Ssak naprawiony. Pan dzisiaj z serwisu do mnie dzwonił i okazało się, że
bateria padła. Po włączeniu ssaka powinien chodzić jakąś godzinę na
baterii, padł po kwadransie. Podoba mi się serwis DeVilbiss, miło,
szybko i bez niepotrzebnych ścięć. Jutro ssak będzie u nas w domku, a
kurier zabierze ten zastępczy.
Agniesi kręgosłup jakoś już mniej
doskwiera. Jednak w poniedziałek rano zdjęłam jej tejpy i Asia jak jej
ustawiła to tylko było słychać chrupnięcie. No i Agi się uspokoiła. Po
rehabilitacji wczorajszej, dałam Agi obiadek i chciałyśmy na spacerek
iść… A tu jak nie grzmotnie, jak nie lunie deszczem, gradem! No i tyle
wszystkiego, że na klatce musiałam wodę zbierać. Okazało się, że jakiś
luft na dachu był od dłuższego czasu otwarty i jak padało to nam na
strop. W końcu pleśń zaczęła wychodzić, a woda lać się strumieniami. Nam
też nieźle po ścianie polało się. Mam nadzieję, że uda mi się w końcu
jakieś mieszkanie wyczaić!!
Dzisiaj za to byłyśmy na wspaniałym
spacerku! Chodziłyśmy ponad dwie godzinki. Tak cudnie dzisiaj na dworze,
że nie chciało się wracać. Obiadek jednak trzeba było podać mojemu
skarbowi. Nawet mój kręgosłup mi dzisiaj odpuścił. Milutko. No i od
obiadku zaczęły się kłopociki. PEG się zapchał i nie mogłam go
przepchać. Doszłam do wniosku, bo obiadek był z lekiem na padaczkę, że
podam jej resztę później. Jak żołądek trochę strawi. W końcu jak teraz
wyciągnę Foleya, to jedzonko może się wydostać na zewnątrz. Nie chciałam
męczyć Agulka. Koło 18 zabrałam się za wymianę cewnika. Arek oczywiście
musiał mi udowodnić, że PEG-a przepcha. Skończyło się wielkim
wystrzałem, bo zrobił się wielki balon i ja dostałam po nogach
jedzonkiem! Faceci…
Próbowaliśmy z Arkiem odciągnąć wodę z balonika,
ale wyszło tylko jakieś 3 ml, a powinno co najmniej 7, do tego powinna
to być woda, a nie jedzenie. Tu już było coś podejrzanego. Wzięłam dużą
strzykawkę, żanetę i próbowałam wyciągnąć jedzenie. Nic z tego. Arek
znalazł igłę do strzykawki, odcięliśmy część foleya i próbowaliśmy przez
tą igłę strzykawką wyciągnąć wodę. Nic to nie dało. Włożyliśmy drut do
Foleja, próbując przetkać zator. Udało się. Jednak jak próbowałam
wyciągnąć cewnik, to wyczuwałam pod palcami pięciocentymetrowy balonik w
środku. Byłam przerażona, bo już nie miałam pomysłu. Przed oczami
miałam już wyjazd do szpitala. Wstałam, zeby poszukać po szafie jakiegoś
pomysłu i wtedy Arkowi udało się przebić ten balon. Cewnik został
usunięty! Moje biedne dziecko znowu musiało się nacierpieć. Znowu krewka
popłynęła. Na szczęście znieczuliliśmy to miejsce Lignocaine A, bo
próbowaliśmy i tak wyjąć tego PEG-a. Teraz już szybko poszło. Założyłam
nowego, napełniłam balonik wodą, oczyściłam brzuszek, zrobiłam opatrunek
i po krzyku. Jeszcze teraz ściska mnie w dołku, jak sobie przypomnę!
Dlaczego
nie jechaliśmy od razu do szpitala? Przerabiałam to już. Nie zrobili by
nic więcej. Wągrowiecki szpital odesłał by nas do Poznania, a w
Poznaniu zaproponowaliby operację. W końcu tak najprościej…
Najważniejsze jednak, że znowu odnieśliśmy mały sukces! Daliśmy radę!
Aginek
teraz smacznie śpi. A ja w ramach relaksu zrobiłam sobie paznokcie.
Wszystkie 20 sztuk!! Wyszło piknie! A co najważniejsze nie było żadnych
zahaczeń i nie musiałam poprawiać!!
Koteczku Ty mój, jak ja Cię kocham i przepraszam, że znowu musiałaś cierpieć!
Olu, pamiętaj – masz przyjaciół!!!
~Beata
OdpowiedzUsuń10 sierpnia 2010 o 23:48
No, Aniu, ale Ty jesteś dzielna, przepraszam – jesteście. W szpitalu operacja, a Wy migiem bez niepotrzebnego krojenia! Jesteście super!!! Tak trzymać! Podziwiam! Tę fontannę w Wągrowcu macie wspaniałą, mogła bym ją oglądać każdego dnia. Trzy razy wieczorami zabierałam tam ciocie, też im się podobała.Dziękuję za pozdrowienia :) i również gorąco pozdrawiam i życzę zdrowia :)
~sasecik
20 sierpnia 2010 o 14:33
kochana jak to wszystko czytałam to ciężko było mi sobie wyobrazić te wszystkie rzeczy PEG Foley… itp.ale wiem że ty się na tym znasz i ratowałaś sytuację