piątek, 22 marca 2013

Zabiegana /22 marca 2013/

Załatwianie mieszkania, sprzętu rehabilitacyjnego w największym rozkwicie. Zima nie odpuszcza i niestety nie da rady odprężyć się na spacerku z Agniesią. To mnie bardzo martwi. Agnieszka od soboty w ogóle była w nienajlepszej formie. Już w środę Karolina nastawiała jej prawy bark, lewy staw biodrowo – krzyżowy, obustronna rwa (na szczęście dopiero początek), kręgosłup w odcinku szyjnym, w piersiowym wstawiłam podczas masażu. Ryczeć mi się chciało!!! Dostała środek przeciwbólowy i zasnęła. Na następny dzień też dostała rano ibum, bo sama wiem, że tak wiele nastawiania pozostawia ślad w postaci podrażnienia i bólu. W piątek okazało się, że coś nie tak jest z brzuszkiem. Brzuch wzdęty i wzmożona perystaltyka. Wrażliwy na dotyk. Ciotka wymasowała i wydusiła to co zalegało w pampersa.
Ból i wzdęcia do tego niefajne kupki dwa razy dziennie utrzymały się do wtorku. Nawet rozmawiałam za naszą Panią doktor, umówiłyśmy się, że zrezygnuję z mlecznych produktów i poczekamy do czwartku. No i faktycznie, odpukać, jest już wszystko ok. Nawet dzisiaj Agniecha współpracuje na lekcji. Dzisiaj instrumenty sobie grają, Agnieszka to lubi. W poniedziałek zamówiłam pinkolinę, dzięki Basiu Lepiej późno niż wcale. Miałam jedną i powiem, że jest lepsza od plasteliny, bo nie klei się i nie wchodzi w każdy zakamarek rączek. Wystarczy wyzbierać kulki. Do tego jest dosyć sztywna, a to nawet lepiej dla Agniesi. Udało mi się kupić sześć jaskrawych kolorów, nawet świecą w ciemności. Pozostałe to były typowe pastele, a tutaj chodzi o to, żeby Agiś je dobrze widziała (niekoniecznie w ciemnościach, ale to taki dodatkowy bonus).
Wracając do sprzętu. Okazało się, że schodołaz kupuję dokładnie taki jak Paulina Sokół. Pokaz niestety dopiero w kwietniu. Łóżko miało być Luna, będzie inne, podobno lepsze, niemieckie. Przyszły już faktury na materac do oddania do PFRON i na schodołaz. Niestety nie dostałam fa na łóżko i wczoraj musiałam dzwonić do sklepu i prosić o taką fakturę. Pojechałam zawieźć to co mam do PFRON, ale Pan Artur w delegacji i niestety nic nie załatwiłam. Pojadę we wtorek, jak będę wszystko miała już.
Weszłam też do naszego obecnego najemcy wyjaśnić kwestię wypowiedzenia, kaucji i rozliczeń za ogrzewanie. Pan oczywiście pomimo rozmowy wcześniejszej z Arkiem stwierdził, że na piśmie wypowiedzenia nie będzie robił, bo słowna umowa obowiązuje. Kaucję odda nam po spisaniu liczników, co ro rozliczenia za ogrzewanie, to już nie umie się określić, bo on nie będzie już właścicielem, ale pogada z tymi ludźmi, którzy kupują to mieszkanie. Kokosów nie będzie, ale jakoś ze 3-4 stówki by się przydały, jak każdemu.
Co do mieszkania. Dostaliśmy namiary na jeden domek, wyremontowany, bądź przerobiony z gospodarczego. Jedno co mnie uderzyło jak weszliśmy na podwórko, to wąskie drzwi. Jak się okazało drzwi wejściowe mają 60 cm, a Agnieszk wózek ma rozstaw 70 cm. Musiałabym wynosić wózek w częściach i na koniec dziecko. Do tego mieszkanie niestety ma okna od północy i zachodu, zero słońca praktycznie. Poza tym, głupio to pewnie zabrzmi, ale coś nie podobało mi się w Najemczyni. Za dużo pytań o moje zatrudnienie i niepełnosprawność Agnieszki. Najpierw, zadowoleni, myśleli, ze na 100% jesteśmy zainteresowani, a za chwilę, że za tydzień do nas oddzwonią. Wiedziałam już w tym momencie, że nie mamy szans na to mieszkanie. W poniedziałek zadzwoniłam i sama zrezygnowałam.
Podjęliśmy inną, może szaloną decyzję, ale mamy szansę na stabilizację i spełnienie jednego z większych marzeń. Własnego kąta na tym świecie. Przenosimy się do mojej mamy. Dokładając to co tracimy, płacąc czynsze i opłaty za mieszkania wynajęte jesteśmy w stanie zmienić ten wiekowy budynek. Wcześniej nie było to możliwe, bo w trzech dostępnych pokojach mieszkały trzy dorosłe osoby. Brat przeniósł się do innego miasta i pojawiła się szansa. Może w końcu uda nam się coś zrobić. Nie oceniajcie mnie, że porywam się z motyką na słońce. Ja wierzę, że jesteście ze mną i pomożecie swoją wiarą i dobrą energią w realizacji naszych zamierzeń i planów. Do końca jeszcze nie wiem jak to będzie wyglądać, ale będę Was informować. Na razie musimy zacząć się wynosić powoli. Mamy czas do końca kwietnia. Zaczniemy od malowania i odświeżenia mamy i tego pokoju w którym będziemy mieszkać. To duże zmiany, tym bardziej, że od 13 lat mieszkamy z Arkiem sami. Teraz to się zmieni. Mam nadzieję, że to najlepsze rozwiązanie i uda nam się wszystko zrealizować.
Kochani to tak pobieżnie, wkrótce więcej napiszę. To wszystko dzieje się tak bardzo szybko. Mam nadzieję, ze PFRON dofinansuje nam remont łazienki, bo to jest baaaaardzo potrzebne. Teraz problemem jest poupychanie całego naszego dobytku. Arek, podły człowiek, powiedział, że wszystkie moje książki trafią do kartonów!! Po moim trupie!! Prędszej jego śrubki, kabelki i wkrętaczki Jak widzicie masa poważnych problemów nas czeka
Wszystkiego dobrego na weekend!!! Słońca i wiosny, ja też już chcę, żeby te śniegi stopniały!!!!

