla Zosi i wyśle! Od tego serce rośnie. Ja wiem, one tłumaczą, że też są matkami. Tylko, że mając swoje dzieci można zaspakajać tylko i wyłącznie ich potrzeby a nie pomagać tym, którym gorzej się wiedzie.
Chciałabym, aby Agi się obudziła, i żebym mogła tak samo pomagać potrzebującym dzieciom. Tylko tyle.
Teraz niestety należę do tych osób, które często same potrzebują pomocy (dziękuję, wiecie do kogo kieruję te słowa) i nie stać mnie na pomoc ani materialną, ani finansową. Jedynie jak mogę wspomóc, to słowem i myślą. Jakoś tak mi smutno się zrobiło.
Agi jest zdrowa. Już blisko dwa tygodnie nie nękaliśmy naszej ukochanej Pani doktor. W końcu sama przyjedzie zaniepokojona.
Jutro muszę jechać z Agi na pobranie krwi. W Centrum genetyki nie udało im się wyhodować czegoś z Agi krwi na kariotyp i niestety musimy ją jeszcze raz kłuć. Na szczęście, mamy ten luksus, że przysłali nam probówkę z kopertą zwrotną i mogę pobrać u nas w laboratorium a nie jechać do Poznania. Biedulka, a jeszcze dobrze jej się nie zagoiło od poprzedniego pobierania! Trochę bieganiny mnie jutro czeka, ale to dobrze. Dzień szybciej zleci. Muszę do Madzi się odezwać, bo milczy i nie wiem co się u nich dzieje. A loterie niedługo!
Agi, jak tu cię obudzić?

1 komentarz:

  1. ~kasia819
    18 sierpnia 2008 o 21:48

    Kochana..ja wiem że Ci/Wam trudno…ale tak jak pisala Ci Justynka i ja w to wierze…nadzieja umiera ostatnia…i ja mam ogromna nadzieje ze Wam sie wszystko ułoży, że Wasza spiąca Krolewna zbudzi się z tego dlugiego snu..tego Wam zycze z calego serducha..i jednoczesnie szanuje Cie bardzo za pomoc innym…bo nie trzeba miec pieniazkow by moc pomagac..sam wiesz…ucałuj ode mnie swoja słodka córcię..

    ~Anika76
    18 sierpnia 2008 o 22:01

    Ania, wierzę jak wszyscy, że Agi w końcu się obudzi i przytuli mocno do Ciebie :) Trzymam mocno za to kciuki. Justynka ma rację: nadzieja umiera ostatnia (też mi to pisała). Będzie dobrze, zobaczysz. Ja w to wierzę!Agi, obudź się, Słoneczko!!!


    ~Magdulenka
    18 sierpnia 2008 o 23:13

    i ja wierzę że Bedzie wszystko dobrze kochana musi być innej opcji nie ma !!! Nadzieja umiera ostatnia !!! Buziaczki dla mojej śpiącej Aguni i kochana obudź się juz wszyscy na to czekają !!!!!!! a zwłaszcza mamusia i tatuś ! POZDRAWIAM !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń