piątek, 7 października 2011

Wietrznie /7 października 2011/

W tym tygodniu moje dziecko, na lekcjach, sprawdzało suche produkty. Ściśle rzecz ujmując, Pani Halinka przyniosła ze sobą w woreczkach cukier, ryż, makaron, fasolę. Agnieszka wkładała rączkę do poszczególnych woreczków i przesypywała między paluszkami ziarenka. Jasne, robiła to za nią Pani Halinka, ale reakcje, były jej własnego autorstwa. Nawet podczas wtorkowej kąpieli znalazłam ziarenka ryżu, które jakoś Agnieszce zostały w rączce. Pani Halinka podczas śniadanka we wtorek, nie czytała bajeczek, tylko grała na cymbałkach-pianinku. Agulek lubi te wysokie dźwięki. Na spacerek umówiłyśmy się w poniedziałek, mam nadzieję tylko, że pogoda nam to umożliwi!!!
Z niedzielnego spacerku już przywiozłyśmy trochę liści. Każdy listek Agnieszka oglądała, niestety, akceptację przechodziły tylko te zielone, podeschnięte w innych odcieniach nie podobały się Agnieszce. Słyszałam tylko „fuuuu”. No cóż, córciu, ja też wolałabym, żeby znowu przyszła wiosna. Niestety, musimy poczekać, najpierw jesień, potem zima i dopiero wiosna.
We wtorek zrobiłyśmy sobie dłuuugi spacerek. Poszłyśmy do firmy oddać sukienki, które na wesele, pożyczyła mi Angelika, dzięki wielkie kochana!!! Przy okazji starałam się dowiedzieć, czy Panie wyjaśniły coś w sprawie mojego braku zatrudnienia w ZUS-owskim Płatniku. Jak się mogłam spodziewać, nawet nie spojrzały, zgłaszałam to 3 tygodnie temu. Po ostrej wymianie zdań, poszłam sama do ZUS, dowiedzieć się dlaczego nie ma całego mojego zatrudnienia z ostatniej firmy. Niestety, nie miałam ze sobą dowodu i musiałam iść raz jeszcze. Poszłyśmy w środę, chciałam wyjaśnić dlaczego nie widać moich 10 lat pracy. Okazało się, że Panie w firmie, zmieniając moje dane, nie zrobiły korekty, tylko zarejestrowały mnie jeszcze raz, a potem dopiero wyrejestrowały. Innymi słowy, Pani w ZUS, która wypełniała mi zaświadczenie o urlopie wychowawczym, do zasiłków rodzinnych (to ona prosiła, żebym to sobie wyjaśniła), otworzyła okienko z datą zatrudnienia 20 grudnia 2010 roku. Stąd całe nieporozumienie. Jednak dziękuję serdecznie za „miłe” potraktowanie szanowne Panie!!! Na szczęście Panie w ZUS, są bardzo sympatyczne i profesjonalne, zawsze udawało mi się jakoś z nimi dogadać. Jeszcze jak załatwiałam sprawy służbowe i to niezapomniane RP-7!!! Trzy grube segregatory!!!!
Tak na marginesie, dzięki tej wizycie, dowiedziałam się, że jeżeli nianię zarejestrujemy, żeby Państwo opłacało jej składki, to mimo wszystko, sama zainteresowana musi zapłacić z otrzymanych pieniędzy podatek. Poza tym, chorować może tylko wtedy, jeżeli pracodawca, czyli rodzic dziecka opłaci składkę chorobową, bo tej, Państwo nie pokrywa. Innymi słowy, można się nieźle zdziwić, jak ktoś nie doczyta i nie dowie się wszystkiego. Najbardziej zaskoczył mnie ten podatek, bo faktycznie, o tym, słowa nie było w żadnych informacjach, a jak przyjdzie przy wypełnianiu pitu zapłacić podatek należny z całego roku…serdecznie dziękuję, bo to jakieś 2000 zł może nawet wyjść!
W tą środę nieźle się nachodziłyśmy z Agnieszką. Wiało potwornie, do tego ulica, którą szłyśmy, a to najkrótsza droga do ZUS, nie jest asfaltowana. To tylko ubity piach. Niestety teraz bardzo ruchliwa, bo zamknęli kolejną ulicę w naszym mieście. Robią już trzeci przejazd kolejowy. Kolejne utrudnienia i miasto zakorkowane. Już się boję co będzie, jak zabiorą się za ten czwarty, najbardziej ruchliwy przejazd!!! Trochę się obawiałam, że Agnieszkę przewieje w tę środę, w końcu we wtorek widziała się z Panią doktor ;)). Byłyśmy odebrać recepty na pamperki i cewniki. Tym sposobem w środę jeszcze jedna runda była. Po rehabilitacji, dałam Agi obiadek i w samochód. Podjechałyśmy po moją mamę, a potem do sklepu medycznego. Babcia została z Agi w aucie, a ja poleciałam po cewniki. Niestety, zabrakło i będę musiała po resztę w przyszłym tygodniu podjechać. Problem w tym, że medyczny tylko do 16 jest czynny. Jednak recepta podpisana, to już może odebrać ktokolwiek. A może w sobotę się uda? Zobaczymy! Odwiozłam mamę, i wróciłyśmy do domu. Czułam się jak po ciężkich ćwiczeniach. Strasznie nie lubię wiatru. Męczy mnie nawet jak jestem w domu. Agnieszka padła o 18 jak kawka.
Dzisiaj pięknie prostowała mi całe dłonie, prawą stopę. Jednak stopę, tą z wrastającym się paznokciem nadal ma strasznie wrażliwą. We wtorek obcinałam jej paznokcie, i niestety, znowu się wrósł z jednej strony. A już tak ładnie wyglądał… Dziękuję osobie, która poleciła mi ten płyn z Scholla, faktycznie pomaga.
Moje dziecko jest coraz dłuższe. W środę ubrałam jej wyciery, których przez całe lato jej nie zakładałam. Okazało się, że tylko delikatnie muszę je podwinąć. Przedtem musiałam je podwijać na dwa razy!!! Nawet stopy przestały jej tak puchnąć. Fakt, Agusia ostatnio więcej siusia, czym to jest spowodowane, nie wiem, jednak to mnie bardzo cieszy. Wszystkie skarpetki się odciskały mojemu maleństwu. Zaczęłam podawanie nootropilu. Przerwa potrwała trochę dłużej, ale chyba nic się nie stało. Uciekam do spania!
Kochani pamiętajcie o witaminkach na jesienną słotę!

