Razem z mężem będąc już na skraju załamania nerwowego,
postanowiliśmy chwycić się czegoś co dałoby nam choć odrobinkę nadziei. W
internecie zaczęliśmy szukać wróżek i jasnowidzów. Zaczęłam wysyłać na
jeden ze znalezionych numerów smsy. Otrzymałam odpowiedzi, że Agi jest
gdzieś z nami, na razie nie może jeszcze do nas wrócić, jednak nie wolno
przy niej się smucić. Mamy otaczać ją ciepłem, radością i kolorami. Ona
wyczuwa naszą rozpacz.
Wkrótce mąż dostał od kolegi numer do wróżki o której obydwoje
wiele słyszeliśmy. To starsza Pani, która zajmuje się tym od lat z
powodzeniem i z opinii osób, które u niej były wiem, że sprawdzają się
jej wróżby. Zadzwoniłam i umówiłam się. Bałam się strasznie.
Wróżka kazała mi zamieszać karty myśląc o pytaniu, które mnie
dręczy. Rozłożyła karty i zaczęła liczyć. Pierwsze co znalazła, to dama.
„To Pani. Pani nie ma już nadziei! Tak nie można!” Nie wiem skąd ona to
wiedziała. Tego nikt nie wiedział. Później zaczęła znajdować ślady jej
choroby. Nie powiedzieliśmy jej, co jest z naszym dzieckiem.
Powiedziała, że Agnieszka ma coś nie tak w głowie, coś nie tak z
oskrzelami, ma chore oczko. „Ale ona wróci, będzie miała problem z
chodzeniem. Zajmie jej to troszkę ale będzie zdrowa, lekarze będą
szalenie zaskoczeni ale przypiszą sobie to jako zasługę. Ona jest silna,
ona jest strasznie inteligentna i mówi do was” Tego dnia zauważyliśmy,
że Agi rusza języczkiem i buzią tak jakby chciała nam coś powiedzieć.
Nie mówiliśmy jej tego również.
Wiecie co, może to naiwne, ale ta kobieta, nie wiem czy mówiła nam
całą prawdę, ale podniosła nas na duchu. Myślę, że w takich chwilach
jest potrzeba takich rzeczy. Tchnęła w nas nową dawkę wiary w cud.
Jeżeli wróżba nie sprawdza się tak jak została przedstawiona, albo jak
wy ją rozumiecie przestaje być pomocna.
Później rozmawiałam jeszcze z dwoma wróżkami, ale o tym później.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz