niedziela, 3 sierpnia 2008

Z wróżkami to nie tak… /3 sierpnia 2008/

Przeczytałam dzisiaj komentarze na swoim blogu. Trochę zabolało mnie to, ze niektórzy potępiają mnie za to, ze skorzystałam z pomocy wróżek i bioenergoterapeuty. Ten rodzaj pomocy jest bardziej potrzebny mojej psychice niż modlitwa. Możliwe, że rodzice Majcika wierzyli w to, że ich córeczka przejdzie wszystkie swoje cierpienia dzięki opiece Boga. Nigdy tego nie negowałam i nie zrobię tego. Podziwiam ludzi, którzy potrafią tak głęboko wierzyć.
Mi siostra zakonna, po wypadku Aguni, kiedy to leżała na OIOM-ie podłączona do respiratora w biurze parafialnym, powiedziała, ze nie będzie się modlić o moje dziecko tylko o mnie, bo jej lepiej będzie wśród aniołków. Jeszcze teraz mam łzy w oczach i z bólem to wspominam. Chodziłam się modlić do kościoła. Modliłam się nad Agunią. Teraz wiem, że jest masa ludzi, która wierzy znacznie bardziej niż ja i wiem, ze oni modlą się za moją córeczkę.
Dokładnie napisałam dlaczego poszłam do wróżki. Moje dziecko umarło na naszych rękach. Zostało cudem przywrócone do życia, jednak nikt nie dawał mi nawet odrobiny nadziei, na to, że moja Agi będzie dalej żyła. I na pewno nie na to, że odzyska świadomość, tzn obudzi się. Byłam w takim stanie, że dla mnie było już wszystko jedno.
Bioenergoterapeuta, to medycyna niekonwencjonalna. Jeżeli ktoś nie odrzuca innego, konwencjonalnego leczenia, to dlaczego nie szukać pomocy u kogoś, kto może pomóc? Tego nie zbadano, nie udowodniono, że nie pomaga.
Proszę was o jedno. Nie gańcie mnie za to, że szukam pomocy, nawet tam, gdzie wy byście się nie udali. Mam nadzieję, że nie będziecie musieli leżeć pół nocy płacząc z tęsknoty i bólu za swoim dzieckiem, które nie chce się do was uśmiechnąć, przytulić, i które jest podłączone do masy rurek. Możliwe, ze inaczej bym do tego podeszła, gdyby moje dziecko było tylko chore. Ona jednak umarła. Dostała drugą szansę od życia. Cały czas walczy, tylko czy wygra? W żadnym wypadku nie robię z nas bohaterów. Nie zrobiliśmy z mężem nic nadzwyczajnego. Jedyne czego nie zrobiliśmy to nie udało nam się zapobiec całemu nieszczęściu.
Z góry przepraszam, jeżeli ktoś z rodziny Majeczki poczuł się urażony. Jednak nie miałam nic złego na myśli. Ktoś podał mi Was za przykład. Może i słusznie. Jednak nie mam chyba w sobie tyle wiary co Wy. Podziwiam Was i moje komentarze są prawdziwe i szczere!

4 komentarze:

  1. ~danka
    4 sierpnia 2008 o 10:41

    Czytałam komentarze o wróżkach. Gratuluję tym osobą które tak realistycznie podchodzą do życia. Widać że żadna z tych osób nie rozumie cierpienia jakie Ania przeżywa. Byłam i jestem cały czas przy nich. Widziałam ból i cierpienie. Każdy prawdziwy rodzić dla swojego dziecka gotów jest na każde poświęcenie. To że ktoś idzie do wróżki (a wiem ze chodzi ogrom ludzi) nie znaczy że należy taką osobę zdyskredytować i że takie osoby przestają się modlić. Osoby które dodały komentarz napisały tak jakby Ania korzystała tyko z porad wróżek, usług bioenergoterapeuty. A medycynę odrzuciła. Mój komentarz nie kieruję do Ani tylko dla tych osób które wypisują takie bzdury, że kobieta która jest na skraju załamania musi się jeszcze tłumaczyć i przepraszać na blogu. I lepiej żeby takie osoby przemilczały to co mają do dodania niż wyprowadzać ludzi z równowagi. Bo mnie aż zatrzęsło po przeczytaniu komentarza, a co dopiero Ciebie Aniu. Trzymaj się mocno i głowa do góry. takich ludzi należy ignorować. ludzi którzy za nieopisany ból i cierpienie potrafią jeszcze tak zdołować człowieka.

    OdpowiedzUsuń
  2. ~Ika
    4 sierpnia 2008 o 12:14

    A ja Panią podziwiam, za siłę, wytrwałość i upór w dążeniu do powrotu Agi do zdrowia. Życzę jeszcze więcej siły i samozaparcia. Gdyby coś tak strasznego przytrafiło się mojemu dziecku pewnie także szukałabym wszędzie pomocy. Co złego jest w fakcie, iż szukała Pani pociechy u wróżki by mieć nadzieję i siłę do dalszej walki. Odnośnie bioenergoterapeuty to on na pewno nie zaszkodzi, nie odrzuca Pani rehabilitacji i leczenia medycyną konewncjonalną. Można tylko pogratulować „komentatorom subtelności i wrażliwości”. Trzymam kciuki i mam nadzieję, że być może kiedyś także pojedzie Pani do Moskwy jak Kajtuś (wszyscy trzymamy kciuki za poprawę). Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  3. ~iza
    4 sierpnia 2008 o 19:27

    Każdy ma prawo szukać i czepiać nawet bardzo cieniutkie nitki wszystkiego co tylko przyjdzie mu do głowy w obliczu tak wielkiego cierpienia strachu o każde jutro bo nie ma na świecie większego nieszczęścia niż chore dziecko,które zawsze od urodzenia miało pod górkę!!! Jak można krytykować matkę w obliczu takiego nieszczęścia! tylko Ci „wielce wierzący” tak potrafia. nie moge pisac wiecej bo mnie ponosi.Aniu ściskam bardzo mocno podziwiam Pani werwę i tak bardzo życzę Aguni powrotu do zdrowia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ~omm
      9 sierpnia 2008 o 22:20

      Droga Aniu,Trafiłam tutaj przypadkiem, przez Google. Nie wiedziałam o czym jest Twój blog, ale przeczytałam całego. Agusia jest ślicznym dziewczątkiem, bardzo mi się podoba:)jeśli chodzi o wróżki, bioenergoterapeutów i innych ludzi, którzy parają się medycyną niekonwencjonalną oraz kontaktami z nieznanym.Uważam, że bez poczucia winy powinnaś korzystać, wtedy gdy tylko tego potrzebujesz.Czy ktoś stwierdził w 100%, że wróżka kłamie a bioenergoterapeuta nie leczy?Tobie potrzeba jest sił i nadziei do walki o Twoją cudowną dziewczynkę, jeśli dają Ci siłę i nadzieję, to dlaczego nie? A jeszcze pomaga, bo przecież żadna wizyta nie zaszkodziła Adze?Aniu, życzę Ci abyś odnalazła ogromne pokłady sił do walki z codziennością i chorobą córeczki, głupimi komentarzami się nie przejmuj, ludzie sfrustrowani wylewają swoje żale, gdzie popadnie.Również uważam, że Aga wróci do Was już niedługo:))

      Usuń