1 komentarz:

  1. ~Liv
    7 października 2011 o 08:05

    No to nieźle się nabiegałyście:) Oszaleć można z całą tą papierologią. Pamiętam, że kiedyś w ZUS-ie nie mieli dokumentacji mojego zatrudnienia, za to mieli… kartę mojej ciąży. /Dokumentacja pracy znalazła się na parapecie, w gabinecie pani doktor u której byłam, tyle, że nie na biurku, a na… parapecie!Czułam, że z tymi nianiami to nie tak słodko… Buziak dla Agi:)

    ~abc
    7 października 2011 o 08:23

    Mam pytanie. Jaki efekt u Pani córeczki ma wywoływać podawany Jej nootropil? Mój mąż ma problemy z erekcją i lekarz m.in przepisał mu właśnie ten lek i czytając ten Pani wpis jestem zaskoczona!


    ~AnkaJ
    7 października 2011 o 08:52

    Nootropil jest lekiem pobudzającym pracę mózgu. Agnieszka bierze syrop, na pewno w mniejszej dawce niż Twój mąż, no i z troszkę innych wskazań ;) Czasami jeden lek stosuje się na kilka schorzeń. Taki Bioaron C podaje nsię na odporność, ale tez na pobudzenie apetytu u dzieci. Może to kiepskie porównanie, ale tylko takie mi się nasunęło. Agnieszka nootropil brała przez ostatnie 3 lata. Na zlecenie neurolog, zrobiłyśmy 3 miesiące przerwy.Pozdrawiam serdecznie :)))

    ~abc
    7 października 2011 o 11:23

    Aha, dziękuję bardzo za odp :) Mój mąż łyka tabletki i to w sporej dawce z tego co wiem. Pozdrawiam ciepło!

    OdpowiedzUsuń