4 komentarze:

  1. ~Żebrosia :)
    22 marca 2013 o 11:18

    Pani Aniu, może akurat zamieszkanie z Mamą będzie właśnie strzałem w dziesiątkę ? Optymizm to jest podstawa w życiu, i tego się trzeba trzymać. Wiem, że to nie takie proste w rzeczywistości, ale trzeba się starać ! :)
    Sama mam niezbyt dobrą sytuację w domu, zarówno finansową jak i hmm ogólnopsychiczną (ojciec alkoholik).Z Mamą na szczęście dogaduję się fantastycznie ale…
    Aktualnie studiuję w innym mieście ale na studia musiałam zarobić sama, rodzice nie bardzo mają możliwość mi pomagać. Ale mimo wszelkich przeszkód i chwil załamania staram się zarażać swoim optymizmem :D
    Cieszę się, że wszystko idzie w dobrym kierunku, te dofinansowania, sprzęty i inne takie ;) Mam szczerą nadzieję, że nadal będzie dobrze ;)
    A co do pakowania: zgadzam się ! Książki w kartonach? Nigdy w życiu ! :D Nie można tak ! :D

    Pozdrawiam,
    Marta ;)

    AnkaJ
    22 marca 2013 o 17:16

    Ja mam na szczęście dobry kontakt z rodziną. Musimy zwyczajnie znowu do siebie przywyknąć i nie deptać sobie po odciskach ;) I taki optymizm Marto, właśnie mnie ogarnął! Jestem nakręcona, ale pozytywnie.
    Książki przewiozę pewnie jak poprzednio, w walizkach. Jednak Arek nie chce ich wyciągać i pozostawiać w kartonach!! No co za profanacja ;)
    Buziak! :*

    ~Żebrosia :)
    22 marca 2013 o 21:47

    Ja już się zastanawiam jak się będę zwozić do domu po zakończeniu roku akademickiego :D
    Niby jestem swoim autem ale nie jest ono zbyt duże (opel corsa b) :D
    Książek z tygodnia na tydzień mam coraz więcej i to też może być problem :D
    Chyba ostatni miesiąc to co tydzień będę śmigać do domu i się zwozić po kolei :D

    AnkaJ
    23 marca 2013 o 08:43

    Oj, tam, oj tam… Dużo wejdzie w takie autko! Ja mam Xsarę Picasso i przy pierwszej przeprowadzce i ciągłym jeżdżeniu w kółko, skończyło się na lampie, którą ktoś postawił na środku parkingu! Zwyczajnie auto było tak załadowane, że przód się podniósł i jak wjeżdżałam na parking nie widziałam słupa ;) Efekt? Belka pod zderzakiem do wymiany :) No ale za chwilę się zacznie kursowanie w kółko. Mam nadzieję, że szef Arka pozwoli na kolejne wypożyczenie aut. Chłopaki życzliwe są i nam zawsze pomagają. My też już pomału myślimy od czego tu zacząć :)
    Buziaczki!!

