poniedziałek, 1 czerwca 2009

Trzech chirurgów i czwarty na linii. /1 czerwca 2009/

Każdy ma swoje sposoby na spędzanie Dnia Dziecka. Moje dziecko postanowiło uatrakcyjnić ten dzień. Dołożyła nam jeszcze atrakcji. Jak pisałam wczoraj, pojawiły się problemy z grzybkiem. Rano jak dawałam małej jedzenie, już część wypłynęła bokiem. Jednak następny posiłek zupełnie nie trafił do żołądka. Załamałam się. Dosłownie. Łzy same płynęły po policzkach i tylko swój szloch słyszałam. Wiem, że przy Agi nie powinnam, ale ciągłe problemy doprowadzają mnie do rozpaczy. Mój mąż, nie mógł się zwolnić, nie było takiej opcji. Poinformowałam, go tylko, że muszę jechać z Aginkiem do Poznania i to szybko. Napisałam na gg do siostry, że jadę i zadzwoniłam do mamy, że ma się szykować. Jednak moja siostra kochana zwolniła się u szefa i pojechała z nami. Dzięki temu zaoszczędziliśmy babci ekstremalnych doznań! Jeszcze tylko do rehabilitantów info, że nas nie ma i nie mają przyjeżdżać i strzałka do Poznania, bo czas naglił, a Agi nic nie jadła i nic nie piła!
No i zaczęła się przygoda w nowym szpitalu. Najpierw przeprawa z nadzwyczaj nieuprzejmą „ochroną” na bramie wjazdowej na parking szpitalny. Skończyło się to tym, że  skrzyczałam gościa za utrudnianie ludziom życia i chamstwo i zaparkowałyśmy na ulicy! Na izbie musieliśmy ponad godzinę czekać za chirurgiem. Moją prośbę, bo pierwsza dochodzi, a dziecko jest odwodnione, Pani zignorowała. W końcu się doczekaliśmy. Przyszedł Pan chirurg, wesolutki i pewny siebie. „To gdzie jest to dziecko, któremu PEG wpadł do żołądka” nas przywitał. Po pierwsze nie wpadł tylko prawdopodobnie wychodzi z żołądka, a po drugie nie PEG, tylko grzybek. Odparłam, pokazując oryginalny kartonik z Warszawy. Pan doktor oczywiście nie omieszkał sprostować, jaki grzybek, PEG. No to chwilę się pospieraliśmy i w końcu trafiliśmy na salę zabiegową. No i okazało się, że Pan doktor czegoś takiego nie widział na oczy i niebardzo wie co zrobić. No to kazałam wziąć mu instrukcję. Jak Pan doktor studiował instrukcję, zadzwoniłam do naszej Pani doktor do Warszawy i poprosiłam o udzielenie instrukcji obsługi. Niestety, Pani doktor się poddała, gdyż zaproponowała, czy nie moglibyśmy przyjechać do CZD… Niestety, Agi była zbyt odwodniona i osłabiona na tak daleką podróż.
Pan chirurg, nie mogąc wyjąć grzybka poszedł po drugiego Pana chirurga, z tzw „większym doświadczeniem”. Cóż, ten drugi jedyne co zdołał zrobić, to skaleczyć Agi w żołądku i zadecydować o operacji. Jedyne co zdołali wyczytać z instrukcji. „Jeżeli nie można usunąć grzybka metodą przezskórną, albo endoskopowo, należy wykonać zabieg operacyjny”. Dostałam jeszcze kazanie, że przecież nie muszę się godzić, mogę jechać do domu i takie tam głupoty. A tak szczerze, czy miałam wybór??? Pan drugi twierdził, ze tak. No fakt, mogłam doprowadzić dziecko do stanu śmierci klinicznej po raz drugi! Chyba te ostre słowa dały mu troszkę do myślenia. Poza tym, moje krokodyle łzy przerażenia na myśl o kolejnej narkozie zrobiły swoje! Faceci nie lubią płaczących kobiet, a ja byłam na skraju załamania nerwowego! Kazali nam podpisać papiery, dali ankietę dla anestezjologa do wypełnienia i seria głupich pytań. Między innymi o stan materialny!!!!!!! Numeru buta nadal nie ma. Ciekawe dlaczego?
Kazali nam jeszcze iść na rentgen i na USG. Oczywiście oczekiwanie trwało dobre 20 minut, znowu się wkurzyłam i poszłam się upomnieć. Wtedy weszłam, na Pana drugiego, który przyprowadził trzeciego chirurga. Najstarszego stażem. Ten Pan zabrał nas ze sobą na zabiegowy i włożył bolec do odpowiedniej dziurki i wyjął grzybka, wyrzucając go natychmiast do kosza. Niestety biedni, pierwszy i drugi nie widzieli tego, bo byli zalatani. Pan trzeci kazał podać Agi kroplówkę, zostawić do wieczora na obserwacji i do domu. Oprócz tego zignorował propozycje pierwszego i drugiego o założeniu Foleya, kazał przynieść z magazynu oryginalnego PEG-a i założyć.
Pan drugi po wyjściu trzeciego zrobił się znowu ważny. Założył PEG-a i kazał nam zostać na oddziale do jutra, mętnie tłumacząc coś o złym tolerowaniu przez Agi balonika, jego złym umiejscowieniu itd. Rozwalił mnie fakt jak drugi zaczął szukać wyrzuconego przez trzeciego grzybka w koszach na odpady medyczne! Znalazł i próbował mi udowodnić, że jedzeniem zapchałam jej grzybek!! Jak jedzeniem, jak w płynie wszystko dostaje!!! Okazało się, że to zastawka w środku i znowu nie wiedział co się stało! Bieeeedny! A tak przejął się rolą, że jak zadzwoniła komórka to odebrał i kazał zadzwonić za 3 godziny tłumacząc, że ma teraz operację!!
Dobrze, że chociaż pielęgniarki były sympatyczne na oddziale. Troszkę się napracowały nad pobraniem krwi i założeniem wenflonu, ale udało się. Spotykając się z Panem drugim na korytarzu oddziału poinformowałam Go o mojej decyzji wyjścia wieczorem, a nie rano. Coś tam tłumaczył, ze oni tutaj to prowincja w stosunku do Warszawy, ale przecież nie ma co się obrażać i zawsze mnie przyjmą i pomogą jak będą mogli. O co chodzi z tą walką między szpitalną? Przecież jedziemy do Warszawy bo w Poznaniu nie robią czegoś takiego. Jak da radę to wolę jechać bliżej! A oni jeden drugiemu oko by wykuł. Totalny bezsens!!! A ja starałam się być mimo wszystko miła.
Aguś, jak to stwierdził tatuś polubiła pękanie baloników. Grzybka nie mogła pęknąć, to postanowiła wypchnąć. Teraz znowu może pękać baloniki!!!
Agniesia, ale trzeba powiedzieć, mamusia nadmucha balony i będziemy je pękać z wielkim hukiem!!