    ~Kajuga
    22 marca 2013 o 12:51

    Oj, to wielkie zmiany się szykują w Waszym życiu! Ja teraz myślę sobie, że takie wielopokoleniowe domy mają wielką wartość. Chętnie mieszkałabym z moją mamą, nie wiem, czy ona ze mną :)
    Jak sobie wszystko ustalicie, np. czy gotujecie razem, będzie łatwiej.
    Koniecznie pisz nam tu, co słychać.
    Aha, i nie pozwól książek zostawić w kartonach :0 Zróbcie dużo półek pod sufitem :)

    AnkaJ
    22 marca 2013 o 17:19

    W tym domu jest duch rodzinny. Wszyscy, którzy się tutaj wychowali stale wracają i świetnie się tu czują. Nie wiem na czym to polega, ale tak jest. Nawet dzieci moich kuzynów spędzają tutaj kilka dni wakacji. Tak przyjemnie i gwarno jest wówczas :) Co do kuchni to się dogadamy, mama będzie szczęśliwa, ze ma dla kogo gotować, bo jakoś średnio to widzę, żeby wpuściła kogoś do swojego królestwa, no chyba, ze na jakiś niedzielny obiad :)
    Będę walczyć jak lew o moje skarby ;)
    Buziak!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. ~Liv
    22 marca 2013 o 15:55

    Aniu,jakie z motyką na słońce?Moim zdaniem to jest bardzo dobry pomysł.Po co płacić obcym ludziom,jeśli możesz inwestować w coś,co będzie Wasze?Dogadujesz się z Mamą,pomoc przy Aginku masz za ścianą,towarzystwo też…
    To jest bardzo dobry pomysł…Bardzo.
    I zadałaś mi ‚myślenie’;)Kurczę,jak ja przewoziłam książki?Na pewno nie w kartonach,ale JAK wobec tego???:))))


    AnkaJ
    22 marca 2013 o 17:22

    Boję się podświadomie reakcji ludzi. Tutaj potrzebny jest porządny remont i wiem, że wspólnymi siłami damy radę. Agnieszka zasługuje na to. Tu się pojawia moja natura panikary ;) Meila do Ciebie piszę już…ładnych kilka dni. Jak się w końcu zbiorę to opiszę co i jak :)
    A książki pojadą między ubraniami w walizkach, żeby było lżej nosić. Tylko ten podły człowiek, chce je zostawić w kartonach na stałe!!!
    Buziaki!!!

    ~Liv
    22 marca 2013 o 18:28

    Powiedz ‚temu Człowiekowi’:),że w kartonach to może trzymać swoją garderobę;)Chociaż…MMŻ by pewnie trzymał;P
    Nie bój się reakcji ludzi,bo jak słusznie zauważyłaś:Agi na to zasługuje-na ogródek,może ‚swojego’psiaka,na swój dom.I tego się trzymać.
    Zatelefonowałam do MMŻ z pytanie o te książki:)
    I wiesz,co usłyszałam?’No przecież,Jędzo jedna,zanim przyjechał samochód do przeprowadzek ja je przewiozłem samochodem,obracając chyba z milion razy’.I faktycznie-jakoś Go nie pamiętam z pakowania.Pamiętam moją Przyjaciółkę i siebie.Ale On chyba faktycznie kursował między starym i nowym miejscem zamieszkania;)
    Wobec tego cierpliwie czekam na maila:)

    AnkaJ
    23 marca 2013 o 08:37

    Ha, ha, ha… Mój też pewnie by nie miał nic przeciwko trzymaniu rzeczy w kartonach ;) No chyba, że mówimy tu o jego ukochanych kabelkach :)
    Psiak już jest, labradorka sporych rozmiarów zakochana w Agnieszce. Sponiewierała mnie w ostatnią niedzielę ;) Ja też książki samochodem woziłam, naładowany jak mała ciężarówka :)
    Buziak!!

    ~Liv
    23 marca 2013 o 15:22

    Labradory są kochane,słodkie,spokojne,ułożone.Rodzice Koleżanki mojej Nastki mają takie bydlę:wielkość średniego cielaka,łagodność bezgraniczna,miłość do właściciela też.To ostatnie to jedyna wspólna cecha labradora z Jej Długością:)
    No właśnie,Agi będzie miała psiaka.To ważne.Nastka od urodzenia jest chowana ze zwierzętami,u Mamy był kocur,tu mamy Jej Długość.Dla każdego dziecka,zwykłego i nie-zwykłego to ważna rzecz.Uważam,że jeśli to tylko możliwe/warunki mieszkaniowe,brak alergii etc./dzieciaki powinny się wychowywać ze zwierzakami.
    A i Ty Anuś psychicznie odżyjesz.Ja bardzo żałuję,że nigdy nie byłam blisko z moją Mamą.Dana mi była za to ogromna więź emocjonalna z Mamą MMŻ.I wiem,jakie to cudowne wyjść z pokoju i zawołać do Matki:’Mamuś,robię kawę,chodź’.Bezcenne.Tobie też się coś od życia należy:)Choćby kawa wypita w spokoju,to już podładuje akumulatory.
    Boże,ależ ja się wymądrzam!Daj mi w łeb,już znikam.Buziaczki tylko zostawiam***
    AnkaJ
    25 marca 2013 o 09:43

    Jednak wymądrzasz się mądrze ;) Tak więc żadnej przemocy nie będzie! Ja też całe życie miałam jakiegoś zwierzaka przy sobie. A Agniesię od zawsze psiaki kochały z wzajemnością :) Mój stary piesek po wypadku Agniesi, nie pozwolił nikomu do niej podejść, odtrącał nosem wszystkie ręce od Agniesi. Jeszcze mam łzy w oczach. Jak uczyła się chodzić, stawał jej na drodze, żeby się nie przewróciła. A ona go zwyczajnie odpychała głośno stękając przy tym. Teraz już Gobiego nie ma, jest Sonia, duża Labradorka, która najpierw sprawdza, czy mam ze sobą Agnieszkę, a potem się ze mną wita.
    Buziaczki!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. ~Elka
    22 marca 2013 o 19:51

    Przeprowadzka do mamy to dobry pomysł. Zawsze bedziesz mieć na miejscu pomoc. Tylko nie rozumem dlaczego chcesz pomalować i odświeżyc mamę ;). trzymamy kciuki za remont łazienki pozdeawiamy buziaki

    AnkaJ
    23 marca 2013 o 08:39

    No wiesz, w pewnym wieku lifting jest każdemu potrzebny ;) Jednak mimo wszystko chodziło oczywiście o mamy i nasz pokój.
    A łazienka to nie wiem kiedy, wszystko po kolei, ale jeszcze tej kolejności zwyczajnie nie znam… Teraz to chociaż wiem, gdzie będę mieszkała ;)
    Buziaki!!

    ~Edyta
    23 marca 2013 o 11:38

    Ja myślę że o ile masz dobry kontakt z mamą ,to takie mieszkanie to najlepszy pomysł.
    Pomijając fakt że zawsze będziesz mieć kogoś do pomocy ,choćby chwilowej żeby np.wyskoczyć do sklepu.To wiem po sobie,jak mój mąż jedzie do pracy i zostaje sama to przeraża mnie ta cisza.To że jestem sama z dziećmi.Wiele bym dała żeby za ścianą ktoś był.Psychicznie czuję się wtedy lepiej. No i zawsze jest z kim wypić poranną kawę a i gdzie najlepiej wypłakać nasze smutki jak nie na matczynym ramieniu?
    Jestem pewna ze będziesz zadowolona.A tego ogródka ,pieska to już Agnieszce zazdroszczę.My mieszkamy w bloku na 2 pietrze.Masakra-a i koszty utrzymania tego naszego apartamentu (hehehehh)pochłaniają połowę naszych dochodów.
    Trzymam kciuki.

    AnkaJ
    25 marca 2013 o 09:39

    Wiem ile dzięki tej przeprowadzce zyskujemy. Mam nadzieję, że nasze relacje nadal pozostaną w świetnej formie ;) Tak, ten piesek trafił tam od ludzi, którzy chcieli go dla swojego niepełnosprawnego syna, ale niestety nie potrafili sobie poradzić z takim psem. Moja siostra jak usłyszała, że dzieje się mu krzywda pojechała po niego. Od tej pory Sonia jest wiernym przyjacielem. Nikomu krzywdy nie zrobiła i jest usłuchana.
    Dziękuję Edytko, przytulam!!

    ~polaczka
    23 marca 2013 o 22:18

    Aniu jeśli będziesz wierzyć w to że się uda to tak będzie. Wiem co mówię też tak miałam i udało się. Myślę , że to dobra decyzja. Pozdrawiam.

    AnkaJ
    25 marca 2013 o 09:45

    Aniu, tak bardzo chcę, żeby udało nam się wszystko zrealizować!! Dziękuję kochana za wszystko!
    Buziaki!!