1 komentarz:

  1. ~Guga
    2 czerwca 2009 o 09:41

    Jako poznanianka, jestem przerażona poziomem służby zdrowia w moim mieście :(

    ~nie zlamiesz mnie
    2 czerwca 2009 o 11:18

    Kobieto Jesteś najsilniejsza osobą jaką kiedykolwiek w życiu poznałam …brak słow żeby opisac wszystko to co czujesz i jak walczysz ….wytrwałości i wiary -jestem z Wami całym sercem …

    ~ella-s
    3 czerwca 2009 o 08:41

    Pani Aniu, Aga ma bardzo dzielną mamę! życzę siły i wytrwałości!! Trzymam kciuki za Agunię!!

    ~Elwi
    3 czerwca 2009 o 11:47

    Brak słów. A te balony to chyba faktycznie lepiej nadmuchać i przebijać. Może Agi to się bardziej spodoba???

    kropkaaa7
    3 czerwca 2009 o 16:04

    Chcesz poznać opinię o swoim blogu? Zgłoś się do oceny na http://www.kropkowe-oceny.blog.onet.pl Pozdrawiam;)

    ~Patrykowa
    4 czerwca 2009 o 10:52

    współczuję przeżyć.a ja myślę o operacji w Poznaniu, ale chyba dam sobie spokój….coraz bardziej boję się założenia u Patryka pegamoze oni nie zrobili tego we własciwym miejscu, bo Agi ma duzo rehabilitacji i nam powiedziala osoba z hospicjum, ze musza zalozyc tak, zeby nie przeszkadzał…..

    OdpowiedzUsuń