    ~okiem kobiety
    24 marca 2013 o 11:32

    na pewno dacie radę! Dobrze, że macie taką możliwość i możecie do mamy się wprowadzić :)

    AnkaJ
    25 marca 2013 o 09:46

    Dzięki!!!

    ~Babcia Gosia
    24 marca 2013 o 18:46

    Aniołki moje, Babcia „powraca z dalekiej podróży”. Myślałam, że już tym razem nie dam rady… DAŁAM !!! , bo Wy mi pomogliście. To najpiękniejszy podarunek, jaki w życiu otrzymałam .
    Jeszcze tylko troszkę, i będzie całkiem dobrze!! Moje „dzieci wirtualne” i wnuczęta cudowne !!Dziękuję !!! Przytulam Was całym sercem…tak mocno, jak już potrafię. I …połykajcie niesmaczne lekarstwa, choć buźki się krzywią. Babcia dużo ich połyka i zdrówko wraca…Buziaczków miliony.

    AnkaJ
    25 marca 2013 o 09:48

    Tak bardzo brakowało mi Pani komentarzy!!! To tak jakby blog nie był kompletny! Teraz jest już wszystko dobrze!!! Nadal czekam na wpis, że już jest Pani bezpieczna i zdrowa! Pozdrawiam gorąco i dziękuję!!!

    ~calineczka
    25 marca 2013 o 06:39

    Życzę Ci, żeby ta decyzja okazała się trafna. Ja tak własnie uważam. Przecież każdy marzy o swoim własnym kącie. :)
    Trzymam kciuki!
    Buziaki dziewczyny i… byle do wiosny. ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. AnkaJ
    25 marca 2013 o 09:49

    Dziękuję kochana! To jedno z moich największych marzeń.
    Oj tak, byle do wiosny!! :)

    ~ca-lineczka
    25 marca 2013 o 17:48

    Moich też. Często zastanawiamy się nad wzięciem kredytu kupieniem czegoś swojego, bo to przecież jedno, czy będziemy płacić ratę, czy czynsz, a przynajmniej Calineczka będzie miała już ułatwiony start i swoje miejsce na ziemi… Jednak ciągle jest jakieś ale, bo bądź co bądź to ryzyko…

    AnkaJ
    26 marca 2013 o 11:01

    Czasami trzeba podjąć to ryzyko, jeżeli macie takie możliwości finansowe, trzeba korzystać. Jesteście młodzi i takie zobowiązanie jest dużym bodźcem do dbania o swoją pracę. Może faktycznie warto. Kredyty trochę staniały a i ceny na mieszkania spadły.
    trzymam za Was kciuki!!

    ~Liv
    25 marca 2013 o 12:10

    Aniu,Sonia?TA Sonia z postu ‚akcja Animals’?Boże,Wy naprawdę jesteście cudowni!!!Wszyscy!!!!!No,to Jej możecie być pewni w 99%,bo w stu nie można nikogo,zwłaszcza psa być pewnym,ale te 99 daję bez wahania,pies wie,kto mu uratował życie.Mam teraz obok na kanapie taką ‚wiedzę’,która tylko marzy o wślizgnięciu się pod kocyk,a wredna pani anu myśli wyjść z kuchni do sypialni,więc tylko łypie z wyrzutem oczami:)

    AnkaJ
    25 marca 2013 o 15:09

    No ba!! :)

    ~Kajuga
    26 marca 2013 o 10:30

    Aniu, a będzie tam ogródek?

    AnkaJ
    26 marca 2013 o 10:58

    Działka ma jakieś 2,5 tys m2 wiec „trochę” ogródka jest ;)
    Buziak!

    ~Kajuga
    26 marca 2013 o 11:17

    Och, to będziesz tam sobie pić kawkę z pysznym ciastem :) A co pieczesz na święta?

    ~
    26 marca 2013 o 15:26

    Uwielbiam właśnie latem wyjść sobie na słoneczko i poranną kawkę wypić pod altaną! Coś pięknego!!
    A co do pieczenia, to będę piekła jak zwykle tradycyjny sernik, mazurek z babcinego przepisu, jedyny w swoim rodzaju i nietradycyjnie torcik czekoladowy z bitą śmietaną i malinkami. Zamówienie specjalne dla syna kuzyna, gdzie spędzimy święta. Pewnie jeszcze upiekę babkę, moją ulubioną, piaskową :) A Ty co masz w planach Kasiu?
    Pozdrawiam gorąco!

    ~Kajuga
    27 marca 2013 o 12:43

    A ja piekę mazurki – cytrynowy, kajmakowy, robię paschę, moja mama piecze mi babkę drożdżową i babeczki do święcenia. A zdradzisz przepis na mazurka Twojej babci?

    OdpowiedzUsuń